Emily Ratajkowski dużo mówi i pisze o swoich doświadczeniach z uprzedmiotowieniem kobiet, molestowaniu i akcji #meetoo, w którą wpisała się afera wokół uznanego za szowinistyczny klipu "Blurred Lines" z udziałem modelki. W 2021 Ratajkowski wydała książkę pod tytułem „Moje ciało" a wkrótce ruszy jej podcast „High Low with EmRata”, w którym zapewne usłyszymy wątki z opublikowanych już esejów.

Emily działa jednak pod prąd i wręcz dodaje wody na młyn krytyce, wciąż zakładając odważne sukienki i epatując swoim pięknym ciałem. Robi to, bo może i chce. W ten sposób stawia czoła temu, czego oczekuje od niej opinia publiczna, być może także feministki, które podzieliły się mocno w kontekście postaci Ratajkowski. Jedne ją kochają, inne obrzucają błotem i złośliwościami. Nierzadko szpilę między wierszami wbijają modelce dziennikarki kobiecych magazynów. A jeśli o magazynach mowa, to ostatnio Emily pojawiła się na imprezie Magazynu W w przezroczystej sukience z siatki, o której pisały niemal wszystkie tytuły na świecie. Wcześniej musiała tłumaczyć się z odsłaniającej wiele seksownej kreacji Juliena Macdonalda, która kilka lat temu zelektryzowała opinię publiczną.

Teraz Emily Ratajkowski przebywa zaś w Paryżu, promując linię kosmetyków do włosów. Modelka na otwarcie specjalnego pop upu francuskiej marki Kérastase Paris założyła czerwoną mini domu mody Dior i szpilki René Caovilla. Ognista kreacja wygląda na niej tak, że w głowie słyszymy "The roof is on fire".

Dziś już nikt nie może zarzucić seksownej Emily, że jest wulgarna. Zmieniły się czasy, seksizm jest piętnowany nawet w mediach społecznościowych. Ratajkowski ma też racjonalną ocenę swojego wizerunku. W jednym z ostatnich wywiadów powiedziała: "Przecież chodzi się na czerwone dywany właśnie po to, by zwrócić na siebie uwagę. Zasadniczo jest to część pracy celebryty. Więc tak, kontrowersyjne sukienki w to się wpisują. Osobiście nadal będę bronić najbardziej wyciętej sukienki, w której pojawiłam się publicznie".