"Bridgertonowie" szybko skradli serca widzów. Już pierwszy sezon opowiadający historię miłości księcia Hastings i debiutującej w świecie arystokracji Daphne Bridgerton okazał się hitem. Chemia między aktorami była niesamowita, kostiumy i scenografia dopracowane idealnie (każda nitka się zgadzała), a sceny łóżkowe przyspieszyły bicie niejednego serca. Już sama scena, w której Rege-Jean Page po prostu oblizuje łyżkę miała miliony wyświetleń i komentarzy na instagramie czy TikToku. W kolejnej serii głównymi bohaterami był Anthony Bridgerton i Kate Sharma. Tu również nić porozumienia była zauważalna od razu, a napięcie wyczuwalne z kilometra. I choć twórcy nie powielili schematu z pierwszych odcinków i dali nam mniej pocałunków, to wiemy, że ich dalsze losy pojawią się też w kolejnym, trzecim sezonie. Zanim jednak je obejrzymy - Netflix nadal nie podał oficjalnej daty premiery, to na otarcie łez mamy spin-off "Bridgertonów", czyli serial "Królowa Charlotta: Opowieść ze świata Bridgertonów".

"Królowa Charlotta: Opowieść ze świata Bridgertonów". Dlaczego warto obejrzeć nowy serial kostiumowy od Netflix?

Informacja o prequelu zaskoczyła niejednego widza. Newsy o kontynuacji hitu na podstawie powieści Julii Quinn, miały wielu fanów, ale produkcja o Charlotte? Zwłaszcza, że jeśli uważnie oglądaliście poprzednie odcinki to wiecie, że królowa Charlotte i król Jerzy nie do końca doczekali się happy endu. Monarcha miał ogromne problemy zdrowotne, chorował psychicznie i do dziś wielu spiera się o to, z czym zmagał się Jerzy III. Z drugiej strony historycy są zgodni - para wiodła (do pewnego momentu) szczęśliwe życie i doczekała się aż 15 potomków! Król nie miał kochanek (choć gdyby miał, to nikogo by to nie dziwiło wtedy), cieszył się uznaniem wśród poddanych i mimo że stracił ważne kolonie brytyjskie w Ameryce Północnej (powstały wtedy Stany Zjednoczone Ameryki) skupił się na Indiach i interesował się posiedzeniami Izby Gmin, co więcej, dbał też o rozwój rolnictwa (stąd przydomek "król-farmer"). Scenarzyści dobrze odrobili swoją lekcję i wiele z tych wątków przewija się w serialu. Charlotte, niemiecka księżniczka Meklemburgii-Strelitz, przyszła królowa Wielkiej Brytanii była zaskoczona tą świetną ofertą matrymonialną i na początku para nie pałała do siebie wielką sympatią. Pojawia się też kwestia nowej prywatnej posiadłości Buckingham (wtedy była określana jako "Dom Królowej"), bo to pałac św. Jakuba był wówczas oficjalną rezydencją królewską. Warto też zwrócić uwagę na wątek relacji z teściową, jakich artystów wspierała królowa i jakie miała plany na pracę charytatywną. To również nawiązuje do historii brytyjskiej monarchini, która zasiadała na tronie w latach 1761-1818.

Ciekawie jest wyjaśniony wątek ciemnoskórej arystokracji, co tak wielu internautów zszokowało już przy pierwszym sezonie "Bridgertonów". Wraz z nową królową pojawia się też nowa szlachta, nazwana tu "wielkim eksperymentem". Nadano tytuły lordowskie, posiadłości, prawa wstępu do socjety.  Jest tylko pewien szkopuł, ta nowa rzeczywistość ma szansę tylko w momencie wsparcia pary królewskiej. Dzięki temu całość historii nabiera pewnej głębi i nie jest już tylko ładnym romansem osadzonym na przełomie XVIII i XIX wieku

Ale nie tylko Charlotte jest ważna w tym serialu. Mamy także szansę poznać przeszłość Lady Danbury i jej małżeństwo z rozsądku. Zobaczyć, jak piękna arystokratka walczy o lepsze życie i dla swojej rodziny, a także rozczarowania i motywację do działania. To kobieta o kręgosłupie ze stali. Pojawia się też nastoletnia Violet, czyli przyszła lady Bridgerton. W każdym epizodzie scenarzyści bardzo sprawnie łączą przeszłość z teraźniejszością postaci, co tylko zaostrza apetyt na trzeci sezon "Bridgertonów". I jak w przypadku wspomnianych serii, tu również bohaterki serialu, jak na ten okres historii zachowują się bardzo współcześnie. Mają swoje zdanie i nie boją się go wypowiedzieć. Ale żeby nie było cały czas tak poważnie, twórcy zaserwują nam też historię kamerdynerów królewskiej pary. Mamy wrażenie, że internet będzie mocno komentować tę część serialu. Ale nie zdradzimy dlaczego - musicie sami obejrzeć!