W ramach promocji filmowych projektów aktorzy chętnie opowiadają o tym, jak przełomowym doświadczeniem było wcielanie się w swoich bohaterów. Zdradzają, ilu przyjaciół na całe życie poznali w trakcie długich godzin spędzonych w charakteryzatorni i jakie rekwizyty zabrali ze sobą do domu jako pamiątki. W rzeczywistości nie wszyscy wynoszą z planu zdjęciowego tak miłe wspomnienia. Dobrym przykładem jest niedawne zamieszanie wokół „Nie martw się, kochanie”. Zakulisowe niesnaski, raz po raz ujawniane nieporozumienia i niejednoznaczne zachowanie członków ekipy były pod wieloma względami ciekawsze niż sama fabuła. Jednak Florence Pugh czy Chris Pine mieli to szczęście, że nie musieli wracać na plan zarządzany przez Olivię Wilde.

W gorszej sytuacji są aktorzy, którzy zdecydowali się na udział w serialach lub ciągnących się latami filmowych franczyzach. Gdy tylko umowy o zachowaniu poufności traciły moc, natychmiast puszczali parę z ust i opowiadali o uczuciach, jakie wzbudzają w nich kasowe blockbustery i telewizyjne hity. Od wstydu, przez nieopisaną ulgę po zakończeniu zdjęć, aż po śmiech przez łzy – oto 10 gwiazd, które żałują udziału w popularnych produkcjach. Jedni zagrali nasze ulubione postaci jedynie z powódek finansowych, inni nie dogadywali się z reżyserem lub lepiej odnajdywali się w niszowych projektach o niewielkim budżecie. Niektóre nazwiska na liście z pewnością będą dla Was zaskoczeniem!

Kristen Stewart: saga „Zmierzch”

Obecność na naszej liście osób zaangażowanych w powstawanie sagi „Zmierzch” nie powinna szczególnie dziwić. Filmy oparte na serii poczytnych książek dla nastolatków szybko stały się hitem i mocno skomplikowały życie głównej obsady. Szczególnie Kristen Stewart i Roberta Pattinsona uwikłanych w romans z dala od światła kamer. Jakość scenariusza i realizacji na długo zaszufladkowała aktorów, którzy od tej pory musieli niezwykle rozważnie dobierać role. Nie szokuje nas więc, że nie wracają do tego okresu życia z przesadnym sentymentem.

Kristen wyjawiła dziennikarzom „E! News”, że występ w „Zmierzchu” miał pewne pozytywne strony, ale wymagał od niej „znaczącej zmiany trybu życia” i wiązał się z „emocjonalnym bagażem”. „Nienawidziłam tego, że wszelkie detale z mojego życia zamieniono w towar i zaczęto sprzedawać je na całym świecie” – mówiła.

Po premierze ostatniej części całkowicie odcięła się od uniwersum pełnego przystojnych wampirów i wilkołaków. Fani Belli i Edwarda nie mają jednak powodów do zmartwień. Do ponownej współpracy Kristen Stewart i Roberta Pattinsona chciałby doprowadzić David Cronenberg. Choć rozważania o wspólnym projekcie są na razie „czysto teoretyczne”, to reżyser ma pomysł na fabułę.

Kristen Stewart i Robert Pattinson ponownie razem na ekranie? David Cronenberg chce zaangażować gwiazdy „Zmierzchu” do nowego projektu >>

Robert Pattinson: saga „Zmierzch”

Z kolei Robert Pattinson otworzył się na temat konfliktu z pisarką Stephanie Meyer. Aktor przyznał, że niemal utracił dobrze opłacony angaż w filmach, ponieważ traktował swoją rolę zbyt poważnie. W ocenie autorki książek i producentów Edward w jego interpretacji był „zbyt przygnębiony i miał skłonności samobójcze”.

Wynikało to z niechęci do własnej postaci. „Im bardziej wczytywałem się w scenariusz, tym bardziej nienawidziłem tego kolesia, dlatego zagrałem go jako osobę maniakalno-depresyjną, która nie znosi samej siebie” - tłumaczył w głośnym wywiadzie opublikowanym w magazynie „Empire”.

