Kilkanaście lat temu na moje konto wpłynęło 10 tys. zł z likwidacji książeczki mieszkaniowej. Pamiętam dobre wakacje nad jeziorem Garda, radość z nowej lustrzanki i okulary Prady, które były moim pierwszym luksusowym zakupem. Nie myślałam wtedy o oszczędnościach. Jedyną „inwestycją”, która przychodziła mi do głowy w wieku 20 lat, była skórzana ramoneska z Lafayette i kolekcja wszystkich ekranizacji sztuk Szekspira zrealizowanych przez BBC. Niestety, ich wartość raczej nie wzrosła...

Pamiętam z tamtego czasu także pracę nad tekstem o biznesie mody i o polskich markach odzieżowych, które zyskały lub straciły na wejściu na giełdę. Artykuł spodobał się wydawcy, a ja dowiedziałam się, kto jest liderem na parkiecie, a kto musi zamykać sklepy, że marka X przejmie markę Y i co z tego wyniknie. Szkoda, że nie wyciągnęłam z tego wniosków. Gdybym wtedy 10 tys. zł zainwestowała w to, o czym pisałam, czyli w akcje świetnie rozwijającego się koncernu odzieżowego LPP (właściciela m.in. Reserved), dziś zamiast zdjęć z wakacji miałabym mieszkanie na warszawskim Żoliborzu. Bo wartość jednej akcji spółki przez te lata wzrosła z 48 zł do kilku tysięcy, a w szczytowym momencie zwiększyła się ponad dwustukrotnie!

STAĆ CIĘ NA TOREBKĘ? ODŁÓŻ JĄ NA PÓŁKĘ I KUP AKCJE JEJ PRODUCENTA

Jak zarobić na modzie, a nie tylko na nią wydawać? Być może nigdy o tym nie myślałaś, ale czytając magazyny, obserwując nowe marki czy przymierzając kolekcje projektantów, czujesz lepiej tę branżę niż niejeden makler giełdowy. Dlaczego nie miałabyś zarabiać na modzie tak jak on? Tym bardziej że w tę branżę można inwestować na kilka sposobów, a według specjalistów sukcesem w inwestycjach jest „2 x money”, czyli podwojenie zysków w ciągu trzech lat. A w modzie zdarza się to często. Nie musisz mieć setek tysięcy złotych, żeby zacząć grać w modę na giełdzie. Dziś domy maklerskie działają niemal przy każdym banku, a ich doradcy fi nansowi prowadzą także programy dla początkujących z mniej zasobnym portfelem. Nie musisz też być po studiach ekonomicznych, żeby świadomie ulokować swoje pieniądze w akcjach spółek obecnych na Giełdzie Papierów Wartościowych. A polskich firm z branży mody jest tu coraz więcej. Zanim jednak ruszysz na parkiet z zaciekłością wilka z Wall Street, warto przyjrzeć się historii.

MODA NA PARKIECIE


Forpocztą polskiej mody na giełdzie była moda męska. W latach 90. na GPW wkroczyli producenci konfekcji, których billboardy już trzecią dekadę wiszą w największych polskich miastach. Tych, którzy po premierowych cenach nabyli pokaźne pakiety akcji Vistuli, Próchnika czy Bytomia, dziś śmiało możemy nazwać milionerami. Nie inaczej stało się z majątkiem akcjonariuszy najwyżej obecnie wycenianych spółek, czyli CCC czy LPP.

Co stało za sukcesem firmy? Doskonała strategia mocno związa- na z Inditexem (właścicielem m.in. Zary) jako bezpośrednią konkurencją i bardzo dobry produkt. Przez lata wartość aktywów LPP szybowała w górę jak wykresy ze snów maklerów. Koncern rósł wraz z zanikiem handlu ulicznego i z rozwojem galerii handlowych, których przestrzenie zajmował swoimi sklepami. Jego założyciele rozumieli aspirującego klienta, dostarczali mu modę, którą dotychczas oferowała droższa zachodnia konkurencja, a do kampanii reklamowych zatrudniano top modeli i top modelki. Zyski rosły, akcjonariusze się bogacili.

– Szczyt LPP na giełdzie przypadł na 2014 rok, kiedy rozpoczęła się ekspansja koncernu na Wschód. Niestety, po wybuchu konfliktu na Krymie sytuacja polityczna stała się tam niepewna, co zmusiło zarząd LPP do zastopowania planów otwarcia sklepów za wschodnią granicą. Co gorsza, ubrania wyprodukowane z myślą o 20-proc. wzroście powierzchni sprzedażowej płynęły już okrętami z Chin – tłumaczy Tomasz Sokołowski, analityk Domu Maklerskiego BZ WBK. Nadwyżka towaru zalała polskie, a nie wschodnie sklepy, i to od razu w cenach wyprzedażowych. Spadła marża, akcje pikowały. Dziś mimo zachwiań wizerunkowych Reserved znów rosną. LPP otworzył sklep swojej marki przy Oxford Street, w planach ma rozległą ekspansję na rynek niemiecki, a na pokład wrócili wybitni specjaliści od marketingu, tacy jak Monika Kapłan. Ci, którzy akcje kupili w „dołku”, i ci, którzy spokojnie przeczekali burzę, znów zarobią. Pod warunkiem, że marce dobrze pójdzie w Europie, wpisze w strategię Chiny, a otwarcie sklepu w Londynie przełoży się na zyski wizerunkowe.

