Mała czarna - nędza luksusowa

Czerń ze względu na swoją praktyczność była popularnym kolorem już w XIX wieku, także wśród klasy pracującej. Jednak za prawdziwą „matkę” konceptu małej czarnej uważana jest Coco Chanel, która na łamach prasy zaprezentowała światu swój projekt w 1926 roku. Vogue umieścił sukienkę na okładce i porównał ją do niezwykle modnego wówczas samochodu, forda T. Sięgająca za kolano, prosta w kroju kreacja z długim rękawem i oszczędnym sznurem pereł do kompletu stała się symbolem nowoczesnej kobiety oraz ideałem codziennej elegancji. Pierwsza LBD (ang. little black dress) wywołała także wiele niewybrednych komentarzy wśród konkurentów projektantki. Powstało chociażby określenie „nędza luksusowa”. Krążyła także anegdota, że couturier Paul Poiret na widok Chanel w jej ikonicznej sukience zapytał, po kim nosi żałobę. „Po panu” – padła riposta. 

Najlepsza reklama

Jeśli Chanel zapoczątkowała trend na współczesną małą czarną, do jej spopularyzowania bardzo przyczyniła się kinematografia. Miejsce na samym czele listy zajmuje tutaj „Śniadanie u Tiffany’ego” (1961). Sukienkę, w której tak wdzięcznie przechadzała się Audrey Hepburn stworzył Hubert de Givenchy. Cóż tu dużo mówić – był to duet idealny. Aktorka słynęła ze swojego zamiłowania do prostoty, a projektant uważał, że aby pięknie ubrać kobietę, trzeba podkreślić jej naturalne piękno. I ta kreacja, klasyczna i nowatorska zarazem, była tego najlepszym przykładem. Jedwabna, długa do ziemi, praktycznie bez ozdób, poza ciekawym wycięciem na plecach, opływała figurę bohaterki i doskonałe oddawała jej nonszalancki szyk. Po tym jak scena, w której Holly Golightly wysiada z taksówki, by zjeść croissanta przy witrynie Tiffany’ego, ujrzała światło dzienne, mała czarna nie potrzebowała już nigdy żadnej reklamy. 

To jednak nie jedyny moment w dziejach kina, w którym czarna sukienka odegrała ważną rolę. W 1960 na ekrany wszedł film „Słodkie życie” Federico Felliniego i choć w czasie trzygodzinnego seansu było wiele scen, które zyskały miano ikonicznych, ta jedna skradła całe show. Mowa oczywiście o kąpieli Anity Ekberg i Marcella Mastroianniego w rzymskiej fontannie di Trevi. Bohaterka grana przez szwedzką seksbombę miała na sobie projekt sióstr Fontana – monumentalną czarną suknię z dekoltem w kształcie serca i trenem, którego fałdy bardzo efektownie zatapiały się w wodzie.

Jak się okazuje inspiracją dla tego stroju była inna filmowa kreacja. 14 lat wcześniej swoje wielkie „5 minut” dostała satynowa suknia bez ramiączek zaprojektowana przez Jeana Louisa do filmu „Gilda”. I zyskała sławę nie tylko ze względu na piękny krój. Odtwórczyni roli tytułowej femme fatale, Rita Hayworth, miała ją na sobie w scenie strepteasu. W dobie umoralnionego kina, nic nie wzbudzało takiego szoku jak sugestywnie zdjęta rękawiczka.

Revenge Dress - mała czarna zemsty

Historia mody pokazuje, że uniwersalna czarna sukienka sprawdzała się nie tylko jako gwiazda filmowa, ale mogła być także środkiem do słodkiej zemsty. Po tą tajną broń postanowiła sięgnąć księżna Diana w 1994 roku. W dzień, kiedy książę Karol ogłaszał w telewizji swój romans, Lady Spencer pojawiła się na przyjęciu Vanity Fair w bardzo odważnej – jak na przykazania królewskiego protokołu – kreacji. Obcisła mała czarna była lekko asymetryczna, sięgała nad kolano i mocno eksponowała ramiona. Ponoć Diana sama uważała ją za zbyt ryzykowną i trzymała na dnie szafy przez trzy lata. No ale w końcu znalazła się odpowiednia okazja, by ją założyć i wyczucie czasu było tu doskonałe. Księżna w tej odsłonie zachwyciła media i opinie publiczną i następnego dnia, uśmiechnięta i pewna siebie, pojawiła się na pierwszych stronach gazet. Tym samym sukienka projektu Christiny Stambolian zasłużyła na miano „Revenge Dress”. Chyba nie muszę mówić, po czyjej stronie była piłeczka.

