Oglądanie produkcji biograficznej o sobie samym zapewne trudno jest zaliczyć do najprzyjemniejszych  doświadczeń. Co prawda Elżbieta II mogła się do tego przyzwyczaić. W archiwach Hollywood znajdziemy mnóstwo filmów, w których pojawia się postać brytyjskiej monarchini – od oscarowej „Królowej” z Helen Mirren, aż po… „Minionki” czy prześmiewczego „Johnny’ego Englisha”. Jednak żaden z dotychczas powstałych tytułów nie był tak przekrojowy i szczegółowy jak „The Crown”. Netflix od początku nie stronił od kontrowersyjnych tematów. Otwarcie opowiadał o problemach małżeńskich Windsorów, wstydliwych rodzinnych sekretach i trudnych emocjach skrywanych pod strojnymi sukniami i kosztowną biżuterią.

Mimo to mówi się, że królowa Elżbieta II należała do grona wiernych widzów serialu, a pierwsze odcinki zaskarbiły sobie nawet jej sympatię. Do zasiadania przed ekranem przyznał się także książę Harry. „»The Crown« powoduje u mnie zdecydowanie mniej dyskomfortu niż to, co prasa pisze o mojej rodzinie, mojej żonie, o mnie... Nie udają, że prezentują fakty, to jest fikcja luźno oparta na prawdzie. Daje ogólne pojęcie o tym, jaki jest ten styl życia, jaka presja wiąże się z przedkładaniem obowiązków i służby ponad rodzinę” – wyznał w jednym z wywiadów.

Nowy sezon „The Crown” budzi niepokój w Pałacu Buckingham. Rodzina królewska podkreśla, że hit Netfliksa to „serial dramatyczny, a nie dokumentalny”

Produkcja Netfliksa może liczyć na nieco mniej entuzjazmu ze strony najstarszego syna Elżbiety II. Dziennik „The Telegraph” donosi, że otoczenie królewskiej pary jest zaniepokojone sposobem, w jaki „The Crown” ukaże pierwsze małżeństwo monarchy. Nowe odcinki zostały bowiem osadzone w okresie, kiedy między Karolem i Dianą toczyła się medialna batalia. W związku z tym źródła powiązane z pałacem robią wszystko, aby przypomnieć poddanym, że „mają do czynienia z serialem dramatycznym, a nie dokumentalnym”. Co więcej, pragną podkreślić, że przedstawione wątki są „fikcyjne i mocno przerysowane”, aby podkręcić dramaturgię serialu. Dziennikarze dotarli także do przyjaciela Karola, który stwierdził, że produkcja „wyzyskuje” rodzinę królewską. Jego zdaniem Netflix „nie ma żadnych skrupułów”, a widzowie zapominają, że patrzą na „prawdziwych ludzi i prawdziwe życie”.

Książę Harry przekłada premierę swojej autobiografii. „Chce usunąć pewne fragmenty dotyczące królowej” >>

Piąty sezon „The Crown” zabierze widzów do lat 90. Na ekranie zobaczymy między innymi konsekwencje pożaru, jaki w 1992 objął część zamku w Windsorze i moment, w którym Karol i Diana ogłaszają separację. Jednak na tym pasmo nieszczęść się nie kończy. Subskrybenci Netfliksa będą także świadkami rozwodu księżniczki Anny czy wybryków Sarah Ferguson. Sama królowa nazwała ten rok „annus horribilis”. Z kolei kolejne lata zapewniły scenarzystom materiał w postaci głośnych telewizyjnych wywiadów (przygotowania do nich widzimy w zwiastunie serialu), dwóch rozwodów i tragicznej śmierci Lady Di.

Wydawać by się mogło, że „The Crown” nie powinno powodować u Windsorów przyspieszonego tętna. W końcu w księżną Dianę wcieliło się już łącznie 10 aktorek. Elizabeth Debicki jest 11. osobą na liście. Wcześniej do kin weszły między innymi „Diana” z Naomi Watts czy „Spencer” z Kristen Stewart, które również nie przedstawiały życia księżnej w różowych barwach. Jednak nie da się ukryć, że serial Netfliksa do tej pory przyciągał przed ekran nieporównywalnie większe rzesze widzów. Zapewne podobnie będzie w przypadku piątego sezonu, który zadebiutuje na platformie już 9 listopada, co w pewnym stopniu uzasadniałoby popłoch wśród royalsów.