Anna Kendrick: saga „Zmierzch”

Z nieco większym dystansem erę popularności „Zmierzchu” wspomina Anna Kendrick, która przed laty wcieliła się w Jessicę Stanley. Aktorka w żartobliwych słowach porównała pracę nad filmem do bycia zakładniczką podczas napadu. Wszystko przez zmęczenie i niesprzyjającą pogodę.

„Pierwszy film nagrywaliśmy w Portland w stanie Oregon. Pamiętam, że byłam zmarznięta i czułam się żałośnie – wyznała w rozmowie z dziennikarką „Vanity Fair”. Moje Conversy były całkowicie przemoczone, a ja myślałam: »To wspaniała grupa ludzi i w innym warunkach z pewnością się zaprzyjaźnimy, ale teraz chciałabym ich zamordować«. W pewnym sensie wspólne przechodzenie przez traumatyczne przeżycia zacieśnia więzi międzyludzkie. Wyobraź sobie ludzi, którzy byli razem zakładnikami, a potem są ze sobą związani na resztę życia”.

Dakota Johnson: trylogia „Pięćdziesiąt twarzy Greya”

Przechodzimy do następnej bijącej rekordy popularności franczyzy. „Pięćdziesiąt twarzy Greya”, czyli pierwsza część erotycznej trylogii, zarobiła 569 milionów dolarów i zapewniła rozgłos odtwórcom głównych ról. Jak Dakota Johnson i Jamie Dornan zareagowali na sławę i... liczne memy? Aktorka zdementowała niedawno plotki o złych relacjach z ekranowym partnerem: „Nigdy nie zdarzyło się, żebyśmy się nie dogadywali. Wiem, że to dziwne, ale on jest dla mnie jak brat. Kocham go bardzo mocno”.

Problem stanowiła za to ciągła obecność na planie pisarki E.L. James. Twórczyni literackich pierwowzorów miała zbyt mocno ingerować w powstawanie filmu, co prowadziło do „istnego chaosu”. „Są rzeczy, których nie mogę powiedzieć, ponieważ nie chcę zaszkodzić niczyjej karierze ani reputacji” – podsumowała.

Rola Anastasii Steele miała także odbić się na życiu prywatnym gwiazdy. W trakcie wizyty w programie Ellen DeGeneres zapewniła, że jej rodzina ma zakaz oglądania filmów z jej udziałem, a sama franczyza „zniszczyła jej życie miłosne”. „Mężczyźni albo mnie kochają, albo dają nogę, częściej to drugie”.

Dakota Johnson szczerze o pracy na planie „Pięćdziesięciu twarzy Greya”. Jakie ma relacje z Jamie Dornanem? >>

Jamie Dornan: trylogia „Pięćdziesiąt twarzy Greya”

Oddajemy głos filmowemu Christianowi Greyowi. Fani nieraz żartowali, że podczas wywiadów Jamie Dornan miał wyraźnie nieszczęśliwy wyraz twarzy. Duży dyskomfort powodowały u niego nie tylko pytania mediów, ale również sama praca przed kamerą. „Były sceny, gdzie Dakota nie miała na sobie zbyt wiele, a ja musiałem robić jej rzeczy, których nigdy nie zdecydowałbym się robić kobiecie” – tłumaczył na antenie CNN.

Choć stanowczo zaznaczył, że „na dobre pożegnał się z serią”, to nie żałuje występu w erotykach. Przyznał, że cała obsada pracowała tak ciężko jak umiała, ale jednocześnie traktowała przedsięwzięcie „jak żart”. „Pojawienie się we franczyzie, która zarobiła ponad miliard dolarów, nie zaszkodziło mojej karierze […] Nie wstydzę się mówić, że te filmy zmieniły sytuację finansową mojej rodziny. I jestem za to bardzo, bardzo wdzięczny. A do tego fani je uwielbiają”.

Taylor Momsen: serial „Plotkara”

Z podobnymi dylematami mierzą się gwiazdy seriali. Produkcje przygotowywane z myślą o telewizji liczą czasem setki odcinków, co oznacza, że ekipa jest zaangażowana w pracę nad jednym projektem przez długie lata. Nie wszyscy radzą sobie z tą presją. Taylor Momsen zrezygnowała z roli w kultowej „Plotkarze” po trzecim sezonie. Następnie drastycznie zmieniła wizerunek z idealnej uczennicy liceum na Manhattanie na rockową wokalistkę.

