30 maja, Nike+ Free Run, czyli dzień próby. 10 niezależnych tras na różnych odległościach. Bez mierzenia czasu, bez medali dla najlepszych, bez ciśnienia. Każda uczestniczka miała tylko jeden cel: dobiec do mety. I dobrze się przy tym bawić. Nie będę ukrywać, lekki stres był. W dobre dni jestem nawet w stanie pokonać 10-12 kilometrów, ale po ponad miesiącu intensywnych treningów marzyłam już tylko o dniu bez ćwiczeń (tak, nawet ja!). Okazało się jednak, że niepotrzebnie się martwiłam.

Każda grupa startowała z innego miejsca w Warszawie. O tej samej godzinie! Niektórzy zaczynali bieg spod Pałacu Kultury, Zoo, inni z Królikarni, czy Parku Skaryszewskiego. Metę zorganizowano w Arkadach Kubickiego, ale o tym zaraz. Gdy wybiła 17.30 prawie 1000 osób ruszyło w kierunku Starego Miasta. Chodniki, parki, czasem ulice - to  była nasza droga. Nie chodziło o pokonywanie rekordów, tylko o spokojny bieg w grupie. Mimo że przez cały dzień utrzymywało się słońce i wysoka temperatura, Matka Natura zrobiła nam mały psikus. Tuż po wystartowaniu zaczął padać wiosenny deszcz. Jednak nikt nie odważył się zatrzymać, dziewczyny twardo pokonywały kolejne kilometry. Nie obyło się też bez małych przystanków, np. na dodatkowe rozciąganie, czy w oczekiwaniu na zmianę sygnalizacji świetlnej. Wszędzie budziłyśmy spore zainteresowanie. Piesi nas dopingowali, niektórzy nawet robili nam zdjęcia. Mimo zmęczenia wszystkie dobiegłyśmy do Arkad z uśmiechem na twarzy. Na miejscu czekało na nas sporo niespodzianek. W ogrodzie wybudowano specjalną strefę, gdzie każda z nas mogła spróbować swoich sił w ćwiczeniach na szarfach, kole, linach, czy poskakać na trampolinie! Hitem było tworzenie piramid z chłopakami z Alter Trio oraz krótki kurs z boksowania. Na koniec zaplanowano jeszcze jedną atrakcję - koncert Curly Heads. 

To była magiczna sobota!

#LepszaJa