Nie mów, że jesteś tu tylko na chwilę, bo od razu obleje cię tsunami współczucia. Chorwaci wyznają zasadę „polako, polako”, czyli „powoli powoli” i odnosi się ona do wszystkich sfer życia. Być tu tylko przejazdem i nie stracić poczucia czasu oraz głowy dla widoku spokojnego morza? My tym razem przyjechaliśmy tylko na moment, ale intensywny i będziemy przemieszczać się autem, które zdecydowanie więcej wspólnego ma z szybkością. Przed nami 4 dni chorwackiego słońca i prosty plan: zebrać jak najwięcej wrażeń. (Na ten nasz pośpiech Chorwaci pewnie westchnęliby litościwie „Poljaci, Poljaci”, czy „Polacy, Polacy”).

Lądujemy w Zagrzebiu. Na parkingu czeka na nas nowa Kia XCeed - miejski crossover w kolorze Quantum Yellow, który mieni się we wciąż gorącym wrześniowym słońcu. Z profilu uwagę przykuwa długa maska, która przechodzi płynnie w przysadzisty tył, co nadaje autu sportową sylwetkę. Wnętrze auta to prawdziwa designerska perełka: praktyczność, wygoda i nowe technologie łączą się tutaj wysokiej jakości materiałami i prawdziwymi doznaniami estetycznymi. Ale nie tylko tapicerka w sześciokąty przypominające plaster miodu, żółte wykończenia i czarne eleganckie obicia ze skóry zwróciły naszą uwagę. Kia wrażenie robi też z zewnątrz - miodowym kolorem wyróżnia się na drodze i na długo zapada w pamięć.

Mamy do przejechania 350 km. Niemało, ale powinno być wygodnie. Nowy CUV (od Crossover Utility Vehicle) choć prezentuje się bardziej dynamicznie niż klasyczne SUV-y, oferuje równie przestronne wnętrze.

Podwyższona pozycja za kierownicą zapewnia lepszą widoczność niż w typowych hatchbackach. A na chorwackiej trasie będzie na co popatrzeć! Zatrzaskujemy drzwi naszej maszyny. Odpalamy muzykę. Samochód pracuje cicho, a system nagłośnienia firmy JBL pozwala wydobyć możliwości dzięków. Na pierwszy ogień idzie Presley i jego „My way”:

“I've lived a life that's full.
I've traveled each and every highway
And more, much more than this
I did it my way

__________________

Życie przeżyłem pełnią sił
I wszystkich świata dróg zaznałem
Co więcej
Żyłem tak jak chciałem

Ośmielające, panie Presley. Zatem pokonajmy tę drogę po swojemu!

Pocztówka z raju, czyli Jeziora Plitwickie

Pierwszy przystanek robimy w Parku Narodowym Jezior Plitwickich. 16 jezior i 90 wodospadów połączonych 18 kilometrami kładek tworzy jedno z najpiękniejszych miejsc w Chorwacji, wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Docieramy pod bramy parku po 16, więc zostaje nam skrócony wariant zwiedzania: trasa E. Naszego żółtego XCeeda  zostawiamy na parkingu przy wejściu 2. i ruszamy na szlak. Przed nami przejazd łodzią przez jezioro Kozjak, spacer wzdłuż Górnych Jezior do Labudovac i do dworca kolejowego. To około dwie godziny wędrowania po bajkowej krainie wśród turkusowych, krystalicznie czystych jezior, kaskad wybijających hymn relaksu i zieleni tak soczystej, że można by ją spijać.

Ja chłonę. Marcin filmuje. Jestem pod wrażeniem, jakie detale wynajduje do schwytania w kadr. Sama nie zwróciłabym uwagi na spektakl światła, który rozgrywał się gdzieś między liśćmi tuż nad linią mojego wzroku.  - Jak myślisz - pytam - czy fotografowanie przeszkadza w podziwianiu, czy właśnie wzmaga zmysł obserwatora? - Oczywiście, że przeszkadza! - Zaskakuje mnie stanowczością. -  Zamiast skupiać się na chwili, myślisz o tym, co pokażesz innym. Nie przeżywasz dla siebie. Przekonał mnie. Zamieniam się więc w samo patrzenie.

Przed nami jeszcze 180 km do hotelu w Szybeniku.  Droga mija wygodnie i bezpiecznie. Do hotelu D-Resort jedziemy XCeedem, pod którego maskę trafił silnik 1.6 T-GDi o mocy 204 koni mechanicznych. Nie jest to polako, polako…. Dzięki nowym elementom zawieszenia, crossover marki Kia jest bardziej komfortowy i prowadzi się pewniej niż tradycyjne modele typu SUV. Wspomaganie układu kierowniczego zostało tak zmienione, by zapewnić szybszą początkową reakcję na komendy wydawane kierownicą. Nieznacznie zwiększono też siłę wspomagania układu kierowniczego, aby zapewnić jego lżejszą pracę, co ogranicza zmęczenie kierowcy na dłuższych trasach. Nasza Kia ma też system autonomicznego hamowania z funkcją wykrywania pieszych i asystenta utrzymania pasa ruchu. W sam raz na ten odcinek, po dzisiejszym wysiłku.