Dziś na pytania o aktorską przeszłość odpowiada z niekrytą irytacją. W 2014 roku przyznała, że jest wdzięczna za możliwości, jakie zyskała dzięki serialowi, ale jej obecni fani „mają gdzieś telewizyjne programy”, a ona sama nie planuje powrotu przed kamerę.

Leighton Meester: serial „Plotkara”

Od swojego największego hitu dystansuje się również inna gwiazda „Plotkary”. Leighton Meester wyszła za mąż za Adama Brody'ego, prowadzi obecnie życie z dala od światła fleszy i bardzo ostrożnie dobiera kolejne współprace. Ostatnio można było oglądać ją w sitcomie „Jak poznałam waszego ojca”. Z całą pewnością – i ku niezadowoleniu licznego fandomu – nie ma jednak czasu na sentymentalną wycieczkę do nowojorskiego liceum Constance Billard.

Leighton wyznała, że nigdy więcej nie chce grać bohaterki zbliżonej charakterem do Blair Waldorf i przekreśliła wszelkie nadzieje na kontynuację serialu. Jej odpowiedzią na ciągle powtarzające się pytania było zwięzłe: „Nie”. Czas spędzony w towarzystwie Blake Lively i Penna Badgleya wspomina jako nieco „oszałamiający”. Z jej relacji wynika, że była obecna na planie przez 16 godzin dziennie niemal przez cały tydzień, co było wyzwaniem dla 21-latki. Leighton wyraziła nadzieję, że obecnie młodym aktorom proponuje się lepsze warunki i atmosferę pracy.

Adam Brody: serial „Życie na fali”

Mąż serialowej Blair też ma w portfolio projekt, który zostawił go z mieszanymi odczuciami. Adam Brody wygrał casting do roli uroczego Setha Cohena w 2003 roku. Przełomowy angaż w przyciągającym przed ekrany miliony widzów „Życiu na fali” otworzył mu drogę do dalszej kariery. Był także źródłem dużej frustracji i znudzenia, które niemal doprowadziły do wcześniejszego zerwania umowy.

Na stronie internetowej „Huffington Post” czytamy, że aktor nie wspomina serialu dla nastolatków z zażenowaniem, ale nie chce już słyszeć więcej pytań na temat dawno zakończonego projektu. „To staje się nudne. Nie chodzi o to, że nie jestem dumny, po prostu czuję się zmęczony ciągłymi rozmowami na ten sam temat. Wybaczcie mi to porównanie, ale rozumiem Harrisona Forda i jego niechęć do dyskusji o Star Wars”.

Daniel Craig: filmy z Jamesem Bondem

Daniel Craig zakończył swoją przygodę z postacią Jamesa Bonda w zeszłym roku filmem „Nie czas umierać”. Łącznie zagrał agenta 007 w aż pięciu częściach, jednak nie oznacza to, że jest szczególnym entuzjastą uwielbianej serii. W 2015 roku, po premierze wyczekiwanego „Spectre”, zdradził, że nie jest zainteresowany dalszym wcielaniem się w tę postać.

„Prędzej zbiłbym tę szklankę i podciął sobie nadgarstki” – powiedział w rozmowie z „Time Out”. Następnie dodał, że kolejny obraz o Bondzie zrobiłby tylko „ze względu na pieniądze”. Producenci kasowej serii zaproponowali Craigowi 25 milionów dolarów, a on przyjął ich ofertę, dzięki czemu oglądaliśmy go w 25. odsłonie zmagań agenta Jej Królewskiej Mości.

Ku radości wielu aktor nie porzucił doszczętnie mrożących krew w żyłach złoczyńców i kryminalnych zagadek. Teraz meandry zbrodni zgłębia jako Benoit Blanc. Jeszcze w tym roku na Netfliksie pojawi się drugi film z Danielem Craigiem w roli błyskotliwego detektywa.

Daniel Craig powraca jako detektyw Benoit Blanc w zwiastunie drugiej części „Na noże”. Kontynuację hitu obejrzymy na platformie Netflix jeszcze w tym roku >>

Sean Connery: filmy z Jamesem Bondem

Mieszane uczucia w związku z serią o Bondzie miał też Sean Coonery. Jeden z największych amantów w historii kina zagrał agenta 007 w aż siedmiu produkcjach. Decyzję o odejściu pomogły podjąć mu coraz bardziej szalone pomysły scenarzystów. „Zaczęły się te wszystkie kosmiczne rzeczy. Ciągle ulepszali sprzęt. Mam na myśli na przykład samochód jadący na dwóch kołach w »Diamenty są wieczne«” – wspominał słynną scenę pościgu.

