Magdalena:
Bilet z nadrukiem JFK uśmiechnął się do nas przyjazną ceną, więc gdy plastikowy przyjaciel każdej kobiety połechtany czterocyfrowym pinem nie zaprotestował, znaleźliśmy się w drodze po przedsmak Xmasowego szaleństwa.
Nie kryłam obaw. Telewizyjne relacje z występu Sandy wyglądały groźnie. Okazało się jednak, że licho czaiło się znacznie bliżej. Lotniskowa mgła z podkrakowskich Balic opóźniła odloty i ukradła walizkę. Szczególnie to drugie w perspektywie taaakich zakupów popsuło nasz humor na początku eskapady.