Me too - jak cały ruch odbił się na modzie?

Czarne protesty na ulicach polskich miast, czarne suknie na ceremonii Złotych Globów i białe róże na rozdaniu Grammy. Ale przekaz ten sam: „Time’s up”. „Czas się skończył. Koniec nierówności płac, dyskryminacji, molestowania. I nadużywania siły” – oznajmiła wokalistka Janelle Monáe, otwierając doroczną galę przemysłu fonograficznego.

Tabu dotyczące ukrywania nadużyć siły i przemocy na tle seksualnym zostało przełamane również dzięki viralowemu hashtagowi #metoo. Od wybuchu afery w listopadzie ubiegłego roku ujawniło się aż 70 ofiar samego tylko Weinsteina.

„Możemy tworzyć kulturę” – mówiła Monáe. „Ale możemy też naprawiać kulturę, która nam szkodzi”. 

Me too w modzie


Niestety, modzie też przydałaby się naprawa. Choć trudno w to uwierzyć, istnieją projektanci, którzy otwarcie potępili coming outy ofiar nadużyć.

„Nie chcesz, żeby ściągano ci majtki? Nie zostawaj modelką!” – poradził na łamach magazynu „Numéro” 84-letni Karl Lagerfeld.

„Dołącz do zakonu, tam na pewno znajdzie się miejsce”. Nic dziwnego, że wypowiedź dyrektora kreatywnego Chanel wywołała lawinę oburzenia. Rose McGowan, która jako jedna z pierwszych odważyła się wytoczyć oskarżenie przeciwko Wein­stei­no­wi, wezwała do #chanelboycott, a ­komentarz projektanta nazwała „odrażającym”. Ale to nie koniec. W głośnym wywiadzie dla „Washington Post” Stefano Gabbana stwierdził, że w jego rodzinnych stronach problem wykorzystywania seksualnego nie istnieje. „Kto w rodzinie nosi spodnie?” – pytał retorycznie projektant. „We Włoszech to zawsze kobieta” – zażartował na temat ojczyzny Silvio Berlusconiego, w której skalę nadużyć seksualnych wobec kobiet ocenia się najgorzej w Europie. Tylko że poza nim mało kto się zaśmiał.


Kiedy do mediów zaczęły spływać niezliczone oskarżenia o molestowanie dotyczące czołowych fotografów – Bruce’a Webera, Mario Testino, Terry’ego Richardsona i Patricka Demarcheliera (każdy z nich zaprzeczył) – czołowe wydawnictwa, jak Condé Nast, i marki, takie jak Burberry, Michael Kors czy Stuart Weitzman, wystosowały oświadczenia zapowiadające wycofanie się ze współpracy z nimi. Koncerny LVMH i Kering posunęły się o krok dalej i ogłosiły wspólnie stworzony statut, w którym zawarły nowe zasady chroniące pracowników każdej z ich 33 marek, łącznie z modelkami. Efekt? Za kulisami pokazów pojawiły się prywatne przebieralnie, coraz częściej obecny jest psycholog. „Nieważne, czy ktoś skorzysta z jego pomocy” – powiedziała Adwoa Aboah po pokazie domu mody Bottega Veneta. „Liczy się to, żeby był pod ręką, dla wszystkich”. Problem rozwiązany? Zależy, jak na to spojrzeć. Bojkot Hollywood dosięgnął markę Marchesa, której właścicielką jest eksżona Weinsteina, Georgina Chapman. Za to zarówno Lagerfeld, jak i Gabbana pokazali w tym roku po kilka chwalonych przez krytyków kolekcji. Były podziwiane przez gwiazdy światowego formatu i jak gdyby nigdy nic znalazły się w ofercie największych domów handlowych. Problem zamieciono pod dywan, a biznes okazał się ważniejszy niż względy etyczne.


Branża komentuje to na swój sposób – w jesiennych kolekcjach. Zaczęło się od Rafa Simonsa w Nowym Jorku. Na usłanym popcornem, postapokaliptycznym 
wybiegu dyrektor kreatywny Calvina Kleina pokazał wełniane kominiarki i kaptury. Potężne, srebrne rękawice i ochronne trapery, a do nich zakrywające ciało kombinezony niczym u strażaków. Zamaskowanie zmysłowości kobiecej sylwetki to coś, co łączy jesienną kolekcję Belga z tą pokazaną przez Miuccię Pradę w Mediolanie. U projektantki pojawiły się podobne symbole – ochronne buty oversize, syntetyczne tkaniny, bezkształtne sylwetki i neonowe akcenty. Także Alessandro Michele podjął motyw ochrony. Projektant Gucci nie tylko części modelek zakrył twarze, lecz także jednej z nich – Rosjance Unii Pacho­mo­wej – wręczył wierną kopię jej głowy, nawiązując do chrześcijańskiego motywu kefaloforii. Symbol staje się jasny, kiedy dowiadujemy się, że męczennicą dzierżącą własną głowę była święta Solangia, która zginęła, broniąc swojej cnoty. 


Projektanci, którzy pokazali kolekcje w Paryżu, też znaleźli sposób na oddanie ducha czasów. Na ostatnim z tygodni mody nakładane jedna na drugą warstwy wierzchnich kurtek i płaszczy były tak przesadzone, że stały się internetowym memem. Najbardziej absurdalnie wyglądały wielowarstwowe stylizacje Demny Gvasalii w kolekcji Balenciagi, ale ten sam otulający ciało patent wybrali Clare Waight Keller w Givenchy, John Galliano w Maison Margiela czy Chitose Abe w Sacai. Ubrania, które dają poczucie bezpieczeństwa w niebezpiecznych czasach.


Gdy ogląda się jesienne kolekcje, na pierwszy rzut oka widać królową Elżbietę II u Richarda Quinna, wielkie płaszcze u Marca Jacobsa, tłumy gwiazd u Off-White i las u Chanel. Ale pokazów na jesień–zimę 2018/2019 nie sposób wyciągnąć z kontekstu ruchu #metoo. Bo tydzień mody już od dawna nie jest branżową imprezą przeznaczoną wyłącznie dla projektantów i kupców, lecz przestrzenią dialogu na temat polityki, popkultury i kobiecości. Dlatego projektanci zwracają uwagę na równouprawnienie, power dressing i dialog na temat współczesnej fali feminizmu. Pytali: dlaczego kobieta ubiera się tak, a nie inaczej? Dlaczego wszyscy nosimy te stroje, a nie inne? Jak ubranie może nawiązać dyskusję o prawach kobiet? Oczywiście nie są to nowe pytania – moda stawia je światu od zawsze. Tylko że teraz świat rozpaczliwie poszukuje na nie odpowiedzi. "Ubrania mają dać poczucie bezpieczeństwa w niebezpiecznych czasach" - to tylko jedna z nich.