Barbra Streisand – legenda uznawana za jedną z najbardziej wpływowych postaci w historii popkultury oraz kobieta, która flirtowała z takimi gwiazdami jak Marlon Brando, Ryan O’Neal czy Książę Karol. Jej życie to gotowy scenariusz na poruszający biopic oraz pełną zwrotów akcji komedię romantyczną. Na przekór temu, co najbardziej oczywiste, w obszernej autobiografii „My Name Is Barbra”, w miejscu pikantnych opisów scen łóżkowych ora branżowych skandali, Streisand skupia się na historiach krążących wokół jej garderoby. A jest się na czym skupiać. Pomijając zabawne anegdotki  w stylu tej o księżnej Dianie ruszającej na pomoc, gdy zamek błyskawiczny w spódnicy Barb rozpiął się na oczach gości i fotoreporterów podczas uroczystej premiery filmu w 1992 roku, przywołana wyżej publikacja rzuca światło na spektakularną ewolucję stylu gwiazdy. 

Barbra wyróżniała się w tym względzie od zawsze. Zamiast kryć swoją odrębność, wykorzystywała ją, eksperymentując z klasykami męskiej szafy i staroświeckimi perełkami wyszperanymi w lumpeksach.

Jej oryginalność zwróciła uwagę redaktorki Diany Vreeland, która nazwała ją ikoną mody na długo zanim pojawiła się na listach najlepiej ubranych.

W udzielonym z okazji niedawnej premiery książki wywiadzie 81-letnia Streisand wyznała, że we wczesnych latach swojej kariery unikała wszystkiego, co mogłoby zostać odebrane za zbyt zmysłowe czy prowokacyjne, ponieważ szalenia obawiała się tego, co pomyślą o niej inni. „Byłam zbyt przerażona, żeby być postrzegana w ten sposób", powiedziała, dodając „Teraz jestem zbyt stara, by się tym przejmować.”.

Jak podaje Times, Barbra nie zgadza się również z twierdzeniem, że powinniśmy „ubierać się odpowiednio do wieku”.

„Ludzie powinni wyrażać siebie i nosić cokolwiek czują w danym dniu. A to nie ma nic wspólnego z wiekiem." tłumaczy, a my podpisujemy się pod jej słowami obiema rękami.