Serial "Dahmer — Potwór: Historia Jeffreya Dahmera" kolejny już tydzień z rzędu utrzymuje się na pierwszym miejscu w rankingu najchętniej oglądanych produkcji na Netflix. Przypisano go – bardzo zresztą trafnie – do kategorii „przerażający”, „mroczny” i „horror”, ale do niedawana, opowieść o skazanym na 934 lata więzienia kanibalu i zabójcy z Milwaukee etykietowana była jeszcze jednym tagiem: LGBTQ. W zakładce opatrzonym tymże określeniem znajdziemy liczne treści promujące różnorodność oraz normalizujące wizerunek mniejszości nieheternormtywnej.

Opowieść o psychopatycznym mordercy cechującym się szeregiem tragicznych w skutkach zaburzeń raczej trudno rozpatrywać w kategoriach pozytywnej reklamy. Jak można więc było przewidzieć, w Internecie szeroko poniosły się głosy oburzenia. Bo okej, prawdą jest, że Dahmer gejem był, ale… no właśnie, tych „ale” pojawia się w dyskusji publicznej sporo. 

"Nie jest to forma reprezentacji, której szukamy" pisał na Tik Toku użytkownik @villanelescent, a chwilę potem podobnych komentarzy zaczęło pojawiać się w mediach społecznościowych znacznie więcej.

Reakcja firmy była natychmiastowa. Jak podaje serwis „Variety”, tag LGBTQ usunięto przy „Dahmerze” już 23 września, czyli zaledwie dwa dni po premierze, za co i od nas duże brawa. Inną kwestią jest jednak fakt poruszania podobnych tematów w filmach i serialach w ogóle. To dylemat, który przed wszelkiej maści artystami pojawia się często. Atrakcyjność - zarówno dla twórców, jak i odbiorców potencjalnego dzieła - wciągającego charakteru historii true crime kontra zagadnienie popularyzacji czystego zła. A przecież od popularyzacji już bardzo niedaleko do gloryfikacji. I tym rozważaniem stawiamy kropkę. Przynajmniej póki co. 

Netflix: nowości na październik 2022. Co warto obejrzeć? Na liście znajdziecie m.in. dwa polskie seriale oraz film z Milą Kunis [LISTA, PREMIERY NETFLIX]>>