ELLE: Jak ci minęło lato? Dobrze się bawiłaś? A może ciężko pracowałaś?
Karin Ann: Właściwie to zawsze pracuję. Tego lata nie miałam żadnych wakacji. Jedyne wolne miałam z okazji urodzin mojej siostry, kiedy poszłam obejrzeć film o Barbie. Ale tak, myślę, że było całkiem dobrze. Zagrałam na festiwalu w Pradze i dużo pracowałam nad nową muzyką. Kręcenie teledysków było tego dużą częścią. Jeden teledysk już się ukazał, a kolejny pojawi się z następną piosenką.

Jak spędzasz czas w Warszawie? Wiem, że nie jesteś tu pierwszy raz. Udało Ci się już trochę pozwiedzać?
Karin Ann: Niewiele zwiedzania tym razem. Przyjechałam wieczorem przed występem, a potem wszystko kręciło się wokół przygotowań do koncertu. Dzisiaj udzielam wywiadów, a zaraz potem wyjeżdżam. Ale uwielbiam wracać do Warszawy, bo publiczność jest tu zwykle fantastyczna.

Masz jakieś ulubione miejsce albo lokal w Warszawie?
Karin Ann: Mam! To Vegan Ramen Shop.

Mają naprawdę dobre jedzenie. Jesteś weganką?
Karin Ann: Staram się być. Jestem w 100% wegetarianką i staram się jeść wegańsko, kiedy tylko mogę. Nie toleruję laktozy, więc ma to sens. Ale w niektórych miejscach, na przykład kiedy koncertowałam w Polsce dwa lata temu, trudno było znaleźć wegańskie opcje, nie wspominając już o tych bez laktozy.

Tak, Polska ma bardzo mięsną kuchnię.
Karin Ann: To samo ze Słowacją, to cecha Europy Wschodniej.

To sprowadza mnie do kolejnego pytania. Jaki jest Twój ulubiony "girl dinner"?
Wiesz, ostatnio używam tego określenia praktycznie do wszystkiego, zwłaszcza gdy jestem w trasie i nie mam czasu na porządny posiłek. Na przykład w drodze na festiwal do Berlina zjadłam na śniadanie pączka z Subwaya i pół puszki Pringlesów. Uwielbiam szperać i łączyć wszystko, co uda mi się znaleźć. Jest też słynne danie z TikToka - makaron z kukurydzą - które robię od lat. Wystarczy wysypać kukurydzę na makaron.

Słyszałam plotkę, że niedawno przeprowadziłaś się do Londynu...
Spędzam tam dużo czasu. Kocham Londyn, ale tak naprawdę przeprowadzam się do Los Angeles. Mam już mieszkanie. Moja następna podróż jest za kilka tygodni, w październiku. Zamierzam wrócić do domu na Boże Narodzenie, ale poza tym wszystko zależy od procesu wizowego, bo wciąż nad tym pracujemy.

To duża zmiana. Czy ten nowy rozdział w Twoim życiu ma jakiś konkretny tytuł?
To głównie ze względu na pracę. Uwielbiam Londyn i chcę tam w końcu zamieszkać, ale w tej chwili bardziej sensowne jest przebywanie w Los Angeles ze względu na ludzi, z którymi pracuję.

To chyba dobre posunięcie na zimę. Londyn nie jest najprzyjemniejszym miejscem do życia w grudniu i styczniu. 
Racja. Byłam tam przy okazji koncertu i znajomy zasugerował mi spędzenie lata w Londynie, a zimy w Los Angeles. Taki jest ostateczny cel. Właściwie to wolę londyńską pogodę przez większość czasu. Nie jestem fanką upałów.

Czy uważasz się za osobę duchową? Dostrzegłam kilka kart tarota w jednym z Twoich teledysków, na przykład Dziesiątkę Mieczy i Kochanków.
Cóż, moja biżuteria, a nawet ta koszulka trochę to zdradzają! Duchowość oznacza różne rzeczy dla różnych ludzi. Wierzę w energię, ideę, że to, co wysyłasz, wraca do ciebie - czyli po prostu nie bądź palantem. Wierzę też w naturę i respektowanie jej.

Cameron Lindfors

A masz jakieś rytuały przed występem?
Nie bardzo. Zazwyczaj jestem zestresowana. To już taki wewnętrzny żart, że przed każdym występem... Może dla innych nie będzie to tak zabawne, jak dla mnie i moich przyjaciół. Przed każdym występem mówię: "Nie chcę tego robić. Chcę iść do domu. Chcę to rzucić." Denerwuję się. Moi przyjaciele żartobliwie nazywają to "rytuałem". Ale to nie jest zamierzone. Tuż przed wyjściem na scenę, mój zespół i ja tworzymy krąg i powtarzamy: "Zróbmy to". Poza tym wolę nie mieć zbyt wiele czasu przed koncertem, żeby nie myśleć za dużo. Nie potrafię jednak obejść się bez mojej biżuterii. Jeśli jej nie mam, wariuję.
 
