Plotki o angażu polskiego aktora do hollywoodzkiej produkcji wypłynęły w maju 2022 roku. Wówczas Marcin Dorociński dał fanom znać, że przebywa w Londynie, gdzie zaczyna „kolejną (i wielką) przygodę filmową”. Następnych wieści z planu zdjęciowego tajemniczego projektu dostarczył po ponad miesiącu. „Piąty tydzień zdjęć za mną, a i to nie koniec. Nieustannie pozdrawiam z The Big Smoke” – napisał w mediach społecznościowych. Wielbiciele natychmiast przystąpili do śledztwa i doszli do wniosku, że po szachowych zmaganiach z Beth Harmon w „Gambicie królowej” nadeszła pora na kaskaderskie potyczki z Ethanem Huntem. Wkrótce wszelkie wątpliwości rozwiał reżyser siódmej części „Mission: Impossible”. Christopher McQuarrie zamieścił w sieci kadr z Dorocińskim na pierwszym planie, a fani pospieszyli z gratulacjami. Jak przyznał sam aktor, zagraniczna kariera nie zawsze układała się po jego myśli. Na przestrzeni lat miał przegrać wiele castingów i nagrać aż 1200 selftape'ów. Teraz nareszcie cieszy się zasłużonym sukcesem.

Marcin Dorociński zagrał z Tomem Cruisem w „Mission Impossible”. Ile czasu ekranowego dostał polski aktor?

„Kiedy w 1996 roku pojawiła się pierwsza część serii MI, byłem jeszcze studentem Akademii Teatralnej. Toma Cruise widziałem w »Top Gun« i na plakatach u koleżanek, a plan filmowy zza okna przejeżdżając autobusem 119 obok wytwórni przy Chełmskiej. I gdyby ktoś powiedział mi wtedy, że 26 lat później będę grał w ostatnich dwóch częściach sagi o Ethanie Huncie, u reżysera, który napisał scenariusz filmu »Podejrzani« i »Top Gun: Maverick« to powiedziałabym: »nie, to niemożliwe«, popukałbym się po głowie i czym prędzej się oddalił” – napisał Marcin Dorociński, po tym jak dobre wiadomości zostały oficjalnie potwierdzone.

Długi czas nagrywek w stolicy Wielkiej Brytanii i entuzjazm aktora podsyciły apetyt polskich kinomanów. Wszyscy głowili się nad tym, jaką rolę wywalczył sobie nasz rodak. Zagadka została rozwiązana podczas warszawskiej premiery „Mission: Impossible Dead Reckoning”. Uważajcie na spoilery! 

Aktor osobiście zjawił się na premierowym pokazie i przemówił do zgromadzonej na sali publiczności. Niedługo potem widzowie dowiedzieli się, że Dorociński wcielił się w kapitana rosyjskiego okrętu podwodnego. Kilkuminutowa scena z udziałem Polaka otwiera film, a gwiazdor daje z siebie wszystko w każdej klatce. Niestety sekwencja kończy się spektakularnym wybuchem. W prologu widzimy, jak stacjonująca na Morzu Beringa łódź zostaje trafiona torpedą i opada na dno, co prowadzi do śmierci dużej części załogi. Później nie uświadczymy już obecności gwiazdora na ekranie. Dorocińskiemu nie dane było też znaleźć się w kadrze obok idola z młodzieńczych lat. Jednak... jeszcze nic straconego.

Przed startem seansu aktor zapewnił gości, że jego bohater wyjdzie bez szwanku z rakietowego ataku. A to oznacza, że już za rok zobaczymy go w ósmej części hitowej serii. Co więcej, feralny statek ma odgrywać istotną rolę w finałowej misji agenta Hunta. A to oznacza, że fani Marcina Dorocińskiego będą mieć więcej czasu na wiwaty i oklaski, których nie brakowało w trakcie seansu w Warszawie.