Roger Moore miał sugerować, że jego kolega po fachu był zwyczajnie „znudzony byciem Bondem”: „Robisz pięć czy sześć takich filmów, a ludzie przyczepiają ci etykietkę. To bardzo ogranicza”. Te słowa w pewnym stopniu potwierdził sam Coonery. Na łamach „The New York Times” opublikowano wywiad, w którym zaprzecza jakoby był „niewolnikiem Bonda” i zapewnia, że „mógł w każdej chwili zdjąć kajdany wykonane nie ze stalowych łańcuchów, a z najdelikatniejszego jedwabiu”. Jednocześnie zaznaczył, że rzeczywiście miał dość odtwarzania roli agenta MI6, choć przyniosła mu ona wiele dobrego.

Gwiazda „Bridgertonów” nowym Jamesem Bondem? Bracia Russo nie mają wątpliwości. „Ma więcej charyzmy w małym palcu niż większość ludzi w całym ciele” >>

Kate Beckinsale: seria „Underworld”

Kate Beckinsale oglądaliśmy jako Selenę w czterech horrorach akcji z serii „Underworld”. Choć fani docenili jej grę aktorską już od pierwszej sceny, w której z gracją zeskakuje z gzymsu budynku górującego nad mrocznym miastem, to sama gwiazda nie czuła się na planie komfortowo. Co więcej, nieprzyjemne przeżycia niemal nakłoniły ją do porzucenia wysokobudżetowych produkcji.

„Robiłam kino niezależne, gdzie przesiadywałam na kawałku zwiniętego dywanu i było cudownie. Zrobiłam też wielkie filmy, które były najgorszą rzeczą w moim życiu. Zaczynałam w filmach niskobudżetowych. Nigdy nie spodziewałam się, że będę częścią ogromnej franczyzy. Oglądanie siebie na plakatach z boku każdego autobusu było straszne. [...] Ludzie kojarzą mnie z kinem akcji, ja siebie tak nie postrzegam. Nie byłam w ogóle wysportowana, nie miałam takich aspiracji i zrobiłam to jako eksperyment. Teraz ludzie widzą mnie i mówią: »Och, jesteś taka zaprawiona«. W zasadzie mogliby krzyczeć: »Nadchodzi Jackie Chan«. A ja naprawdę nie mam na to ochoty, wcale tego nie czuję”.

Eddie Murphy: seria „Gliniarz z Beverly Hills”

Pamiętacie Eddiego Murphy'ego w roli policjanta Axela Foleya? Cóż, on z pewnością śni o „Gliniarzu z Beverly Hills” w najgorszych koszmarach. Jedna z kultowych franczyz lat 80. i 90. nie kojarzy się gwiazdorowi najlepiej. Najgorszej zapamiętał trzecią odsłonę serii, w której początkowo nie chciał się nawet pojawić. Ostatecznie przekonała go wystarczająco wysoka gaża.

„Jedynym argumentem przemawiającym za powstaniem »Gliniarza z Beverly Hills 3« są dla mnie pieniądze. Paramount nie wypisze mi czeku tak dużego, jakbym chciał. Jeżeli kiedyś rzeczywiście zagram w tym filmie, możesz śmiało założyć, że dostałem za to dużo pieniędzy” – mówił przed wejściem na plan.

Dziś wiemy już, że Murphy powróci do pamiętnej roli. Premiera nowej komedii kryminalnej planowana jest na 2023 rok. Aktor ma wysokie oczekiwania odnośnie do scenariusza, ponieważ nie chciałby powtórzyć porażki, jaką był dla niego poprzednie tytuły. „Gdy podróżuję za granicę, ludzie krzyczą do mnie: »Hej, glino z Beverly Hills! Axel Foley!«. Pamiętają mnie z tego »gówna«. Wszystkie filmy, które zrobiłem, a oni nazywają mnie właśnie tak. Jeśli ten film powstanie, musimy zrobić to dobrze”.

