W latach 60. chodziło o miłość, pokój i względną sprawiedliwość. Młodzi ludzie protestowali w różnych miejscach zachodniego świata, po pół wieku zostały z tego tylko ubrania: kwieciste sukienki, szerokie nogawki spodni, ogólnie – większy luz. W latach 70., gdy kończyła się wojna w Wietnamie, hipisowskie fasony zaanektowali paryscy projektanci, a w skali świata z postulatów sprzed dekady jako tako miała się jedynie miłość. W latach 80., kiedy między Wschodem a Zachodem trwał wyścig zbrojeń, projektantka Katharine Hamnett poszła na spotkanie z Margaret Thatcher w T-shircie z napisem: „58% Don’t Want Pershing” („58 proc. z nas nie chce pershingów”). Prawie dwie dekady później przypomniała jej o tym na przyjęciu — była premierka Wielkiej Brytanii odparła: „Musiałaś być okropnie szczęśliwa, moja droga”. W 2018 roku Hamnett wypuściła koszulki „Cancel Brexit”. Też nie pomogło.

Noś, co chcesz

24 lutego 2022 roku Putin zdecydował o zbrojnym najeździe na Ukrainę. Nad ranem zaczęła się wojna, tym razem w kraju, który graniczy z Unią Europejską i NATO. W Mediolanie trwał fashion week. Wyczekiwany przez branżę mody, bo do kalendarza pokazów wrócił Gucci, bo Matthieu Blazy miał zaprezentować pierwszą kolekcję dla Bottegi Venety, bo wciąż budzi ciekawość duet Miuccia Prada i Raf Simons. Pokaz Prady zaczynał się tego dnia o 14.00. Białe koszulki z logo, transparentne spódnice z delikatnych tkanin, marynary, wełniane swetry, śmieszne frędzle przy paltach w jodełkę, trochę czerni, dużo wiosny. Projektanci chcieli uczcić przebudzenie po pandemii. Zawczasu ułożyli przekaz: „Chcesz znowu żyć, inspirować się, uczyć się z życia innych ludzi”. W nowym kontekście troszkę niestosowny, więc w materiałach dla dziennikarzy dopisali: „Nasze wielkie przebudzenie zostało przerwane przez inwazję Rosji na Ukrainę i rozpoczynającą się wojnę, ale istota pozostaje bez zmian: noś, co chcesz”.

Podczas protestów w 1968 roku Miuccia Prada na demonstracje wkładała ciuchy z paryskich butików i bransoletki ze szmaragdami. Kolegowała się z komunistami, ale była zbyt bogata, żeby dostrzec, że coś tu może nie pasować. Przed jej pokazem 24 lutego 2022 roku przeciw wojnie w Ukrainie protestowało kilkanaście osób. Imran Amed, szef serwisu Business of Fashion, zwrócił uwagę, że pozowały one jak do zdjęć street style. Młodzi fani mody przyglądali się im przez obiektywy telefonów – a nuż złapią Kim Kardashian. Większa grupa protestujących zebrała się na Piazza del Duomo, największa – w internecie. Internauci całego świata pod postami z fashion weeków (po Mediolanie był Paryż) apelowali do twórczyń i twórców mody o wsparcie dla Ukrainy. Pojawiły się głosy, że w obliczu wojny należałoby odwołać pokazy.

Nieprzyjemne zapachy

Jak pewnie wszyscy, czuję dyskomfort, gdy zamiast zajmować się choćby śladową pomocą, robię to, co normalnie – w moim wypadku pracuję nad wcześniej zaplanowanymi tekstami. Jednocześnie, to podobno też typowe, w normalności chronię się przed lękiem. Wracam do zaczętej przed wojną lektury – niedawno wydane „Lata” Annie Ernaux to autobiograficzna powieść o życiu we Francji od lat 50. XX wieku do drugiej dekady XXI, znakomita rzecz o związkach wielkiej historii z małym życiem. „Wojny na świecie biegły swoim torem. Zainteresowanie nimi było odwrotnie proporcjonalne do czasu ich trwania i odległości, która nas od nich dzieliła, przede wszystkim zaś zależało od tego, czy brały w nich udział kraje Zachodu. Nikt nie pamiętał, od jak dawna Irańczycy i Irakijczycy wzajemnie się zabijają, a Rosjanie próbują zapanować nad Afganistanem – pisze Annie Ernaux. – Najchętniej wszędzie widziałoby się oenzetowskie błękitne hełmy, żeby na świecie zapanował wieczny pokój. Byliśmy cywilizowani, coraz bardziej dbaliśmy o higienę i pielęgnację ciała, używaliśmy specjalnych produktów, żeby odpędzić od siebie nieprzyjemne zapachy i usunąć je ze swojego mieszkania. (…) Było nam do śmiechu”. Miesiąc wcześniej mogłabym ten fragment przeoczyć, teraz podkreśliłam. Przy specjalnych produktach, które mają odpędzić nieprzyjemne zapachy, wkleiłam żółtą karteczkę, żeby nie zgubić tej myśli.