Z tej historii można wyciągnąć wiele wskazówek – w które marki inwestować, na co zwracać uwagę w ich rozwoju, strategii i jak nie spanikować, gdy ceny ich akcji spadają. Jak zacząć kupować akcje? Warto znaleźć dobrego doradcę finansowego, który pomoże wejść bezpiecznie w ten biznes. Dobry dom maklerski w ramach otwarcia i prowadzenia twojego rachunku będzie służył poradą i regularnie wysyłał i objaśniał raporty informujące o zyskach. Za utrzymanie konta nie zapłacisz. Dom maklerski będzie pobierał prowizję za zakup i sprzedaż twoich aktywów.

Podstawowa zasada jest prosta: kupuj tanio, sprzedawaj drogo. Zanim zainwestujesz, wybierz marki, na których zarobisz, a nie stracisz. Sprawdź, czy i gdzie firma planuje ekspansję, jaka jest tam sytuacja polityczna. Przypomnij sobie efekt działań marketingowych, reklamowych i to, czy były skuteczne w sprzedaży kolekcji. Prześledź powodzenie działań e-commerce i liczbę otwieranych, a także zamykanych sklepów w galeriach handlowych. Szukaj przyszłych debiutów na tzw. małej giełdzie New Connect. Nie ignoruj graczy internetowych. Za pośrednictwem polskich domów maklerskich giełdzie możesz kupić akcje np. Zalando czy boohoo.com.

– Na polskim rynku rekomendowałbym inwestycję w rodzime marki. Polska to nie Włochy, tu cena czyni cuda. Oczywiście za pośrednictwem domów maklerskich da się kupić akcje wielkich domów mody takich jak Chanel, ale wbrew pozorom szybciej można zarobić na markach masowych. Bezpieczniej też jest rozłożyć środki i zainwestować w kilka spółek lub w spółkę, która działa na kilku rynkach i jest operatorem wielu marek, nie jednej – radzi Tomasz Sokołowski z BZ WBK.

Uwaga, nie daj się zwieść pozorom. Nie jest tak, że im droższe są ubrania marki, tym droższe jej akcje. I nie zawsze firma z najlepszą modelką na największym billboardzie albo organizująca najgłośniejszy w mediach pokaz mody to ta, która radzi sobie w biznesie najlepiej. Podstawą przy inwestowaniu jest śledzenie comiesięcznych raportów finansowych firm obecnych na giełdzie. Znajdziesz je m.in. na stronie Polskiej Agencji Prasowej (www.pap.pl/biznes). Na co zwrócić szczególną uwagę? Przede wszystkim na wynik finansowy rok do roku, zyski na handlu e-commerce, marżę brutto (powinna wzrastać) i liczbę nowych sklepów. Co ważne, w najlepszych spółkach dynamika wzrostu przychodów powinna być większa od dynamiki otwierania nowych sklepów.

JEŚLI NIE GIEŁDA, TO CO? ZOSTAŃ ANIOŁEM BIZNESU

Diabeł ubiera się u Prady, ale to aniołowie biznesu stoją za sukcesem marek, które nie są notowane na giełdzie. Bo zarobić na modzie można też poza parkietem – zostać mecenasem firmy, wejść w spółkę z projektantem albo udzielić początkującej marce kredytu, licząc na zwrot z dużym zyskiem. Anioł biznesu to osoba, która w zamian za prywatny kapitał zainwestowany w markę pozyskuje potem udziały w przedsięwzięciu. Aniołami biznesu są też więksi gracze – fundusze inwestycyjne, banki czy wydawnictwa. Przykładu nie trzeba szukać daleko. Wydawca magazynu ELLE jest udziałowcem platformy showroom.pl, która dzięki tej współpracy szybciej i sprawniej zaczęła podbijać zagraniczne rynki.

Mecenasi zazwyczaj inwestują w modę na wczesnym etapie rozwoju firmy, ale zdarzają się przypadki, gdy zastrzyk finansowy trafia do marek o ugruntowanej pozycji na rynku. Dzięki tego typu źródłom finansowania rozwija się np. marka Sans, której udziałowcem jest Małgorzata Walczak, inwestorka z wieloletnim doświadczeniem. Małgosia jest w gronie tych, którzy kupili akcje LPP, kiedy jeszcze kosztowały kilkaset złotych. Zarządzała wtedy ogromnymi funduszami inwestycyjnymi, dziś inwestuje też jako osoba prywatna. Nie tylko w duże, prężne biznesy, lecz także w małe autorskie marki, w które wierzy. Obecnie jest aniołem biznesu kilku przedsięwzięć z branży mody. – Zaczęłam inwestować w mo- dę jeszcze jako dyrektor zarządzający komputerowej spółki Optimus SA. Wiedziałam, że warto wkładać pieniądze w marki, które już kilkanaście lat temu budowały e-commerce. Biznesy typu intymna.pl dzięki inwestorom szybko podwajały wartość. Ale wierzyłam też w projektantów. Zainwestowałam w Ma cie ja Zienia, którego partnerem bizne sowym byłam przez kilka lat, i na tym również zarobiłam. Wyszłam z biznesu w 2013 roku. Z niedosytem, bo wierzyłam, że wokół tego nazwiska da się zbudować dom mody – opowiada Małgorzata Walczak.

