Wszystko zdawało się dopięte na ostatni guzik, ale życie Bridget Jones rzadko układa się po jej myśli. Jeśli akurat nie pokaże się na rodzinnym przyjęciu w odważnym stroju króliczka Playboya, to przegapi okazję na zdjęcie z Edem Sheeranem, ugotuje niebieską zupę albo da się zamknąć w tajskim więzieniu. Podobnie jak perypetie bohaterki prace nad czwartą częścią kinowego hitu również nie przebiegają gładko. Pamiętacie, jak Helen Fielding sprawiła nam idealny prezent na zeszłoroczne święta Bożego Narodzenia? Pisarka zdradziła wówczas na antenie Radio Times, że jest pochłonięta wyczekiwanym przez widzów projektem. Już wtedy pesymiści, psując grudniowy nastrój, zauważyli w jej wypowiedzi nutę zwątpienia. Brytyjka z dozą ostrożności podkreśliła bowiem, że produkcja filmowa jest niezwykle wymagająca przedsięwzięciem. „Tak, pracuję nad tym i naprawdę mam nadzieję, że to się wydarzy. Każdy film, który powstaje, jest swego rodzaju cudem – naprawdę trudno jest doprowadzić do końca proces i sprawić, aby efekt był satysfakcjonujący. Ale tak, bez wątpienia chciałbym zobaczyć na ekranie »Bridget Jones 4«” – mówiła do mikrofonu.

„Bridget Jones 4” zagrożona. Twórcy obawiają się o losy komedii romantycznej z Renée Zellweger

Okazuje się, że obawy były słuszne. Jak donosi dziennik The Sun, ekipa stawia czoła dużym utrudnieniom. Plany pokrzyżowały im trwające strajki hollywoodzkich aktorów i scenarzystów. Chociaż protesty dotknęły wiele tytułów, które wejdą na ekran w odleglejszym terminie, to informatorzy gazety obawiają się, że w tym przypadku opóźnienia mogą nawet wykreślić „Bridget Jones 4” z kalendarza premier. Wszystko przez napięty grafik odtwórczyni głównej roli.

„Minęło mnóstwo czasu, zanim wszyscy potwierdzili udział w filmie, a strajk oznacza, że projekt jest zagrożony. Renée Zellweger to jedno z największych nazwisk w branży, więc ma zaplanowane inne zobowiązania na najbliższe lata” – cytują anonimowe źródła. Nie wszystko jednak stracone! W optymistycznej wersji wąskie okienko czasowe, jakie aktorka przeznaczyła na zdjęcia do komedii romantycznej, przesunie wejście na afisz o co najmniej dwa lata, ale koniec końców doczekamy się dalszych przygód kultowej bohaterki.

Czas najwyższy, bo mija już siedem od debiutu „Bridget Jones 3”. W 2016 roku publiczność towarzyszyła słynnej singielce w oczekiwaniu na narodziny dziecka i dostała zaproszenie na wzruszający ślub z Markiem Darcym. W przeciwieństwie do dwóch pierwszych odsłon film nie był oparty na istniejącej książce. Jeśli finał serii podąży ścieżką wyznaczoną przez pióro Fielding, tym razem na planie zabraknie Colina Firtha. Spoiler alert! Wyważony prawnik, obrońca praw człowieka i miłośnik brzydkich świątecznych swetrów przedwcześnie opuści najbliższych, a owdowiała Bridget będzie musiała w pojedynkę stawić czoła wychowaniu dwójki maluchów i technologicznym nowinkom. Oczywiście, wbrew słowom powszechnie kojarzonej z filmem piosenki, nigdy nie będzie „całkiem sama”. Internauci spekulują, że na ekranie ponownie zobaczymy Patricka Dempseya i... Hugh Granta.