Giorgio Armani, jako mistrz eleganckiego minimalizmu, a przy tym także osobowość uważana za "weterana" mody, od dawna krytycznie wypowiada się na temat kierunku, w którym podąża dziś moda. Włoski projektant (jego marka obchodziła niedawno 36. urodziny) surowo ocenia kolegów po fachu, próbującym za wszelką cenę zwrócić na siebie uwagę zamieniając modę w przysłowiowy "cyrk". 83-letni Armani nie wstrzymał się od komentarza po ostatnim jesienno-zimowym pokazie Gucci, gdzie modelki po wybiegu paradowały, trzymając w rękach podobiznę swoich głów. Choć Armani nie wymienił imienia i nazwiska Alessandro Michele ani nazwy domu mody Gucci, nie trudno zorientować się kogo projektant miał na myśli, gdy wypowiadał się w ramach krótkiego filmiku stworzonego na potrzeby jego warsztatu Laboratorio. „Nie, nie chcę być tego częścią. Moda nie może być sposobem na to, by media o Tobie mówiły. Musimy poruszać i ekscytować, ale nie przekraczając pewnych granic - to zbyt łatwe. Nigdy nie chciałem oszukiwać swoich klientów, to co pokazuję na wybiegu można także znaleźć w moim sklepie”, podsumował Giorgio Armani. 

W sieci pojawiły się także głosy krytyki w sprawie traktowania przez dom mody Gucci turbanów jako akcesoriów. Nakrycia głowy zaprezentowane podczas ostatniego pokazu zostały przewiązane i złożone w sposób, w jaki są tradycyjnie noszone przez Sikhów. Kontrowersja polega na tym, że Sikhowie traktują turban jako symbol dumy, siły i odwagi, a na wybiegu prezentowali je modele w ogóle niezwiązani z religią powstałą w XV wieku w Indiach. To już kolejny raz, kiedy Alessandro Michele zarzuca się wykorzystywanie symboli i atrybutów religijnych/kulturowych bez poszanowania dla ich wyznawców. Po prezentacji kolekcji Cruise 2018 Włoch został oskarżony o kopiowanie specyficznego stylu, pochodzącego z Harlemu, ciemnoskórego Dapper Dana.