Solidarność

Nie tylko wielka moda, lecz także ta codzienna, niezbyt przemyślana – służy właśnie odpędzaniu nieprzyjemnych zapachów czy – ściślej – widoków. W wojnie, którą Putin wytoczył Ukrainie, kraje Zachodu na razie nie są na froncie. Jednak nie zostały obojętne. „Branża mody nie może działać tak, jakby wszystko było normalnie – napisał w pierwszych dniach wojny Imran Amed. – Możemy pokazać solidarność z narodem ukraińskim. Możemy izolować Rosję, by wywrzeć presję na Putina, by zakończył wojnę”. Fashion weeki dobiegły końca bez zmian w harmonogramie, kilka dni potem, 13 marca, wręczeniu twórcom telewizyjnym nagród BAFTA towarzyszyła tradycyjna gala pysznych sukien, ale nie oznacza to, że moda milczy. Do organizacji wspierających Ukrainę popłynął strumień pieniędzy. Grupa LVMH przekazała pięć milionów euro na rzecz Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża, Louis Vuitton – milion euro na konto UNICEF. Agencja ONZ ds. uchodźców UNHCR dostała wsparcie od grupy Kering, Acne Studios, Max Mary, po 500 tysięcy euro od Valentino i Armaniego, 500 tysięcy dolarów od Gucci. Ganni przekazał 100 tysięcy koron duńskiej radzie ds. uchodźców na rzecz Ukrainy, Prada wsparła UNHCR, Burberry – Brytyjski Czerwony Krzyż, Chanel – dwie organizacje zajmujące się uchodźcami. Co ważne, zachodnia moda zniknęła z Rosji. Nie od razu, ale ostatecznie poważni gracze, luksusowi i sieciówkowi, zawiesili interesy z Putinem. Obserwatorzy zwracają uwagę, że zamknięcie sklepów, nawet internetowych, to nie to samo co wycofanie się z rosyjskiego rynku. Raczej coś, co działo się w pierwszych lockdownach – zamknięcie w oczekiwaniu na rozwój sytuacji. Złośliwi dodają, że Rosja odpowiada za dwa- -trzy procent rynku towarów luksusowych, więc marne to wyrzeczenie. Jednak nie zaprzeczają, że gest niebagatelny.

Gest

W czasach social mediów (w Rosji wyłączonych z powodu zaostrzenia cenzury, nazywanego przez rosyjskie media ustawą o zapobieganiu fake newsom) gest ma znaczenie większe niż kiedykolwiek. Nawet jeśli w warunkach wojennych blednie, bo wywieszenie flagi, ubranie się w żółto- -niebieskie stroje czy pójście na demonstrację ani nie powstrzymuje wojsk, ani nie daje schronienia uchodźcom, to ciągle ma sens. Pozwala wierzyć Ukrainkom i Ukraińcom, że świat jest po ich stronie. Podczas pokazów w Mediolanie i Paryżu Giorgio Armani wyłączył muzykę, Rick Owens zmienił na poważną, na pokaz Balenciagi Salma Hayek ubrała się na żółto-niebiesko, a influencerki zapewniały, że gdyby nie podpisane wcześniej kontrakty na stylizacje, przez cały tydzień robiłyby to samo. Najmocniejszy w geście okazał się Demna Gvasalia, dyrektor artystyczny Balenciagi. Szykowany od miesięcy mroczny pokaz nawiązywał do katastrofy klimatycznej, ale oglądany teraz mógł – przy zachowaniu stosownych proporcji – przywołać skojarzenie ze zmarzniętymi ludźmi uciekającymi z Ukrainy. Demna, który jako chłopiec uciekał z rodzicami z Gruzji atakowanej przez Rosję, rozdał gościom koszulki w barwach ukraińskiej flagi i powiedział, że medium nie ma wpływu na przesłanie. „Moda nie ma teraz znaczenia. Znaczenie ma przekaz, czyli miłość i pokój, a moda musi zająć mocne stanowisko w tym kryzysie” – oświadczył. Ponad trzy tysiące osób – projektantów, stylistów, fotografów – podpisało się pod listem otwartym na stworzonej przez studentów Central Saint Martin platformie 1 Granary. „My, niżej podpisani, prosimy biznes mody, by stał za Ukrainą i twardo potępiał rosyjską inwazję – piszą autorzy listu. – Żądamy, by nasze rządy egzekwowały surowe sankcje i pomogły zapewnić Ukrainie wolność, demokrację i suwerenność. Społeczność modową i wpływowe domy mody prosimy, by nie milczały i oferowały praktyczną pomoc”.