Czy jesteś podekscytowana Halloween?
Absolutnie! To moja ulubiona rzecz. Pochodzę ze Słowacji, gdzie Halloween nie jest obchodzone, ale i tak zawsze się przebierałam i robiłam makijaż. Nawet w czasie lockdownu przekonałam moje siostry i jednego z ich chłopaków do zrobienia grupowego kostiumu trzech opryszków z "Koszmaru przed Bożym Narodzeniem". W tym roku będę w Los Angeles na Halloween i naprawdę nie mogę się doczekać. Strasznie chcę iść na Halloween Horror Nights w Universal.

Cameron Lindfors

W zeszłym tygodniu obchodziliśmy Dzień Widoczności Osób Biseksualnych, a ty często wypowiadasz się na temat praw osób LGBTQ, co jest także jednym z wątków w twojej twórczości. Opowiesz nam o swojej drodze do odkrywania własnej tożsamości? Czy było to trudne, czy raczej potoczyło się organicznie?

Dorastałam na Słowacji, więc odnalezienie mojej tożsamości nie było łatwe. Patrząc teraz wstecz, nie mogę przestać myśleć: "Kogo próbowałam oszukać?". Z perspektywy czasu to takie oczywiste. Ale dorastając tam, czułam dużą presję, by się dostosować i wpasować w oczekiwaną przez wszystkich formę. Sądzę, że większość osób queer od najmłodszych lat ma poczucie swojej odmienności, ale ja zaczęłam myśleć o tym na poważnie dopiero w wieku około 14-15 lat. Na szczęście miałam starszą siostrę, która należy do społeczności LGBTQ+. Zawsze była otwarta i wspierająca, mówiąc takie rzeczy jak: "Twój przyszły chłopak lub dziewczyna" od kiedy byłam mała. Dlatego, gdy po raz pierwszy rozmawiałam z nią o tym, że być może podobają mi się zarówno dziewczyny, jak i chłopcy, nie robiła z tego wielkiego halo. Pod tym względem miałam szczęście. Teraz obie z siostrą przeprowadziłyśmy podobne rozmowy z naszym młodszym rodzeństwem. To była długa podróż, tym bardziej biorąc pod uwagę brak reprezentacji tam, skąd pochodzę. Ale zdobyłam swoje doświadczenia i miałam coś, co można nazwać bardzo homoerotycznymi przyjaźniami.

To jak rytuał przejścia dla nie-hetero nastolatek.
To prawda. [Twoja przyjaciółka ma] chłopaka, a ty myślisz: "Fuj, przestań, dlaczego się z nim zadajesz?". Czujesz się nagle zdradzona. Myślisz: "Dlaczego moja bestie nie spędza już ze mną czasu?". To dlatego, że jesteś w niej zakochana, bądź szczera.

Moim ulubionym doświadczeniem z okresu dorastania była ciągła niepewność, czy chcę być z daną osobą, czy być tą osobą.
Niekończąca się dezorientacja, serio. 

Twoja piosenka "Stranger With My Face" w pewnym sensie oddaje ideę stapiania się z kimś, gdy oboje jesteście tej samej tożsamości płciowej.
Myślę, że ta piosenka odzwierciedla ten aspekt mojej osobowości, bo mam tendencję do stawania się lustrzanym odbiciem ludzi, z którymi jestem, czy to w kontekście romantycznym, czy przyjacielskim.

Brzmi, jakbyś miała jakieś pozycje Wagi w swoim kosmogramie.
Mam ascendent w Pannie i Księżyc w Baranie. Nie mam żadnej Wagi, ale mam Strzelca, Wodnika, Bliźnięta i Raka. To całkiem niezła mieszanka. Moja "wielka trójka" - Byk, Baran i Panna - to największe przeciwieństwa, jakie można sobie wyobrazić. To ciągłe wewnętrzne starcie. Byk pragnie rutyny i spokoju, Baran chaosu, a Panna organizacji. To niezły bajzel.

Jak minął ci sezon Panny?
Zaskakująco dobrze sobie radziłam. Wielu moich przyjaciół przeżywało ciężkie chwile, a ja po prostu czuję się dobrze i zawieram nowe przyjaźnie. To dziwne, bo spodziewałam się czegoś zupełnie przeciwnego. Przeszłam przez wiele chaosu, a teraz wygląda na to, że wszechświat daje mi odpocząć.

Może to dobra karma.
Miejmy nadzieję. Chociaż czasami myślę, że odrobina chaosu dostarczyłaby mi więcej inspiracji do pisania.

No właśnie. Kreatywni ludzie lubią odrobinę pikanterii w życiu.
Dramy!

Musisz mieć coś do przetrawienia, żeby się uczyć i rozwijać jako osoba. Przeżywanie niewygodnego zauroczenia, na przykład, jest świetną zabawą.
Tak! Niektóre z moich najbardziej poruszających piosenek są o osobie, w której podkochiwałam się tylko przez miesiąc. Jako artystka mam tendencję do nadmiernego dramatyzowania i romantyzowania. Ale kiedy tego nie ma, zastanawiasz się o czym pisać. Jest taka piosenka Sabriny Carpenter "Bad for Business", której refren brzmi: "He's good for my heart, but he's bad for business".

