Miała zaledwie sześć lat, kiedy jej mama, Cindy Crawford, wskazała ją na swoją następczynię. Podczas wywiadu w 2010 roku powiedziała: „Moja córka Kaia jest moją miniwersją, wyglądamy niemal identycznie, to niesamowite”. „Mała Cindy”, z którą przyszłam się spotkać, znacząco wydoroślała od tamtego czasu. Ma około 175 cm wzrostu, ale nie wygląda identycznie jak matka. Różni je brak słynnego pieprzyka, charakterystycznego dla Crawford. Swój sukces osiągnęła w ciągu zaledwie jednego sezonu – tygodnie mody zaczęła jako „nowa twarz”, a już pod koniec sezonu była w czołówce listy 50 najgorętszych modelek. Po wybiegu chodziła 21 razy na pokazach w Londynie, Paryżu, Nowym Jorku i Mediolanie, gdzie u Versace wystąpiła razem ze swoją mamą. Wzięła także udział w kampaniach dla Chanel, Valentino, Saint Laurent i perfum Daisy Marc Jacobs. A z całą rodziną występowała w kampanii zegarków Omega. Jej profil na Instagramie śledzi ponad 3,5 miliona osób. Czasem można na nim zobaczyć jej tatę Randego, brata Presleya Walkera i oczywiście jej mamę. Wydaje się, że rodzice mają dla Kai ogromne znaczenie. To jedna z nielicznych par w Hollywood, która jest ­razem od 20 lat i nie wywołała żadnego skandalu.
Poza urodą Kaia otrzymała od nich świetne wychowanie i wykształcenie. Jest bardzo dojrzała jak na swój wiek. To sprawiło, że jej kariera nabrała niesamowitego tempa. Właśnie zadebiutowała z kapsułową kolekcją, którą stworzyła razem z Karlem Lagerfeldem dla jego marki. Pracowali nad projektami, które łączyłyby jej kalifornijski styl z jego paryskim szykiem. Trudno to sobie wyobrazić? Cóż, to tak, jakby iść Avenue Montaigne, ale zamiast dębów mijać palmy. Ta nowoczesna i dziewczęca kolekcja (są w niej zarówno ubrania, jak i linia akcesoriów) zapowiada się na bestseller! I właśnie o tym rozmawiam z Kaią, która dzwoni do mnie z Nowego Jorku. Gdy słyszę jej głos, czuję, jakby właśnie uśmiechała się od ucha do ucha.

Kaia Gerber i Pete Davidson są parą. To już oficjalne! >>
 
Kiedy poznałaś Karla Lagerfelda?
KAIA GERBER Pierwszy raz spotkaliśmy się rok temu w Mediolanie, podczas przymiarek dla Fendi. Miałam wtedy 16 lat. Karl zawsze mnie bardzo fascynował, nie sądziłam, że kiedyś go poznam. Czułam się dość surrealistycznie, kiedy zobaczyłam, jak wchodzi do atelier.
 
Jak to się stało, że razem z nim stworzyłaś kolekcję?
Współpracownicy Karla odezwali się do mnie. Usłyszałam, że wierzy we mnie do tego stopnia, że chciałby, abym pracowała z nim nad wspólną kolekcją. Byłam w szoku. On zawsze był dla mnie autorytetem, a ten projekt – spełnieniem marzeń.
 
Jak wyglądała Wasza praca nad tą kolekcją?
W listopadzie były gotowe pierwsze szkice, a ostateczny kształt kolekcji – w kwietniu. Byłam zdziwiona, że moje pomysły zostały tak szybko zrealizowane.
 
Skąd czerpałaś inspiracje?
Ta kolekcja to Los Angeles i Paryż w jednym. Z jednej strony chcieliśmy pokazać mój kalifornijski styl, z drugiej – francuską estetykę Karla. W efekcie te ubrania to miks sportu i szyku.
 
W kolekcji dominuje czerń. To Twój ulubiony kolor?
Zdecydowanie. Odkąd pamiętam, byłam chłopczycą. Ale dodatek w odcieniu różu jeszcze nikomu nie zaszkodził.
 
Kiedy byłaś mała, projektowałaś ubrania dla lalek?
Głównie chodziłam przebierać się do garderoby swojej mamy. Uwielbiałam biegać po domu w za dużych butach! Albo przyglądałam się, jak mama szykuje się na jakieś wyjście. To ona nauczyła mnie podziwiać i szanować modę.
 
Trudno jest godzić bycie nastolatką z pracą modelki?
Na pewno trudno jest utrzymać równowagę, ale nauczyłam się oddzielać pracę od życia prywatnego. Kiedy 
podróżuję i pracuję, staram się koncentrować tylko na tym. Potem wracam do domu i jestem normalnym dzieckiem – to najfajniejsza część mojego życia.
 
Jak to jest być córką Cindy Crawford?
Kocham swoją mamę, jest moją przyjaciółką, ale nigdy nie myślę o niej jako o Cindy Crawford. Nigdy nie patrzyłam na nią przez pryzmat jej pracy. Ale to niesamowite funkcjonować w tym biznesie i zdać sobie sprawę, że większość z tych ludzi z nią pracowało. Tak jak Karl.
 
Mama pomogła Ci w karierze?
Są takie rzeczy, których po prostu trzeba się nauczyć samemu. Jednak faktycznie, świat mody nie był mi obcy, a wręcz się go nie bałam, bo wiedziałam, że mogę na nią liczyć. To pomogło mi pewnie stąpać po ziemi.