Pytam Małgosię, w co warto inwestować dziś. Jednym tchem wymienia Magdę Butrym, Lidię Kalitę i Sans, w który sama włożyła pieniądze. Nie pomija też marek zbudowanych wokół ekologii i odpowiedzialności społecznej. Sama zainwestowała w projekt odzieżowy, oparty na recyklingu dżinsu.

Gdzie szukać marek, którym możesz zaproponować prywatne finansowanie? Nie do przecenienia są targi mody autorskiej, zarówno w Polsce (np. Hush), jak i za granicą (Bread & Butter). Warto się przyglądać, jak dużym zainteresowaniem cieszy się stoisko, czy marka ma pełną rozmiarówkę, czy potrafi systematycznie odszywać kolekcję, czy prowadzi swój e-commerce. Jeśli znajdziesz coś godnego uwagi, umów się na spotkanie i opowiedz, jak wyobrażasz sobie współpracę, ile środków możesz zainwestować. Poproś o raporty finansowe przygotowane przez biuro księgowe, którymi marka powinna dysponować. Kolejnym krokiem jest sprecyzowanie oczekiwań i skali udziałów, a także twoich zysków w określonym czasie. Jeśli nie chcesz być udziałowcem, możesz udzielić marce tzw. pożyczki konwertowanej, czyli takiej, która zmieni się w twoje udziały. Prawnik pomoże wam skon- struować odpowiednią umowę.

WSPIERAJ START-UPY, BAW SIĘ W CROWDFUNDING

Załóżmy, że nie dysponujesz jeszcze budżetem, który pozwoliłby na zakup akcji czy zostanie aniołem biznesu. Możesz włączyć się w finansowanie start-upów przy minimalnej kwocie i co za tym idzie, minimalnym ryzyku. Odwiedzaj systematycznie platformy crowdfundingowe, takie jak techcrunch.com czy kickstarter.com, gdzie ludzie zasilają najlepsze pomysły drobnymi kwotami. Jak to działa? Przeglądasz oferty z projektami, wybierasz te, w które wierzysz, i przelewasz określoną sumę. Jeśli projekt uzyska założone dofinansowanie i zostanie zrealizowany, możesz liczyć na udziały lub na sam produkt. Obserwuj też konkursy i konferencje dla start-upów. Kasia Gola od po- nad dwóch lat organizuje popularnespotkania świata mody, technologii i biznesu pod hasłem „Geek Goes Chic”. Podpowiada, na co zwrócić uwagę w tego typu projektach. – Szukaj biznesu, za którym stoją specjaliści. Czy założyciele mają umiejętności, które są kompatybilne z ich biznesem? Czy dobrze się dogadują? Jakie mają doświadczenie i relacje? I czy nie są tylko wizjonerami? Twórcy powinni mieć umiejętność tworzenia produktu, a nie spełniania swoich prywatnych marzeń. Dobrze jest mieć tzw. „bullshit detector” – dać porwać się wizji autorów projektu, ale jednocześnie weryfikować każde ich słowo – mówi Kasia Gola.

Namawiam Kasię, żeby zdradziła, co jest przyszłością technologii w modzie i w co mam zainwestować, żeby nie powtórzyć swojego popisu ignorancji z akcjami LPP. – Szukałabym projektów związanych z rozszerzoną rzeczywistością w procesie zakupów i projektowania, z rozpoznawaniem obrazów, logistyką i transportem (jak przyśpieszyć dostawę ze sklepu on- line), bezpieczeństwem zakupów e- i m-commerce czy nowymi formami płatności „w tle”, bez udziału kas.

Rozwojowymi tematami są nadal internet, rzeczy w sklepach stacjonarnych i integracja z e- i m-commerce, wearables, czyli inteligentne akceso- ria i odzież, ale takie, które są czymś więcej niż torebką ładującą telefon. Obecnie w modzie śledzę systemy samouczące się, potrafiące np. projektować ubrania na podstawie danych rynkowych i prognoz (czyli machine i deep learning w projektowaniu), biotechnologię (jak wytwarzanie skóry z owoców i materiałów odpornych na ekstremalne warunki) oraz wydruki 3D i 4D – mówi Kasia.

Sprawdzam konto – po sezonie wyprzedaży nie wygląda najlepiej, ale już kalkuluję, ile akcji kupię za kolejne oszczędności. I uwierzcie mi, giełdowe notowania sprawdzam teraz częściej niż stronę Zary. Pomyślcie o tym, mierząc kolejne błyszczące szpilki, bo prawdziwa żyła złota czeka gdzie indziej.