Daniel Radcliff: filmy o Harrym Potterze

Ciężko jest wyobrazić sobie „Harry'ego Pottera” z inną obsadą, prawda? Daniel Radcliff, Emma Watson i Rupert Grint dostali angaż w kasowym hicie, kiedy dopiero co skończyli dziesięć lat. Na planie spędzili wszystkie swoje nastoletnie lata, przez co po premierze ostatniej części czuli silną potrzebę zakończenia tego etapu życia. Filmowa Hermiona zrobiła to przy pomocy symbolicznej fryzury i zaraz po ostatnim klapsie ścięła charakterystyczne brązowe pukle.

Na przestrzeni lat młodzi aktorzy nieraz myśleli o wcześniejszej rezygnacji. Daniel Radcliff przyznał, że dopiero po czasie uświadomił sobie, jak wspaniałe było to doświadczenie i nie wykluczył ponownego występu do roli Pottera, ale na wzór oryginalnej obsady „Gwiezdnych Wojen” pomyśli o tym „za 30 czy 40 lat”. Skoro w trakcie zdjęć nie uważał przynależności do magicznego uniwersum J.K. Rowling za coś szczególnie interesującego, co motywowało go do przyjścia na plan? Okazuje się, że była to… niechęć do nauki.

„Moi rodzice pytali mnie przed każdym filmem, czy sprawia mi to radość i czy nadal chcę to robić, a ja mówiłem: »Tak, nienawidzę szkoły«”.

Emma Watson opowiedziała o uczuciu do kolegi z obsady Harry'ego Pottera. Aktorka nazwała Toma Feltona „bratnią duszą” >>

Harrison Ford: saga „Gwiezdne Wojny”

Harrison Ford ma na koncie nie tylko „Gwiezdne Wojny”, ale też serię o Indianie Jonesie i „Łowcę Androidów”. Można więc śmiało powiedzieć, że aktor miał szczęście do udanych filmowych franczyz. Zanim fani gwiezdnej sagi ucieszyli się na jego widok w „Przebudzeniu mocy”, zarzekał się, że nie przyjmie znów swojej ikonicznej roli. Niechęć wynikać miała z ograniczonej sympatii do Hana Solo.

„Jest głupi jak but... Ma dobre serce, ale jest znacznie mniej interesujący niż Indiana Jones. Nie zostało zbyt wiele aspektów jego charakteru do eksplorowania poza tym, co już pokazaliśmy” – rozmyślał rok przed premierą pierwszego sequela.

We wcześniejszych latach także wyrażał zadowolenie z zakończenia trylogii. „Han Solo był dla mnie użyteczny w pewnym momencie kariery, ale skończyłem z tym [...] Trzy części mi wystarczą. Cieszyłem się, że ostatni raz widzę ten kostium” – mówił. Ostatecznie wszedł na pokład Sokoła Millennium, ponieważ w jego ocenie obecność zawadiackiego przemytnika była przydatna dla budowania postaci Adama Drivera.

Adam Driver jako 59- letni Enzo Ferrari. Mamy pierwsze zdjęcia z planu "Ferrari" Michaela Manna! >>

Sally Field: seria „Niesamowity Spider-Man”

Sally Field, znana najlepiej z nagrodzonych Złotym Globem „Stalowych Magnolii” czy niezapomnianego „Forresta Gumpa”, w 2012 roku przyjęła rolę w blockbusterze o przygodach Spider-Mana. Aktorka nie wraca pamięcią do krótkiego epizodu z kinem superbohaterskim z przesadnym entuzjazmem. „To nie jest mój typ kina, ale moja przyjaciółka Laura Ziskin była producentką i wiedziałam, że to jej ostatni projekt, a ona była cudownym człowiekiem” – wyjaśniła filmowa ciocia May.

„Niesamowity Spider-Man” z Andrew Garfieldem i Emmą Stone rozczarował ją pod względem głębi postaci. „Bardzo ciężko jest znaleźć tam wielowymiarowych bohaterów. Pracujesz nad tym z całych sił, ale nic nie zdziałasz bez odpowiednich środków”. Na szczęście nie musiała występować we franczyzie zbyt długo. Po umiarkowanym sukcesie, jakim okazał się sequel, zrobiono przetasowanie wśród twórców i obsady. W 2016 w roli człowieka-pająka zadebiutował Tom Holland, a jego ekranową ciotką została Marisa Tomei.