Przesłanka jest taka, że jeśli jestem szczęśliwa i zakochana, to o czym będę pisać?

To było poważnym zmartwieniem, kiedy Taylor Swift weszła w swój ostatni długotrwały związek. Wszyscy zastanawiali się, czy kiedykolwiek dostaniemy nową muzykę. Ale wracając do ciebie - czy zawsze poważnie myślałaś o karierze w tym zawodzie? Wiem, że po drodze zajmowałaś się również grafiką.

Już jako dziecko, mając jakieś cztery lata, chciałam śpiewać i grać. Dorastałam w otoczeniu muzyki, dzięki Disney Channel i miłości mojej mamy do musicali. Chciałam być Hannah Montana, ale wszyscy mnie do tego zniechęcali. Próbowałam więc łyżwiarstwa figurowego, tańca i różnych innych aktywności... Skupiłam się na rysowaniu. Skończyło się na tym, że poszłam do akademii sztuk pięknych, na kierunek projektowania graficznego, bo nie mogłam zająć się kostiumografią, na czym mi zależało. Jednak kontuzja uniemożliwiła mi rysowanie i pokrzyżowała wszystkie moje plany. Zastanawiałam się: "Co mam teraz robić?". Wtedy zaczęłam pisać muzykę. To zabawne, jak życie się układa. Bez tej kontuzji chyba bym tego nie robiła.

Czy kiedykolwiek przed kontuzją rozważałaś tworzenie muzyki jako hobby?
Ciężko powiedzieć. Moja siostra brała lekcje gry na pianinie, a ja często pożyczałam jej keyboard, żeby grać ze słuchu. Byłam dobra w samodzielnym wymyślaniu melodii. Dorastałam z dużą ilością muzyki klasycznej i instrumentalnej ze względu na łyżwiarstwo figurowe i balet, które wymagały utworów instrumentalnych, ale nie napisałam nic aż do czasu kontuzji. Jako dziecko próbowałam swoich sił w poezji, ale jeśli kiedykolwiek znajdę te wiersze, trafią prosto do pieca. 

Po jaki instrument sięgasz, gdy masz w głowie melodię?
Moja pierwsza EP-ka była prawie w całości napisana na ukulele. Miałam na niej jeden duet, który został stworzony inaczej, ale wszystko inne zaczęło się na ukulele. Potem zaczęłam eksperymentować z różnymi instrumentami, w tym z gitarą i klawiszami. Sprawdzałam progresje akordów z piosenek, które mi się podobały i eksperymentowałam z nimi. Tworzyłam też piosenki inspirowane zapowiedziami na YouTube. Ostatnio robię więcej wspólnych sesji, co wciąż jest dla mnie stosunkowo nowe. Staram się znaleźć najlepsze podejście do pisania. Zwykle zaczynam od tekstu lub przynajmniej fragmentu lub zdania, które zapoczątkowuje piosenkę. Eksperymentuję i pracuję nad projektem, który bardzo różni się od mojej wcześniejszej twórczości. Po części dlatego, że zaczęłam nad nim pracować krótko po przerwie od koncertowania i nawiązałam współpracę z nowymi ludźmi. Nadal próbuję to wszystko rozgryźć, zwłaszcza że mam teraz 21 lat, a moje podejście do muzyki ewoluowało odkąd byłam 15-latką.

A kto jest Twoim wymarzonym muzycznym partnerem?
Jest wielu artystów, z którymi chciałabym współpracować. Większość z nich jest bardzo skoncentrowana na narracji i tekstach, co wpisuje się w moje podejście do nowej muzyki. Na mojej liście marzeń są Phineas, Hozier, Phoebe Bridgers, Bon Iver, Birdie... Inspirują mnie też starsi artyści, tacy jak Mazzy Star i Fleetwood Mac.
 
Współpraca z kimś takim jak Stevie Nicks byłaby niesamowita.
Absolutnie, albo Hope Sandoval z Mazzy Star. Niedawno pytałam, czy rozważyłaby sesję pisania. Gdyby do tego doszło, chyba bym padła z nóg.

Co teraz manifestujesz? Masz jakieś intencje lub cele, które sobie wyznaczasz?
Nigdy nie byłam osobą, która zapisywała swoje zamiary; zawsze o nich myślałam i ewentualnie wspominałam o nich w wywiadach. Aktualnie skupiam się na nowym projekcie i mam nadzieję, że pójdzie dobrze. Myślę też o oprawie wizualnej i potencjalnych współpracownikach do tego projektu.

Wreszcie, czy jest coś, czego nie możesz się doczekać tej jesieni?
Halloween, zdecydowanie!

 

Posłuchajcie najnowszego singla Karin Ann: