Siedziba marki La Mania mieści się w willi na Starym Mokotowie. Jest piątkowe popołudnie, ale w atelier wcale nie czuć atmosfery nadchodzącego weekendu. Wszyscy są całkowicie skupieni na pracy. – Pod koniec ­listopada mamy pokaz kolekcji na wiosnę-lato 2015. Równolegle pracujemy nad kolejnymi projektami. W połowie grudnia zamykamy zimę 2015/2016, a już w styczniu zaczynamy pracę nad wiosną-latem 2016 – mówi menedżer do spraw sprzedaży Marcel Gabrusianiec. Chwila, przecież mamy dopiero jesień 2014... – Działamy na rynku międzynarodowym, organizujemy showroomy w Paryżu i Londynie, dlatego musimy działać zgodnie ze światowym kalendarzem, bo inaczej nie mielibyśmy szans zaistnieć za granicą – tłumaczy Marcel. To też kwestia logistyki. – Zamówienia do butików robimy z rocznym wyprzedzeniem, bo na same tkaniny czekamy około dwóch-trzech miesięcy. Potem następuje etap produkcyjny, który trwa trzy-cztery miesiące, i dopiero wtedy kolekcja trafia do sprzedaży – dodaje.