Pomoc

O tym, jak wygląda praktyczna pomoc, przekonujemy się w Polsce. Dyżurujemy na dworcach. Robimy kanapki, gościmy uchodźców w mieszkaniach. Świat mody, w którym zresztą od lat pracują Ukrainki i Ukraińcy, zmienił temat. Zniknęła jak na razie frywolność. Instagramowe relacje wpływowych osób mówią głównie o produktach, które są akurat potrzebne do jednej z setek pilnych zbiórek. Marki angażują się w pomoc finansową. LPP, nasz rodzimy gigant, zawiesił działalność w Rosji i przeznaczył 20 milionów złotych na pomoc dla uchodźców. Fundacja LPP przekazała potrzebującym nowe ubrania. CCC wysłał do Ukrainy ponad 10 tysięcy par nowych butów, a poza tym odzież, koce i inne potrzebne rzeczy. W pierwszy weekend po wybuchu wojny wiele firm, m.in. Chylak, Le Petit Trou, Magda Butrym, 303 Avenue, Orska, Jemioł, Le Brand, Jagg Jewels, zdecydowało się przekazać organizacjom pomocowym dochód ze sprzedaży. Ania Kuczyńska do odwołania wpłaca 20 proc. z każdego zakupu UNFPA – organowi ONZ prowadzącemu w Ukrainie działania związane z ochroną praw kobiet. L37 i Laurella zorganizowały zbiórki darów i ich przewóz na polsko-ukraińską granicę. Elementy dostarczyły tam śpiwory. Balagan przez cały marzec 10 proc. z marży przelewał organizacjom działającym na rzecz uchodźców. MODIVO S.A. właściciel spółek  eobuwie.pl i Modivo wpłaciło 250 tysięcy złotych na Polską Akcję Humanitarną, zaoferowało też m.in. odzież i obuwie Centrum Pomocy Migrantom. 303 Avenue zaproponowało osobom z Ukrainy pracę w szwalni w Wyszkowie, a Monnari udostępniło w Łodzi pokoje 40 matkom z dziećmi. The Odder Side odwołało wiosenną kampanię marki i wpłaciło zaplanowane na nią pieniądze PAH. Przykładów przybywa każdego dnia. I wygląda na to, że będzie przybywać. Dobrze, bo w tej wojnie nie chodzi o jednorazowe akcje, lecz długofalową pomoc. Wszyscy, odbiorczynie, odbiorcy, twórczynie i twórcy mody, musimy zrobić miejsce dla gości.

Nadzieja

Moda od lat próbuje przekazać światu, że chodzi jej o dużo więcej niż fasony. Deyan Sudjic, autor błyskotliwych książek i do 2020 roku dyrektor londyńskiego Design Museum, napisał kiedyś, że moda zawładnęła masową wyobraźnią do tego stopnia, że pociąga za wszystkie sznurki współczesnego życia. Przez dekady propagowała słuszne idee, sama pozostając w konserwatywnym piekiełku. W ostatnich latach przegrupowuje własne szeregi tak, by być przyjazna kobietom, osobom LGBT+ i o innym niż biały kolorze skóry. Teraz, gdy świat zachwiał się najmocniej od II wojny światowej, już na dobre wtórny stał się spór o wygląd. Dziś chodzi o mocny manifest i realną pomoc. Co zatem z pokazami, zakupami i całym tym targowiskiem próżności? Po zakończeniu miesiąca mody Imran Amed z Business of Fashion zaprosił do podcastu eksperta nad ekspertami – Tima Blanksa. „Piękno w mrocznych czasach jest jeszcze ważniejsze niż zwykle. Daje nadzieję, że nadejdzie lepszy dzień” – powiedział Blanks.