Kari fot. Jonathan Crabtree

Kari
Ma w zespole czterech mężczyzn
Praca z chłopakami pomaga mi w relacjach damsko-męskich, bo się uczę, że czasem trzeba się wycofać, nie wchodzić w ich rozmowy, dać im przestrzeń. Kiedy jesteśmy w trasie czy na próbach, próbuję się stonować, by wyczuć ich klimat i sposób myślenia.W moim zespole jest trzech Brytyjczyków i jeden Australijczyk. Gdy zaczęliśmy razem grać, byłam pod wrażeniem, jak dobrze są zorganizowani i zdyscyplinowani. Kultura pracy w Wielkiej Brytanii jest inna niż w Polsce. Ludzie są mili i otwarci, ale żeby stworzyć głębsze relacje, potrzeba czasu. Zanim poczułam się z nimi jak w rodzinie, minęło dobrych parę miesięcy. Teraz gdy pójdę na randkę, zaraz chcą wszystko wiedzieć. Są dla mnie jak bracia. To samo czuję na scenie. Gdy stoją za moimi plecami, wiem, że mam ich absolutne wsparcie.

Dobry lider motywuje, inspiruje. Musi mieć mocną wizję tego, co chce zrobić, słuchać ludzi, z którymi pracuje, wiedzieć, co się dzieje w ich życiu. Podobnie jak w przyjaźni czy związku. U nas w zespole panuje kultura zachęty, dziękujemy sobie po koncercie, mówimy, co było dobre. Od trzech lat mamy tradycję Christmas party. Przyprowadzamy swoich partnerów, rodziny, dajemy sobie prezenty, gotujemy razem. Zależy mi, żeby moi chłopcy z zespołu czuli się komfortowo, bo inwestują kawał swojego życia w mój projekt. Dbam o to, aby mieli Playstation w busie i ulubione burgery. Często razem śpiewamy, rapujemy, żartujemy. Chłopcy mają już ulubione knajpy w Polsce, więc przez połowę drogi nastawiamy się na to, co zjemy. W zespole, z którym grałam wcześniej, w busie panowała cisza, wszyscy siedzieli zajęci swoimi sprawami. W nowym składzie czuję większą jedność – nie możemy się doczekać tych wyjazdów.

Czuję się z nimi jak księżniczka na scenie. Przy pierwszej płycie grałam z wiolonczelistką i harfistką. Bardzo dobrze to wspominam, bo miałam z kim pogadać w garderobie, celebrować ten czas przygotowań. Dziewczyny wnoszą do zespołu lekkość, kobiecość, a chłopaki – dużo konkretu, energii, koncentracji. Lubię grać sama, bo nawiązuję głębszą więź z ludźmi, którzy są wokół mnie. Ale nie potrafię przekazać wszystkiego, co bym chciała. To moi chłopcy ze swoimi dźwiękami, perkusją, rozbudowanymi aranżami dopełniają mnie.