Po sukcesie artykułu sprzed paru miesięcy, w którym polecałam wam polskie kosmetyki „zmieniające życie”, przyszedł czas na edycję zimową. Założenia pozostają te same: na liście znalazły się wyłącznie produkty o solidnym składzie, działaniu zgodnym z obietnicami i przyjemne w stosowaniu. Choć gros moich propozycji to nadal kosmetyki rodzimych marek, tym razem swoją selekcję rozszerzyłam o dwie formuły zza granicy, a konkretnie z Włoch i Francji – są tak samo godne zaufania. Pomagają mi rozprawić się ze szczypaniem, pieczeniem, suchymi skórkami czy zaczerwienieniem, z którym walczę nie tylko zimą.

Oto moje szczere polecenia, dzięki którym także wasza zimowa pielęgnacja stanie się jeszcze bardziej otulająca i skuteczna.

Dr Ivana Stanković Kojąca pianka myjąca Repair

Moda na kosmetyki doktorskie wykroczyła poza USA i w końcu dotarła do nas. Jestem przeszczęśliwa, że słynni polscy lekarze i lekarki debiutują na rynku ze swoimi formułami – tego mi zdecydowanie brakowało. Gdy dermatolog dr Ivana Stanković ogłosiła start swojej autorskiej marki kosmetyków medycznych, byłam pewna, że staną się moim hitem. Kojąca pianka do mycia twarzy okazała się dla mnie wybawieniem, bo na rynku piekielnie trudno jest znaleźć kosmetyk, który dobrze oczyszcza, a zarazem łagodzi nadreaktywną skórę. Tu oba działania zachodzą jednocześnie. Sekretem puszystej, delikatnej pianki jest połączenie czterech aktywnych wyciągów roślinnych: z wąkrotki azjatyckiej, babki lancetowatej, kulnika sercolistnego i wyciągu z komórek macierzystych jabłka szwajcarskiego. Ten sam zestaw regenerujących ekstraktów zawarto w kremie z serii Repair, który także mogę polecić. Oba produkty sprawiają, że cera odzyskuje pełną równowagę po wszelkich zabiegach, kuracjach z retinoidami czy kwasami.

Diego Dalla Palma Cica-Ceramides Krem ceramidowy

Bezgraniczną miłość do włoskiego kremu Diego Dalla Palma wyrażałam już nie raz. To prawdziwy cudotwórca w słoiczku – jego maślana formuła jest jak niewidzialny opatrunek, który przynosi natychmiastową ulgę. Moja naczynkowa, a przy tym problematyczna cera, kocha go za połączenie ceramidów ze składnikami, które uszczelniają naczynia krwionośne i wyciszają stany zapalne. Są to wąkrotka azjatycka, kasztanowiec, ruszczyk i nagietek lekarski. Ten miks wyjątkowo mi służy. Krem, choć na pierwszy rzut oka wydaje się gęsty i tłustawy, po rozsmarowaniu wchłania się idealnie i pozostawia zdrowe, satynowe wykończenie. Zwykle stosuję go na dzień – zielonkawe pigmenty pomagają lekko zatuszować zaczerwienienia, przez co twarz lepiej wygląda w makijażu. Przy okazji, cera zyskuje solidną ochronę przed zimnem i wiatrem.

Avène Hyaluron Activ B3 Krem odbudowujący komórki

Moim faworytem na noc jest za to krem Avène, który stanowi najlepszy dowód na potęgę francuskiej farmacji. Choć kosmetyków tej marki używam od lat, uważam, że Hyaluron Activ B3 pomógł jej wejść na jeszcze wyższy, mistrzowski poziom. Apteczna receptura kremu zawiera aż 6% witaminy B3, czyli niacynamidu. To jeden z moich ulubionych składników pielęgnacyjnych, bo łączy w sobie działanie przeciwzmarszczkowe z łagodzącym, nawilżającym oraz rozjaśniającym przebarwienia. Solidne 4 w 1. Krem znakomicie działa na cerę po trzydziestce taką jak moja, ponieważ przedłuża cykl życia komórek skóry – a więc opóźnia moment pojawiania się zaawansowanych oznak starzenia. Jakby tego było mało, ma jedwabiście gładką konsystencję, która przyjemnie „wtapia” się w skórę i daje niesamowity, długotrwały komfort. Twarz rano jest tak gładka, że łapię się na ciągłym dotykaniu jej. Cudo!

