Przeglądając nasze recenzje z pokazów MMC, na pewno zwróciliście uwagę, że polscy projektanci zapraszają swoich gości na pokazy w niezwykłe miejsca. Był już wybieg na jednym z najmodniejszych punktów imprezowej mapy Warszawy, czyli Nocnym Markecie, było studio fotograficzne, a nawet 42. piętro wieżowca. Tym razem duet także nie zawiódł i swoją najnowszą kolekcję pokazał w klasycystycznym pałacu Królikarnia, gdzie obecnie swoją siedzibę ma Muzeum Rzeźby im. Xawerego Dunikowskiego. Pod samo wejście można się było przejść krętymi ścieżkami w parku albo podjechać meleksem - tak, dokładnie takim, jaki wozi turystów po Starym Mieście. We wnętrzu z kolei rozłożono perskie dywany i wzorzyste poduszki - wcześniej były one częścią wystawy Karoliny Breguły o Tajwanie "Skwer", a reżyserka Kasia Sokołowska wykorzystała je jako scenografia, na której podczas finału usiedli wygodnie modele i modelki.

 

"J'ai conscience", czyli po prostu "Mam świadomość" - tak brzmiało hasło przewodnie pokazu. I chociaż, Ilona Majer i Rafał Michalak kierując się nim, myśleli przede wszystkim o pewnych siebie kobietach, to my mamy wrażenie, że świetnie oddaje ono świadomość duetu w zestawianiu ze sobą faktur, miksowaniu barw i sięganiu po często niełatwe do noszenia fasony. Najnowsza kolekcja MMC na jesień i zimę 2018/2019 to chyba jedna z odważniejszych w dorobku projektantów. Bo chociaż ani eklektyzm ani oversize czy nawet dekonstrukcja nie jest czymś nowym dla duetu, to tym razem wybrzmiały one jeszcze mocniej niż zazwyczaj. Nie ma chyba w Polsce innych projektantów-artystów, którzy z takim wyczuciem czerpią z mody ulicy, jednocześnie tworząc z niej coś tak nowatorskiego. Niebanalne projekty MMC, efektowne fryzury, które bardziej niż upięcia przypominały współczesne rzeźby, dźwięki niepokojącego "Gnossienne No.3"  Erika Satie, wnętrza wspomnianej wcześniej Królikarni -  był to prawdziwy pokaz-performance.

 

Warstwy. To one tworzyły tę kolekcję. Warstwa pierwsza: sportowe staniki nude z napisami, które dzięki takim dziewczynom jak Gigi Hadid czy Kendall Jenner urosły (co wcale nie oznacza, że zakrywają więcej!) do rangi topów. Dalej: welurowe marynarki, przeskalowane koszule, a na to wszystko: peleryny, które trochę chcą być szlafrokami, płaszcze w kratę i nadmuchane puchówki - znak rozpoznawczy MMC - tym razem z obszytymi sztucznym "futerkiem-misiem" kołnierzami.  Na dole: szerokie kuloty z wycięciami po bokach, winylowe lakierowane cygaretki, wielkie spodnie upięte na biodrach, których nie powstydziłby się sam Martin Margiela, rajstopy w dwóch kolorach. Warstwy ułożono na zasadzie fakturalnych kontrastów - mat spotykał się w nich z ultrabłyskiem, szeleszczące folie współgrały z gładkim jedwabiem, a chropowate wełny szły w parze z miękkim sztruksem. Chociaż MMC wierne jest swojej nonszalanckiej estetyce, to widać w ich kolekcji także świadomość (znów to słowo!) trendów. Zwróćcie uwagę na detale. Nie przez przypadek projektanci do spodni doszyli lampasy, sukienki ozdobili morzem frędzli, a przy zamkach doczepili długie materiałowe sznurki.