Media społecznościowe nieustannie promują nienaturalny i przerysowany ,,idealny” wygląd. Jednak coraz częściej pojawiają się głosy, które z przekonaniem mówią: less is more! To idea, która podkreśla prostotę i naturalność indywidualnej urody. Więcej na temat trendu less is more w rozmowie z Anną Bulwicką, kosmetolożką i właścicielką jednej z klinik.

Na czym polega trend less is more?
Anna Bulwicka: Less is more to myśl, która przenika do wielu dziedzin życia m.in.: architektury, mody, makijażu czy medycyny estetycznej. Opiera się ona na przekonaniu, że prostota i minimalizm mogą przynieść więcej wartości i satysfakcji niż nadmiar działań i rozwiązań. W kontekście medycyny estetycznej oznacza to dążenie do podkreślenia naturalnego piękna pacjenta, a nie jego całkowitej zmiany.
Less is more w estetyce i zdrowiu skóry to zrozumienie, że skóra, jak każdy inny organ, ma swoją naturalną równowagę i funkcje, które należy szanować. Chociaż przesadne i agresywne zabiegi mogą przynieść natychmiastowe rezultaty, często wiążą się one z ryzykiem dla zdrowia i długoterminowego dobrego wyglądu skóry.
Dlaczego nurt less is more stał się tak popularny?
Anna Bulwicka: W obecnych czasach jesteśmy wręcz bombardowani obrazami doskonałości, która często jest praktycznie nieosiągalna. Ciągły nacisk na wypracowanie idealnego wyglądu prowadzi do frustracji i niskiego poczucia własnej wartości. Trend less is more jest reakcją na tę presję. Wielu ludzi zaczęło doceniać naturalne piękno i unikać nienaturalnych, przerysowanych efektów, które mogą wynikać z niektórych procedur estetycznych.
Jak na tę zmianę reagują kobiety?
Anna Bulwicka: Kobiety zaczynają dostrzegać, że prawdziwe piękno nie polega na wyglądaniu jak fotomodelka, ale na byciu najlepszą wersją siebie. To, co kiedyś było postrzegane jako ,,wada”, np. piegi, przebarwienia czy nierówna cera, teraz jest celebrowane jako unikalny atrybut. W medycynie estetycznej jesteśmy świadkami większego nacisku na zabiegi, które uwydatniają naturalne piękno pacjenta. Powoli odchodzimy od maskowania i drastycznych zmian.
Jaki wpływ ma less is more na rynek medycyny estetycznej?
Anna Bulwicka: Zdecydowanie widzimy przesunięcie się w kierunku mniej inwazyjnych procedur, które mają na celu poprawę, a nie przekształcenie. Pacjenci szukają zabiegów, które są bardziej subtelnymi akcentami, a nie drastycznymi zmianami. To zmienia podejście w naszej branży – edukujemy pacjentów o naturalnych rozwiązaniach i pomagamy im poczuć się pewnie w swojej skórze.
Less is more wynika z przemian światopoglądowych, czy może to kolejna ,,faza” na rynku medycyny estetycznej, która również przeminie?
Anna Bulwicka: Myślę, że na filozofię less is more miały wpływ obie wspomniane przyczyny. Z jednej strony, obserwujemy globalny zwrot w kierunku akceptacji siebie i różnorodności. Ludzie są bardziej świadomi i akceptują różne formy piękna. Z drugiej strony, jak w każdej branży, moda i trendy się zmieniają. Jednak mam nadzieję, że docenianie naturalnego piękna to coś, co zostanie z nami na stałe, ponieważ widzę pozytywne efekty tego poglądu. Bardzo często kontaktują się ze mną klientki, które zdecydowały się na delikatne, regenerujące i pielęgnujące zabiegi. Podkreślają, że odzyskały zdrową i piękną skórę, co oczywiście przekłada się na ich dobre samopoczucie i pewność siebie. Czują się dowartościowane, ponieważ mogą błyszczeć swoim własnym naturalnym pięknem. Ich satysfakcja jest najlepszym wyznacznikiem słuszności trendu less is more!

Trend less is more w medycynie estetycznej niewątpliwie przyczyni się do kształtowania przyszłości tej dziedziny. Większy nacisk na zdrowie skóry, indywidualizm i naturalność zamiast jednolitych kanonów piękna to kierunek, który wyznacza nowe standardy i podnosi jakość usług medycyny estetycznej.