W supermarkecie Annę Wintour widziano tego dnia po raz pierwszy i pewnie ostatni. Paryski tydzień mody, majestatyczne Grand Palais, a w środku półki z konserwami, kawą, makaronem, płynem do mycia naczyń, mopami... opatrzonymi logo Chanel. Ten wielki karnawał konsumpcjonizmu przygotował Karl Lagerfeld w ramach scenografii do pokazu na jesień–zimę 2014/2015. Modelki zamiast po wybiegu przechadzały się między półkami. Do sklepowych koszyków wkładały produkty spożywcze (szynkę z gustownym napisem „Jambon Cambon” nawiązującym do adresu słynnego butiku marki), przemysłowe (m.in. piły tarczowe), a także pikowane torebki położone na piankowe tacki i oblepione folią niczym supermarketowe sztuki mięsa. Prawdziwy szał zaczął się jednak dopiero, gdy ostatnia modelka opuściła wybieg. Ludzie rzucili się do półek, a Instagram zalała fala zaskakujących zdjęć. Rihanny, która do zapełnionego produktami wózka pakuje płatki Coco Choco, Anny Dello Russo spacerującej z mopem i ze ścierką z napisem „Mademoiselle Privé”. Celebryci i goście pokazu zachłannie zdejmowali wszystko ze sklepowych półek. Wśród nich – nie będę się kryć – ja, pakująca do wiadra od mopa brokatowe perełki do kąpieli i pudełka z kawą. Jak wielki wstyd ogarnął gości, gdy przy kasach musieli wszystko oddać i zadowolić się pudełkiem żelków Chanel... Karl Lagerfeld, na trendy wrażliwy jak sejsmograf, uświadomił całej śmietance świata mody, do jakiego absurdu urosło wielbienie logo. I jak wiele dla logo możemy zrobić.

Koniec obciachu

Kiedy kupowałam na Net-a-porter.com torebkę z emblematem YSL na złotym łańcuszku, zadałam sobie pytanie: „W którym momencie logo na pokaz przestało być obciachem?”. Przecież jeszcze kilka lat temu logomania kojarzyła się z nachalną estetyką lat 90.! Z Jennifer Lopez w dresie z napisem „Adidas” i torbą Murakami Louis Vuitton na ramieniu. Z torbami Saddle Dior zadrukowanymi w pastelowo-różowe napisy. Gdy logo wielkich marek przesiąknęło do estetyki bazarowej, natychmiast stało się znakiem rozpoznawczym podróbek i synonimem złego gustu. Dziś w glorii powraca na wybiegi.

– Jeszcze kilka lat temu fotografowie mody ulicznej pytali ludzi: „Co masz na sobie?”. Dziś nie ma takiej potrzeby – pisze Susie Lau na portalu The Business of Fashion. Każdy szanujący się dom mody ma bowiem w swojej kolekcji torby z logo w rozmiarze XL. Miniaturowe torebki Boy Chanel z przeskalowanym podwójnym „C” momentalnie wyprzedano w butikach na całym świecie. Gigantyczne logo LV zdobi jeden z najnowszych modeli torebek Vivienne Louis Vuitton. Anja Rubik co chwilę fotografuje się z torbą Soho Gucci z ogromnym logo na froncie. Moschino właśnie wypuściło serię toreb, pasków i bransoletek z nazwą marki. Jeszcze kilka lat temu noszenie rzeczy z tak wyeksponowanym znakiem firmowym nie było w dobrym stylu. Akcesoria vintage Moschino można było kupić na eBayu za kilka dolarów. Dziś znalezienie takich samych za kilkadziesiąt dolarów jest niemałym wyzwaniem.