"IO" Jerzego Skolimowskiego nominowany do Oscarów w kategorii "Najlepszy film międzynarodowy"

To kolejny sukces polskiego kina! Do tej powy w Dolby Theatre po nagrodę dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego (dziś kategoria nosi nazwę "Najlepszy film międzynarodowy") sięgnęli między innymi Jan A.P. Kaczmarek, Roman Polański i Janusz Kamiński. Ostatnio tak mocno kciuki trzymaliśmy podczas gali oscarowej w 2015 roku, kiedy ze statuetką za "Najlepszy film międzynarodowy" na scenie stanął Paweł Pawlikowski. Czy "IO" powtórzy ten sukces? Bardzo możliwe - Jerzy Skolimowski ustawiłby wtedy Oscara obok Nagrody Jury Festiwalu w Cannes.

"IO" - o czym jest film Jerzego Skolimowskiego?

Historia zaczyna się od sceny w cyrku, gdzie osiołek odgrywa "spektakl" w towarzystwie artystki Kasandry. Młoda kobieta (w tej roli Sandra Drzymalska) traktuje swojego arenowego partnera z miłością, jak najlepszego przyjaciela. Niestety pewnego dnia, w trakcie protestu przeciwników cyrku, komornik rekwiruje zwierzęta. Lokalni aktywiści z pewnością byli usatysfakcjonowani, ale czy pomyśleli, gdzie zwierzęta potem trafią? IO zaczyna podróż przez stajnie (gdzie traktowany jest jak obywatel drugiej kategorii, bo przecież nie jest czystej krwi arabem), do ośrodka terapeutycznego dla dzieci. Trafia też na małomiasteczkowy mecz piłkarski i grupę kiboli (zostaje przez chwilę maskotką zwycięskiej drużyny i ofiarą drużyny przeciwnej), a także na fermę lisów. Ta scena pozostawi w widzach uczucie trwogi i przerażenia - sami twórcy przyznają, że te ujęcia wpłynęły druzgocąco na ich psychikę. Osiołkowi udaje się z niektórych tych miejsc uciec, innym razem zostaje ofiarą ludzkiej agresji i kapitalizmu. Wędruje przez pola, rzeki i lasy, gdzie czekają nie tylko dzikie zwierzęta, ale i sami myśliwi. Gdzie trafi na koniec? Widz ma nadzieję, że w końcu uda mu się znaleźć lepszy żywot. 

"IO" - recenzja - czytaj całość >>