„Mała syrenka” od początku wywołuje silne emocje. Jako że mamy do czynienia z live-action, wytwórnia raczej nie zaserwuje nam zaskakujących zwrotów akcji. Podobnie jak w przypadku wcześniejszych prób odświeżenia klasyków animacji, wychowana na bajkach Disneya publiczność dostanie nostalgiczną powtórkę z rozrywki. Wiadomo jednak, że nie wszystkie sceny zostaną odtworzone 1:1. Tak jak Emma Watson uczyniła z Belli wynalazczynię i w aktorskiej wersji „Pięknej i Bestii” skonstruowała pralkę, tak twórcy remake'u „Małej syrenki” pozbyli się z tekstów utworów problematycznych wersów. „Wprowadziliśmy kilka poprawek w »Wyznaniu Urszuli«” – tłumaczył Alan Menken. „Chodzi o fragmenty, które mogą sugerować dziewczynkom, że nie powinny odzywać się nieproszone”. Kompozytor miał na myśli m.in. zwroty: „Oczekuje się od pań, żeby oszczędzały krtań / Lepiej milczeć niż bez sensu palnąć coś”. To nie koniec zmian. W nowej odsłonie opowieści książę Eryk nie będzie narzucał się tajemniczej nieznajomej, a sama Ariel będzie kierować się nie tylko miłością do przystojnego szlachcica, ale także wrodzoną ciekawością. „Nie oddała swojego głosu z powodu mężczyzny” – podkreśla reżyser Rob Marshall. „Ona chce się stać częścią tego zupełnie odmiennego świata i udowodnić – swojemu ojcu i wszystkim wokół – że żyjący w nim ludzie nie są źli”.

„Mała syrenka” na nowych plakatach. Fani narzekają na wygląd animowanych postaci

Wierni fani podchodzą do poprawek z dozą sceptycyzmu i nerwowości. Najwięcej uszczypliwych uwag zebrały nie kwestie związane z odmienną motywacją bohaterki czy uwspółcześnionymi piosenkami, ale casting i zastosowana na ekranie paleta barw. Nie każdemu spodobała się decyzja o obsadzeniu w głównej roli Halle Bailey. Na nic zdały się tłumaczenia, że Ariel jest postacią fikcyjną nawiązującą do greckiej mitologii. Według niezadowolonych internautów wygląd aktorki zbyt mocno odbiega od rysunkowego pierwowzoru z 1989 roku. W efekcie w sieci zaroiło się od rasistowskich komentarzy. Bardziej wyważone zarzuty dotyczyły niepotrzebnie mrocznej atmosfery. Po obejrzeniu pierwszych zwiastunów uznano, że podwodny świat uwielbianej księżniczki jest zbyt ponury i pozbawiony różnorodności rafy koralowej.

Na nieco przychylniejsze opinie mogły liczyć plakaty promujące produkcję. Na dopiero co opublikowanych kadrach widzimy nie tylko Halle Bailey, ale też Melissę McCarthy, Jonaha Hauera-Kinga i Javiera Bardema. „Muszę przyznać, że plakaty prezentują się dobrze” – czytamy pod postem. „Obejrzę ten film dla Urszuli i księcia Eryka”, „Pójdę do kina ze względu na Javiera Bardema” – dodają inni.

Harry Styles nie został księciem Erykiem, bo chciał grać w „mroczniejszych filmach”. Twórca „Małej syrenki” zabrał głos >>

I choć tym razem aktorzy spotkali się z ciepłym przyjęciem, po raz kolejny gromy spadły na zbyt realistyczne animacje.

„Urszula i Ariel są cudowne, ale Sebastian i Florek mnie nie przekonują” – żalą się użytkownicy social mediów. „To nie Florek, to jego kuzyn Edwin”, „Boję się tych ryb, czy nie mogą przypominać postaci z kreskówki?” – pytają. Podobne głosy towarzyszyły premierze „Króla Lwa” w 2019 roku. Wówczas również uznano, że wygenerowane komputerowo zwierzęta utraciły urok znany z oryginału. Czy Disney obroni swoje artystyczne decyzje? My trzymamy kciuki za happy end!