Czerń zakazana w Hongkongu

Czarny - najpopularniejszy i najbardziej znaczący kolor w kwestii ubioru, symbol wielu alternatywnych subkultur, klasyka i wyraz buntu, od teraz jest zakazany w Hongkongu. Tamtejsze władze zbanowały tę barwę z jednego powodu: czerń kojarzy się jednoznacznie z protestami, które w tym regionie trwają od miesięcy. Jeszcze kilka tygodni temu na granicy wyspy i Chin kontynentalnych zatrzymywano nawet czarną bieliznę i parasolki, teraz świat obiegła wieść, że zakazano całkowitego eksportu czarnej odzieży. 

Obywatele Hongkongu manifestują od czerwca tego roku przeciwko silnej ingerencji rządzących Pekinu w sprawy wewnętrzne Hongkongu. Teren, który w 2012 roku przyłączono do Chin, posiada status autonomii, a lokalni mieszkańcy pragną go utrzymać. Punktem zapalnym obecnych protestów był pomysł na projekt pozwalający na ekstradycję do Chin, potem doszły do tego inne tematy, w tym rozszerzenia praw wyborczych. Na ulice wyszły tysiące ludzi (według statystyk protestowały już dwa miliony osób). Protesty nasiliły się i są coraz bardziej radykalne, do tego między demonstrantami a policją dochodzi do starć. Ostatnie doniesienia mediów mówią o butelkach z benzyną, gazie łzawiącym, armatkach wodnych, nawet strzałach kulami gumowymi.

Kolor antyrządowych manifestacji w Chinach

W lipcu upubliczniono listę zakazanych przedmiotów, których nie można wwieźć do Hongkongu. Wśród nich znalazły się między innymi rękawiczki, maski, rurki fluorescencyjne, kamizelki bezpieczeństwa, latarki. Tym razem chiński rząd całkowicie zakazał eksportu czarnych ubrań do Hongkongu - wszystko dlatego, że to kolor rozpoznawczy protestujących mieszkańców Hongkongu. 

Jak podkreśla „South China Morning Post” zakaz "czarnego eksportu" został po raz pierwszy wydany w lipcu, ale ostatnio stał się szczególnie obowiązujący. Ten pomysł ma według chińskich władz pomóc spacyfikować protesty w Hongkongu.