Na początek krótkie wyjaśnienie dla niewtajemniczonych (i przypomnienie dla zapominalskich). Kilka lat temu Luca Guadagnino zabrał Timothéego Chalameta i Armiego Hammera na plan filmowy w północnych Włoszech. Ich kameralna opowieść o wakacyjnej miłości zdobyła uznanie krytyków i hojnie zasiliła grono wielbicieli odtwórców głównych ról. Podczas gdy pierwszy z nich z impetem wkroczył do świata wielomilionowych produkcji i stał się ulubieńcem topowych reżyserów, drugi... przekreślił swoje szanse na dalszą karierę. Pod adresem aktora padły poważne oskarżenia. Media społecznościowe zalała fala dowodów na nadużycia, jakich Hammer dopuścił się względem kilku kobiet. Na długiej liście przewinień znalazły się molestowanie seksualne, przemoc i kanibalizm.

„Bones and All” – o czym jest film?

W momencie, gdy przestępstwa wyszły na jaw, włoski reżyser zaczął pracę nad nową produkcją. Ponownie zaprosił do współpracy Chalameta i obsadził go w roli nastoletniego wyrzutka, który spotyka na swej drodze równie zagubioną kanibalkę. W trakcie klimatycznego filmu drogi aka horroru i romansu będą razem przemierzać Stany Zjednoczone w poszukiwaniu ojca dziewczyny i... ludzkiego mięsa.

Warto dodać, że „Bones and All” nie opiera się na autorskim pomyśle Guadagniniego. Jest to ekranizacja powieści Camille DeAngelis o tym samym tytule. Mimo to media zaczęły spekulować o powiązaniach między fabułą filmu a sprawą Armiego Hammera. Atmosferę dodatkowo podgrzał fakt, że pierwszy zwiastun opublikowano dzień po zapowiedzi serialu „House of Hammer”, który miał obnażyć szczegóły głośnego skandalu. Czy dobór tematyki był rodzajem manifestacji swojego stanowiska? A może jest to zwykły zbieg okoliczności? Reżyser postanowił zabrać głos w rozmowie z serwisem „Deadline”.

Luca Guadagnino komentuje teorie fanów przed premierą nowego filmu

Jak często bywa w takich przypadkach, musimy zawieść fanów teorii spiskowych. Włoch zaprzeczył, jakoby historia z udziałem gwiazdy „Tamte dni, tamte noce” miała wpływ na jego twórczość, a wszelkie domysły są jedynie błędną nadinterpretacją.

Nie byłem tego świadomy. Dotarło to do mnie później, kiedy zaczęto przekazywać mi niektóre z insynuacji krążących w mediach społecznościowych.

Ten projekt – oparty na popularnej książce – był rozwijany przez wiele lat, zanim Dave Kajganich przyniósł mi go w 2020 roku. Natychmiast zareagowałem na te postacie, pozbawione praw obywatelskich i żyjące na skraju społeczeństwa. Powiązania z czymkolwiek innym istnieją tylko w sferze serwisów społecznościowych, których nie jestem częścią. Na takie łączenie naszej nowej produkcji z wszelkimi skandali mogę tylko wzruszyć ramionami. Wolałbym opowiadać o filmie, a nie o rzeczach, które nie mają z nim nic wspólnego” – odpowiedział stanowczo na pytanie dziennikarza. 

PS Premiera horroru z Timothéem Chalametem odbędzie się już 2 września na Festiwalu Filmowym w Wenecji. Z niecierpliwością czekamy na pierwsze recenzje!