Audioriver 2017

Płocki Audioriver tym razem ściągnął nad Wisłę ponad 25 000 fanów dobrego electro. Tradycyjnie pod kilkoma scenami bawili się fani muzyki house, techno, ambientu i drum'n'bassu. Nie będziemy oryginalni i największą gwiazdą tegorocznej edycji okrzykniemy jednogłośnie francuskiego DJ-a Vitalica. Kto jeszcze rozkręcił publikę na plaży, w namiotach i na Burn Stage na Rynku Starego Miasta? 

Z Coachelli do Płocka – „polski debiut” ZHU

Z edycji na edycję organizatorzy Audioriver przyzwyczaili publiczność do przybliżania klubowego świata, który w ostatni weekend lipca jest dla uczestników festiwalu niemalże na wyciągnięcie ręki. 

Na pierwsze, naprawdę mocne uderzenie nie trzeba było długo czekać. O 21:30 do Circus Tent powrócił dobrze znany płockiej publiczności DEAS tym razem w towarzystwie producenta A_GIM – znanego z projektów takich jak Őszibarack, czy Nervy. Mocne, tłuste beaty, czy doskonale zsynchronizowane przejścia podniosły festiwalową poprzeczkę bardzo wysoko. Podczas występu obu artystów większość fanów mogło zastanawiać się, który z zaproszonych artystów zbliży się do tak wysokiego poziomu?

Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Piętnaście minut przed północą pod sceną główną byliśmy świadkami historycznego, pierwszego setu w Polsce amerykańskiego dj’a i producenta ZHU. Artysta bardzo szybko pokazał, że światowy sukces utworu „Faded” (podwójna platyna w USA oraz nominacja do nagrody Grammy w kategorii Best Dance Recording) nie był przypadkowy. Jego genialny, energetyczny występ na pewno na długo zostanie zapamiętany przez płocką publiczność. Pozostaje tylko się cieszyć, że producent goszczący m.in. na festiwalu w Coachelli, nowe objawienie gatunku electro house, zdecydował się na zaprezentowanie swoich umiejętności również nad Wisłą.

Burza piaskowa w Hybrid Tent

Podobnie jak w poprzednich edycjach, twórcy festiwalowego line-up’u sięgnęli po kolejnego artystę wywodzącego się z wiodącej w Wielkiej Brytanii wytwórni Hospital Records. Po Netsky’u, który w tym roku występuje podczas belgijskiego Tomorrowland’u, po raz kolejny na płocką plażę nad Wisłą powraca High Contrast. Lincoln J. Barrett (oto prawdziwe personalia „sprawcy całego zamieszania”) zaserwował swoim fanom nową formułę live, która różni się nieco od poprzednich występów m.in. podczas Open Air’a czy Audioriver 2015. Najlepszą recenzją live act’u walijskiego artysty było prawdziwe szaleństwo nawet najbardziej wymagających miłośników dobrego drum and bass-u.

Audioriver 2017

Polskie techno ma się dobrze

Nie od dzisiaj wiadomo, że jednym z głównych celów organizatorów płockiego festiwalu jest również promowanie polskich artystów, którzy podczas ostatniego weekendu lipca mają niepowtarzalną okazję rywalizowania o względy publiczności często ze swoimi muzycznymi idolami. Prawdziwym, tegorocznym hitem okazał się być Truemusic Tent promujący przedstawicieli rodzimego trance’u, electro, czy techno. Piątkowa i sobotnia noc należała tu do producentów związanych kolejno z Poznaniem i Górnym Śląskiem. Według naszej opinii najciekawszy okazał się być tu reprezentant techno – Tralien. Setu zaproponowanego przez rezydenta takich klubów jak m.in. dawne poznańskie 8 bitów, czy szczecińskie K4, nie powstydziłyby się nawet największe gwiazdy kultowego Love Parade.

Udany eksperyment

Podobnie jak w poprzednich edycjach, twórcy festiwalowego line-up’u postawili na różnorodność. W sobotni wieczór na scenie głównej odbył się jeden z najciekawszych live-act’ów. „Wielka improwizacja” krakowskiego duetu Bass Astral x Igo zahipnotyzowała publiczność. Ciekawa, bo trudna do sklasyfikowana muzyka, „gra ciszą” oraz świetny wokal zapewniły artystom co najmniej bilet na kolejne odsłony imprezy. My już teraz nie możemy się doczekać ich nowego albumu, który ukaże się jesienią tego roku!

Największy „sztos?” – jednogłośnie VITALIC – ODC LIVE!

Chyba już nigdy nie zapomnimy reakcji publiczności zgromadzonej pod Main Stage, kiedy z konsolety francuskiego producenta i DJ-a popłynęły pierwsze bity. Ponad 20 lat doświadczenia w muzyce elektronicznej zrobiło swoje i VITALIC – ODC LIVE, prezentując kawałki ze swojego najnowszego albumu „Voyager”, zaprosił płocką publiczność na prawdziwą jazdę „bez trzymanki”. Kiedy pogrążeni w euforii fani myślami byli przy poprzednich dźwiękach, artysta „sypał” kolejnymi asami z muzycznego rękawa. 

Burza, której nie było

Jeśli mielibyśmy wybrać artystów, którzy trochę rozczarowali, należałoby wskazać  występy DJ Storm i Moosak’a. Brytyjka, niestety wbrew naszym oczekiwaniom, nie zachwyciła swoim setem, tak jak potrafiła to robić uczestnicząc w londyńskich sesjach Boiler Room. Zamiast niespodziewanych, muzycznych zwrotów akcji i zaskoczeń, miejscami było po prostu nudno.

Z kolei w przypadku artysty, reprezentującego na klubowej mapie Polski Bydgoszcz, przychodzi na myśl pytanie: czy DJ opierający swoją twórczość w 95% na remix’ach cudzych utworów, zasługuje już teraz na main stage poważnego festiwalu? Według naszej opinii to zdecydowanie za mało. Moosak ma wprawdzie 27 lat, więc wiele przed nim, ale póki co mieliśmy wrażenie, że bliższy jest mu wizerunek Dangera niż praca nad własnym. Ale potencjał jest, może za rok usłyszymy coś bardziej autorskiego.

Must see – kino festiwalowe

Jak co roku organizatorzy festiwalu zaproponowali projekcje trzech najciekawszych filmów dotykających tematu muzyki elektronicznej. Dla tych, którzy jeszcze nie widzieli, polecamy przede wszystkim polską produkcję „Elektro Sonda” w reżyserii Tomasza Knittla. Śledzimy tu podróż małego chłopca w świecie szeroko rozumianej muzyki klubowej. Należy również wspomnieć o udziale w roli aktorów takich gwiazd polskiej sceny jak Kamp!, Rysy, czy Zamilska. Doceniamy również ukłon ze strony organizatorów w stronę rodzimej publiczności – film był wyświetlany w płockim Novym Kinie Przedwiośnie całkowicie za darmo!

teaser ELEKTRO_SONDA (music film) from tomasz knittel on Vimeo.

Dużym zainteresowaniem wśród uczestników Audioriver 2017 cieszył się również „Above Ground Level: Dubfire”, który opowiadał o drodze na muzyczny szczyt uczestnika zeszłorocznej edycji Audioriver.

Audioriver, znów nie żałujemy, ale czekamy na więcej!

Paweł Kowalski