Wszelkie zestawienia traktować oczywiście można z przymrużeniem oka. W końcu Jacob Elordi i Austin Butler wcielili się w legendarnego muzyka z zaczesanymi do tyłu włosami, a nie dwóch rycerzy walczących o rękę białogłowy. Jednak poza wątkiem romantycznym z udziałem Kai Gerber pozostaje jeszcze kwestia pożądanej złotej statuetki. Kinomani żartowali, że gwiazdor filmu Baza Luhrmanna tak mocno zaangażował się w oscarową kampanię, że przez wiele miesięcy nie wyzbył się południowego akcentu. Mimo to na ostatniej prostej musiał uznać wyższość Brendana Frasera.

Znany z „Euforii” Elordi nie będzie rywalizował z aktorami pierwszoplanowymi (na tym polu zaskoczyć może pozytywnie odbierana Cailee Spaeny). Wszak dzieło Sofii Coppolii to historia Priscilli, w której Elvis jest jedynie tłem. „Cieszę się, że Baz nie zagłębiał się w historię Priscilli, ponieważ teraz mogę zrobić to ja” – powiedziała twórczyni. „Priscilla była w jego filmie drugorzędną postacią, dlatego nigdy nie czułam, że stąpamy po tym samym terytorium [...] Uważam, że to bardzo interesujące dostać dwie różne interpretacje tych samych wydarzeń”.

Po premierowych pokazach na festiwalu w Wenecji pojawił się głosy, że nowy Elvis ma jednak szansę na wyróżnienie za występ drugoplanowy. Butler już dawno temu zadeklarował, że życzy koledze po fachu wszystkiego najlepszego. „Nie mieliśmy okazji porozmawiać, ale mam nadzieję, że świetnie się bawi” – powiedział dziennikarzom. Co złośliwsi internauci zastanawiają się, czy na równie dużą kurtuazję zdobędzie się, gdy kreacja króla rock'and'rolla z kameralnej „Priscilli” zapisze się na kartach historii kina większa czcionką niż jego popisy w rozbuchanym wizualnie „Elvisie”. Czy Jacob Elordi przyćmi Austina Butlera? Sprawdźmy, co na ten temat mówią krytycy. 

Jacob Elordi czy Austin Butler – kto lepiej zagrał Elvisa? Czy „Priscilla” ma szansę na Oscara?

Na początek oddajmy sprawiedliwość Austinowi Butlerowi. Choć nie został wywołany na scenę przez przedstawicieli Amerykańskiej Akademii Filmowej, to zabrał do domu Złoty Glob, BAFTĘ  i nagrodę People's Choice. Czy Jacob Elordi także udźwignął kultową rolę? Zdaniem krytyków odpowiedź jest (raczej) twierdząca. „Elordi bez cienia karykatury oddaje przyciągający czar i okazjonalną potworność supergwiazdy” – pisze krytyk Alonso Duralde. Vanity Fair podkreśla, że widzowie dostaną bardziej otwierający oczy obraz artysty niż ten, który zaprezentowano w „Elvsie”. „Elordi starannie znajduje balans między atrakcyjnym obliczem Elvisa, a jego ciemną stroną uzależnioną od pigułek, dominującą, rygorystyczną i pełną przerażającego gniewu” – czytamy.

Nieco ostrożniejszy w pochwałach jest brytyjski The Independent. „Elordi nieźle radzi sobie z odgrywaniem Elvisa. Ma głos i budowę ciała odpowiednie do tej roli, ale brakuje mu wdzięku i wrażliwości” – ocenia Geoffrey Macnab. Głos zabrała też redakcja Rolling Stone: „Elvis Elordiego jest mocniej osadzony w rzeczywistości niż nadąsany Austin Butler. Jest seksowny i charyzmatyczny, to prawda, ale także niebezpieczny, a czasami przerażający. Coppola nie waha się pokazać ciemniejszej strony Elvisa, gdy widzimy, jak poniża Priscillę, rzuca w jej głowę krzesłem i niemal dokonuje napaści seksualnej w Vegas”.

IndieWire także nazwało Elvisa w interpretacji Elordiego „bardziej przekonującym i ludzkim” w porównaniu z postacią, jaką na wielkim ekranie przedstawił Butler. Krytyk zaznacza jednak, że mając na uwadze założenia scenariusza i wizję reżyserów, obaj aktorzy dobrze wykonali postawione przed nimi – zgoła odmienne – zadania. „Nieco ponad rok po tym, jak Austin Butler odcisnął niezapomniane piętno na roli w Elvisie Baza Luhrmanna, Elordi na własną rękę odnajduje drogę do tego bohatera, wlewając uwodzicielski urok i niezaprzeczalny magnetyzm w smutne oczy” – pisze z kolei The Hollywood Reporter.

Jaki będzie ostateczny werdykt? Oscarowe przedbiegi dopiero wystartowały. Listę nominacji poznamy 23 stycznia 2024 roku.