Rafting, przygotuj się na falę endorfin

Drugiego dnia spokój jezior zamieniliśmy na żywiołowość rzeki Cetiny. Dojeżdżamy do Omiša. To miasto wygrało położenie na loterii! Znajduje się nad Adriatykiem przy ujściu rzeki Cetiny, która tworzy kanion u podnóża skalnego masywu Mosor. Obłęd!

Samochód zostawiamy na parkingu (tym razem wybraliśmy XCeeda 1.4 T-GDi o mocy 140 KM z manualną skrzynią biegów i w kolorze blue flame) i ruszamy busem w górę rzeki. Wkładamy kapoki, kaski, w dłonie chwytamy wiosła i ruszamy na wodę. Przed nami 3-godzinny rafting, który zaczyna się spokojnie, mkniemy pontonem podziwiając korytarze z drzew i odbijające się w wodzie słońce. Zdążyłam pomyśleć „jaki spokojny ten spływ” i że „chyba potrzebuję mocniejszych wrażeń”, gdy zdarzyła się… bomba! Ponton wierzgał na spienionym nurcie, łup! - rzeka chlusnęła w twarz orzeźwiającą wodą, nurt obracał nami wokół własnej osi, a ja przekonałam się, że potrafię wydobywać z siebie tak wysokie dźwięki, o jakie nigdy bym się nie podejrzewała. Zalewa nas nie tylko woda, ale też endorfiny. (Panie Elvisie, a czy raftingu w Chorwacji, pan próbował? Co za strata!).

Na koniec wskakujemy do wody. Odczuwam najprostszą formę radości. Uśmiech pojawia się sam. Beztroska. Jeśli miałabym zmontować teledysk ze swojego życia, to pojawiałaby się w nim właśnie ta stopklatka z Chorwacji.

Zjazdy na (adrena)linie

Była woda, było pływanie, przyszedł czas na powietrze i latanie - na linie 150 metrów nad ziemią z prędkością 65 km/h. Mowa o zipliningu, czyli zjeździe tyrolką. Znów podjeżdżamy naszym XCeedem do Omiša.

Uzbrojona w kask i uprząż, staję na platformie nad przepaścią. Dookoła niesamowite górskie widoki, pode mną kanion. Instruktor tłumaczy, na czym polega hamowanie, ale jestem tak przejęta, że nie wszystko do mnie dociera. Mogę jeszcze zrezygnować. Ja? Niemożliwe. Ziuuuu. Pędzę jak nasz XCeed po autostradzie, pode mną przestrzeń wysokości jednego z warszawskich drapaczy chmur. Czuję wiatr we włosach i w butach. Do głowy przychodzą mi same niecenzuralne słowa i banały w stylu "życie jest piękne". Uśmiecham się w sposób niekontrolowany. Jakaś kropla spływa po policzku. Nie ze strachu, a raczej z zachwytu. Całe szczęście  w tych warunkach  łzy schną od razu. Panie Presley, te zjazdy na linach, to jest dopiero pełnia wrażeń!

Jakby przeżyć było mało, ruszamy do Dubrownika jedną z najpiękniejszych tras widokowych w Chorwacji. Jedziemy wąskimi serpentynami wzdłuż wybrzeża, przejeżdżamy wydrążone w skałach tunele, zahaczamy o Bośnię i Hercegowinę.

Jak to auto płynie, jak miękko wchodzi w zakręty, a jednocześnie nie absorbuje uwagi, dzięki czemu pozwala cieszyć się tym, co oferuje krajobraz za oknem. Końcówkę trasy pokonujemy już po zmroku. Czuję się trochę jak w statku kosmicznym. Dotykowy ekran systemu multimedialnego o przekątnej 10.25” znajduje się wysoko na desce rozdzielczej i na jednej wysokości z cyfrowymi zegarami. W dolnej części konsoli obok siebie znajdują się przyciski i pokrętła do sterowania głośnością, ogrzewaniem i wentylacją - wszystko można kontrolować niemal bez odrywania wzroku od drogi.

Spróbować, przeżyć, doświadczyć

Ostatni poranek wita nas obłędnym widokiem na morze i Dubrownik. Choć goni czas, próbuję nacieszyć oczy tym widokiem. Niech zarejestruje go taśma pamięci i odtwarza w jesienne wieczory.

Było intensywnie, spektakularnie, smacznie i beztrosko. Na najwyższych obrotach i do pełna. Po swojemu. Presley byłby z nas dumny. A Kia XCeed pasowała do tego idealnie. Stylowy, wyrazisty i nowoczesny crossover przewiózł nas komfortowo przez wszystkie chorwackie atrakcje.