Narodziny gwiazdy

Jak widać czerń może wydawać się skromnym kolorem, ale wcale takim być nie musi. Najlepszym tego przykładem jest kreacja, którą Elizabeth Hurley założyła w 1994 na premierę filmu „Cztery wesela i pogrzeb”. Najwyraźniej był to rok odważnych wyborów modowych, bo suknia projektu Versace z pewnością do takich należała. Wprawdzie Hurley pojawiła się na imprezie jako osoba towarzysząca Hugh Granta, ale zgadnijcie, kto skradł całe show. Sukienka spięta w kluczowych miejscach za pomocą 24 wielkich, złotych agrafek ozdobionych logiem marki momentalnie zdeklasowała wszystkie inne kreacje. Została ochrzczona jako „THAT Dress" i doczekała się nawet swojej własnej strony na Wikipedii. W taki oto sposób początkująca aktorka, której jeszcze chwilę wcześniej żaden projektant nie chciał pożyczyć stroju, zyskała międzynarodową sławę. Co ciekawe, mała czarna nie została wybrana ze względu na swoje szokująco seksowne właściwości. Był to po prostu ostatni wolny model z najnowszego pokazu Gianniego Versace, który postanowił oddać Hurley przysługę. Tego scenariusza nikt by lepiej nie wymyślił.

Magia prostoty

Versace udowodnił, że mała czarna nie musi mieć wiele wspólnego z minimalizmem, a Madonna pokazała, że nawet „material girl” może sięgnąć po elegancką prostotę. Kiedy królowa muzyki pop w 1985 roku po raz pierwszy prowadziła program Saturday Night Live zdecydowała się właśnie na LBD – niby zwyczajną, ale jednak doskonale skrojoną. To dość ironiczne, że tym sposobem piosenkarce po raz kolejny udało się zaszokować swoich fanów.

Po słynącej z kostiumowych kombinacji Madonnie spodziewano się czegoś bardziej teatralnego. Natomiast prosty ubiór był oczywistym wyborem w przypadku gwiazd innego telewizyjnego show – obsady sitcomu „Przyjaciele”. W końcu, w 1994 roku, czyli w momencie premiery, panowały nastroje mocno antymodowe, które nie sprzyjały eksperymentom. To więc nie przypadek, że podczas pierwszych zdjęć promocyjnych Jennifer Aniston miała na sobie właśnie małą czarną. Zresztą nie był to ostatni raz. Serialowa Rachel, jako osoba zakochana w branży fashion doskonale wiedziała, co nigdy nie wyjdzie z mody.

Mała sukienka, wielkie przesłanie

Kiedy w 2018 roku wszystkie kobiety zaproszone na ceremonię rozdania Złotych Globów przyszły ubrane na czarno, mogliśmy na własne oczy przekonać się o sile tego koloru. W ten sposób aktorki zaprotestowały przeciwko molestowaniu seksualnemu, na które od lat w branży filmowej było ciche przyzwolenie. W czarnej sukni zaprezentowały się wówczas Meryl Streep, America Ferrera, Michelle Williams, Reese Witherspoon, Viola Davis i wiele innych. To bardzo znaczące, że tak mocne przesłanie wyrażono za pomocą małych czarnych, które jeszcze w XIX wieku mogły zostać uznane za skandaliczne i nieodpowiednie. Tak stało się w przypadku Madame X, czyli Virginie Amélie Gautreau – piękności z paryskich salonów.

Wizerunek dziewczyny w czarnej przylegającej sukni na cienkich złotych ramiączkach, został uwieczniony w 1884 roku przez malarza Johna Singera Sargenta. Gdy otwarto wystawę, obraz oraz samą modelkę oskarżono o wulgarność, a prasa kpiła z jej braku kręgosłupa moralnego. W tym kontekście czarna sukienka staje się jeszcze lepszym symbolem protestu.