Przed wami najciekawsze fragmenty wywiadu z Armanim. Całą rozmowę z projektantem przeczytacie w nowym numerze ELLE.

Jak wpadł Pan na pomysł logo w formie orzełka?
Przez przypadek, poprosił mnie oto Sergio (Galeotti, ukochany wspólnik i prawa ręka Armaniego – przyp. red.). Rozmawiałem przez telefon, gdy przyszedł i zapytał, czy mam już logo. W jednej ręce trzymałem słuchawkę, drugą wziąłem długopis i zacząłem bazgrać. Wyszedł orzełek. Uznałem, że poszybuje wysoko, ale tylko do pewnego momentu. Emporio nie miało być marką nieosiągalną…

 

Lubi Pan pracować z młodzieżą?
Śledzę młodych nawet wtedy, gdy idę ulicą. Lubię ich słuchać i obserwować, bo inaczej patrzą na świat. Czasami mnie to denerwuje i dekoncentruje, ale też zawsze skłania do refleksji. Młodzi mają prawo do szaleństwa, a więc także do innowacji. Muszą tylko uważać, aby nie dać uwieść się nic niewartym pomysłom.

Uważa Pan, ze są zbyt mało pokorni?
Zajmują się głupotami, wywyższają się. Tak, często zapominają, co to znaczy pokora. Cenię nieśmiałość i umiejętność dochowania wierności ludziom i idei.

 

Istnieją nowe talenty, które się Panu podobają?
Dowiaduję się o nich z gazet, ale prawie nigdy ich nie testuję. Może boję się, że odkryję, że są lepsi ode mnie. Ot, taka ludzka słabość…

Zastanawia się Pan, jak będzie wyglądała moda za 10 lat?
Gdzieś zagubiła się wizja epoki, w której żyjemy. Nie ma typowych ubrań, które ją definiują. Wszystko jest bezładną mieszaniną rzeczy wyłapanych na rynku wtórnym, wokół której jest robiony wielki szum medialny. Prędzej czy później będzie potrzebny ktoś, choć już nie ja, kto zrobi z tym porządek. Ostatnio oglądałem włoskie filmy dokumentalne z lat 30. i 40., które ukazywały modę ujętą w kontekście społecznym. A dziś? Naprawdę trudno jest jasno zdefiniować modę roku 2018.