BasicLab Serum regenerujące strukturę skóry z ceramidami 1% Sprężystość i odbudowa

Można mieć cały arsenał najlepszych kremów spoczywających w pełnej gotowości na łazienkowej półce, ale zimą i tak nie wyobrażam sobie pomijać serum. I wcale nie chodzi mi o wodniste, hialuronowe formuły, do jakich przywykłyśmy, lecz treściwszy konkret – taki jak różowe serum BasicLab. Zawiera potężną dawkę ceramidów nazywanych cementem międzykomórkowym, bo działają jak spoiwo dla osłabionej, nieszczelnej bariery hydrolipidowej. Ceramidy, mówiąc bardzo obrazowo, zapobiegają „przeciekaniu” wody przez naskórek – a więc jej utracie pod wpływem zimna czy wiatru. Sprawiają, że skóra jest zwarta, mocna, odporna na warunki zewnętrzne. Mleczna emulsja zawiera ponadto olej z dzikiej róży i z ogórecznika, które dostarczają naskórkowi brakujących kwasów tłuszczowych z grupy omega. W chłodne dni nie ruszam się z domu bez nałożenia dodatkowej warstwy tego płynnego plastra.

SLAAP Regenerujący krem pod oczy na noc Night Cloud

W zimie moją odwieczną zmorą były łuszczące się powieki. Nic nie było w stanie pomóc mi ich nawilżyć. A ponieważ kocham smokey eye, możecie sobie wyobrazić moją frustrację za każdym razem, gdy robiłam makijaż… I wtedy spadł mi z nieba krem SLAAP Nigh Cloud – gęste, bogate, otulające masełko, które rozprawiło się ze suchą skórę wokół oczu w 2 dni. Nałożony na noc działa jak regenerujący kompres, który wygładza, uelastycznia i koi. W swoim składzie posiada masło mango, olej konopny, a także składniki odmładzające kontur oczu, m.in. liftinujący kompleks Beautifeye™, Bakuchiol i komórki macierzyste z jabłek. Ich dodatek daje mi pewność, że prócz nawilżenia skóra wokół oczu otrzymuje właściwą opiekę anti-aging. Krem spisuje się u mnie tak dobrze, że zimą aplikuję go nawet na dzień. Jego nakładanie ułatwia metalowa szpatułka, której drugi koniec zakończony jest chłodzącym, kulkowym masażerem – idealnym do przeprowadzenia drenującego masażu powiek na koniec dnia.

Bogna Skin Odbudowujący krem do ciała All Over Me Rich Body Cream

W zimne dni nie tylko twarz potrzebuje szczególnej troski – większa uwaga należy się też ciału, które choć zakryte, może odwadniać się w takim samym tempie co cera. Dla mnie odkryciem tego sezonu jest krem do ciała Bogna Skin, którego puszysta, odżywcza formuła daje gwarancję 24-godzinnej miękkości i gładkości. Ten krem naprawdę całodobowo nawilża skórę – nawet po całym dniu czuję na niej przyjemny, jedwabisty woal. Tak długotrwały komfort to zasługa starannie skomponowanej receptury, w której obok oleju z kiełków pszenicy zastosowano bogaty kompleks składników wiążących wodę w głębszych warstwach skóry. Połączenie niacynamidu, alantoiny, kwasu laktobionowego 3%, alg morskich i izomeratu sacharydowego działa niczym magnes wilgoci. Ciało bardzo szybko je absorbuje, po aplikacji nie czuć tłustego filmu ani nie ma smug. Formuła jest bezzapachowa, dlatego to idealna opcja dla osób ze skórą wrażliwą i AZS.