ELLE.pl: Nie kokietując, nie spodziewałam się, że ta kolekcja będzie aż tak dobra. 

Ewa Chodakowska: Czyli przyszłaś z pewnymi założeniami. Zakładałaś, że nie znam się na modzie?

Nie, po prostu można było podejrzewać, że będzie najzwyczajniej w świecie ładna i komercyjna. Nie było powodu, żeby oczekiwać więcej...

Cóż, ja naprawdę interesuję się trendami, wzornictwem, ale nie muszę pokazywać tego na co dzień w mediach społecznościowych. Tam dzielę się moją pracą i pasją. Tak naprawdę mam bzika na punkcie mody. Chciałam, żeby kolekcja, pod którą się podpiszę, była nowoczesna i mocno osadzona w trendach.

A tak szczerze - na ile ambasadorka w tego typu projektach realnie uczestniczy w procesie projektowania?

Tu nie ma nic do ukrycia. Z marką W.KRUK spotkaliśmy się kilka razy przy dużym konferencyjnym stole. Na pierwszym spotkaniu wyłożyłam swoje idee, inspiracje, wizję, na jakiej mi zależało. Na kolejnym dział kreatywny przedstawił mi kilka koncepcji. Ta zatytułowana OHELO, inspirowana niezłomną pionierską rośliną walczącą o przetrwanie na wulkanicznej ziemi, to było to. Następne spotkania były już bardziej konkretne - wiązały się z akceptowaniem wzorów i dyskusjami biznesowymi o kolekcji. Współpracowałam ściśle z projektantami marki.

Na sto propozycji takiej współpracy, ilu markom mówisz "nie"? I dlaczego akurat W. KRUK nie wpadł do tej szuflady?

Faktycznie w tym kontekście rzadko mówię, a właściwie rzadko mówimy, "tak". Z moim partnerem jesteśmy samowystarczalni - wolimy od podstaw tworzyć autorskie projekty i produkty, niż podpisywać się pod czymś, kto tworzył lub współtworzył ktoś inny. To dotyczy zarówno przekąsek, programów treningowych, a nawet kostiumów kąpielowych, które powstają w projekcie Mission Swim. Dlatego współpraca z W.KRUK jest, i to dosłownie, wyjątkowa. Przez wiele lat kobiety mówiły mi, że chciałyby mieć przy sobie coś "ode mnie", "coś mojego" - bransoletkę, pierścionek, zawieszkę.

Talizman Ewy Chodakowskiej!

Raczej coś symbolicznego, co przypominałoby im o naszej wspólnej drodze, ciężkiej pracy i osiągniętych ze mną celach. Chciałam coś takiego stworzyć od dawna i chciałam, żeby to było coś, co nie tylko cieszy oko, ale jest czymś więcej niż ozdobą ciała. Bo te kobiety mają dziś lepsze ciało, ale za sobą także tysiące historii. I jeśli te kobiety chciały tę ozdobę traktować jak motyw przypominający im, czego dokonały, to musiała stanąć za tym marka z tradycjami, wysoki poziom usług i najwyższa jakość. Propozycja od W.KRUK pojawiła się w dobrym czasie i spełniła te wymagania. Jeśli miałam to zrobić, to tylko z nimi.

Ile elementów ma kolekcja OHELO?

To miała być maleńka linia, a pomysł eskalował i w efekcie powstała potężna kolekcja. Zawiera ponad 70 modeli biżuterii. 

Które sprzedadzą się najlepiej i czy to te same, które Ty osobiście lubisz najbardziej?

Kolekcja jest bardzo różnorodna, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Trudno mi wskazać model, który będzie bestsellerem. Dla mnie najważniejsze jest to, że wszystkie można łączyć, nosić razem, kaskadowo. 

Kolekcjonować też? W końcu niemal cały biżuteryjny rynek zarabia na biżuterii systemowej.

Tak, kolekcję można personalizować. Łącząc elementy, zaaranżować elegancko, łobuzersko, oczywiście także na sportowo...

O, a da się w tej kolekcji ćwiczyć?

Są takie rzeczy, których ja sama nie zdejmuję na trening - bransoletki, pierścionki, maleńkie kolczyki zupełnie mi nie przeszkadzają. Trenować w niej można na pewno życiowe sytuacje :) 

Biżuteria była zawsze elementem Twojego stylu?

Są rzeczy, z którymi raczej się nie rozstaję - to np. pierścionek zaręczynowy, obrączka, pamiątkowe wisiorki. Potrzebowałam zróżnicowania tego stałego zestawu. Delikatnych dodatków do ubioru, niczego agresywnego. 

Spodobało Ci się tworzenie mody, akcesoriów? Będziesz chciała więcej?

Tego projektu podjęłam się też z innych powodów. Współpraca z W.KRUK wiąże się z moimi działaniami charytatywnymi. Mówię o tym, bo uważam, że pomagać nie powinno się po cichu. 

Wcześniej nie mówiłaś?

W W.KRUK wiedzieli o tym od początku, ale nie chciałam tą informacją przytłaczać komunikacji o dobrych produktach. Kolekcja, którą stworzyliśmy, oczywiście pozwoliła mi zarobić pieniądze, ale całe honorarium przeznaczyłam na dom "SOWA" pomagający kobietom, których dotknęła przemoc. I to każdy jej rodzaj - fizyczna, psychiczna, ekonomiczna. Dom działa z ramienia Centrum Praw Kobiet i nie jest to pierwsza organizacja, w której misję się włączam. Z kolekcji kostiumów Mission Swim co sezon na cel chartatywny przeznaczam 50 000 złotych, a niedawno zostałam ambasadorką jednego z prokobiecych projektów ONZ "Orange the World". W ciągu ostatnich miesięcy, po wielu rozmowach z prawnikami i psychologami, stworzyłam listę radców prawnych, którzy służą pomocą ofiarom przemocy. Udostępniłam ją jako ogólnodostępną bazę kontaktów. Stojąc na swoim szczycie, nie możesz zapominać o innych.

A z Twojej perspektywy ile tego typu inicjatyw w świecie showbiznesu i mody to przede wszystkim dobry PR marek?

Niezależnie od tego, jaką kto ma motywację, głośne mówienie o niesieniu pomocy to już wiele - to dawanie dobrego przykładu. Każda osoba, powiedzmy „medialna", ma obowiązek działać charytatywnie i wykorzystywać do tego swoje zasięgi. Zobacz, nawet kolekcja biżuterii, jej piękna oprawa, to eleganckie wydarzenie to dla mnie równocześnie nośnik pomocy. A niesienie pomocy jest czymś, czym chcę się zajmować w przyszłości. I to jest dla mnie absolutny priorytet.