2 Października 2023 roku, Paryż

Koniec tygodnia mody. Kilkuset gości przybyło na Pola Elizejskie – miejsce turystyczne i rzadko uczęszczane przez ludzi z branży. Tu  jednak, pod numerem 103, marka Louis Vuitton postanowiła zorganizować swój wiosenny pokaz. Nieprzypadkowo. Jakiś czas temu dom mody kupił bowiem kamienicę, zrewitalizował ją i otworzył pierwszy pod szyldem marki hotel. Ale tuż przed tym zaprosił kilkuset gości, w tym takie gwiazdy jak Zendaya, Jennifer Connelly, Jaden Smith czy Alicia Vikander, by pod tym adresem obejrzały najnowsze projekty marki. Wśród nich wyróżniały się eleganckie bomberki zestawione z długimi, szyfonowymi spódnicami, dwurzędowe kurtki połączone z mini, gorsety oraz błyszczące, wieczorowe sukienki i żakiety z poduchami. Wszystko szykowne, a zarazem sportowe. Z jednej strony nawiązujące do estetyki lat 80., z drugiej nowoczesne. Projekty zbudowane na takich kontrastach to znak rozpoznawczy Nicolasa Ghesquière’a, od 2014 roku dyrektora kreatywnego damskiej linii Louis Vuitton. Niesamowita była też stworzona przez Jamesa Chinlunda scenografia pokazu, imitująca wnętrze rozgrzanego balonu.

Jeszcze większe wrażenie zrobiła męska linia marki zaprezentowana w Hongkongu pod koniec listopada. Dokładnie 64 looki inspirowane stylem kojarzącym się z Hawajami (obłędne koszule w kwiaty) oraz uniformami marynarzy (bestsellerowe czapki i berety) pokazano w Alei Gwiazd, leżącej w portowej dzielnicy Victoria Harbour. A wszystko pod artystycznym kierownictwem Pharrella Williamsa, od niedawna projektanta męskiej linii marki, i w światłach tysięcy dronów z iluminacją nawiązującą do logo brandu. To tylko potwierdziło pozycję Louis Vuitton – wartej dziś ponad 26 miliardów dolarów marki, będącej w rękach najbogatszego człowieka na świecie.

Współpraca słowo klucz do bestsellerowych kolekcji marki tworzonych ze znanymi artystami sztuki współczesnej, takimi jak Jeff Koons czy Yayoi Kusama, która współtworzyła torebki w 2012 i 2023 roku.

Getty Images/ Edward Berthelot / Contributor

1835 rok, Franche-Comté, francuski region w pobliżu szwajcarskiej granicy.

Zaledwie 14-letni Louis Vuitton, osierocony przez mamę i nieakceptowany przez drugą żonę ojca, opuszcza rodzinny dom, by dwa lata później podjąć w Paryżu naukę u słynnego kuferkarza monsieur Maréchala. Szybko zyskuje renomę jednego z najlepszych rzemieślników w mieście. Wówczas, kiedy głównymi środkami transportu były zaprzęgi konne, łodzie i pociągi, bagaż traktowano dość brutalnie. Vuitton dbał, by kosztowne stroje i rzeczy klientów były transportowane w jak najbezpieczniejszy i wytworny sposób. Z czasem jego usługi zaczęły cieszyć się uznaniem nie tylko wśród elity miasta, lecz także w kręgach królewskich. W końcu, w 1854 roku, po 17 latach pracy Louis otworzył własne atelier. Szyld nad drzwiami informował: „Bezpiecznie pakujemy najbardziej delikatne przedmioty. Specjalizujemy się w pakowaniu mody”. Pierwsze autorskie kufry, które stworzył cztery lata później, okazały się rewolucyjne. Zrobione nie ze skóry, lecz z płótna Trianon, zyskały na lekkości, a prostokątny kształt (nie jak dotychczas zaokrąglony) umożliwiał układanie bagaży jeden na drugim. Rosnący popyt skłonił Vuittona do rozszerzenia działalności i przeniesienia firmy do większego warsztatu w  Asnières-sur-Seine pod Paryżem. Do dziś znajduje się tutaj serce Louis Vuitton – pracownia wyrabiająca kufry i torby na specjalne zamówienia.

Jeszcze większy sukces odniósł, gdy w 1888 roku wprowadził swój ikoniczny print w szachownicę nazwany Damier. Wzór stał się tak rozpoznawalny, że nagminnie go kopiowano. Żeby temu zapobiec, Vuitton zdążył jeszcze opatentować charakterystyczny monogram i nowy znak firmowy. Zmarł w 1892 roku, zostawiając prężnie działający biznes synowi Georges’owi. Ten zaś miał marzenie, by wypłynąć na szerokie wody, więc podróżował po światowych targach i promował produkty marki w Stanach Zjednoczonych.

Getty Images/ Edward Berthelot / Contributor

W 1901 roku stworzył Steamer Bag – torbę służącą do przechowywania mniejszych przedmiotów. Biznes szedł tak dobrze, że tuż przed I wojną światową Georges otworzył na Polach Elizejskich nowy gmach Vuitton z gigantycznym salonem, który do dziś pozostaje flagowym sklepem domu mody. Ale na pierwszą torbę podróżną trzeba jeszcze poczekać. Dopiero w 1930 roku powstaje model Keepall, wciąż zresztą popularny, o kształcie półokręgu. Duży, pokryty płótnem marki i zaprojektowany tak, by trzymać go w dłoni. Szybko zdobywa sławę, co mobilizuje do wprowadzenia kolejnego produktu – tym razem damskiej torebki. I tak rodzi się Speedy, znacznie mniejsza wersja Keepall.

Śmierć Georges’a (manufakturę przejmuje jego syn Gaston-Louis) i wybuch II wojny światowej sprawiły, że kolejny model – Papillon w kształcie walca – miał premierę dopiero w 1966 roku. Wyroby przypadły do gustu nowej generacji jet-setterek, które podróżowały samolotami. Wśród nich były gwiazdy kina, jak Audrey Hepburn czy Brigitte Bardot, i osobistości pokroju Jackie Kennedy, które paparazzi chętnie fotografowali na lotniskach z charakterystycznymi artykułami domu mody. Umocniło to tylko luksusowy wizerunek Louis Vuitton.

Marka gwiazd. Torby Louis Vuitton stały się popularne w latach 60., w erze jet-setterek i podniebnych podróży. Ale kosmiczną sławę zdobyły pod koniec lat 90., gdy nie rozstawały się z nimi gwiazdy pop od Rihanny po Aguilerę.

W 1987 roku w stolicy Francji doszło do niecodziennego biznesowego mariażu. Vuitton połączył bowiem siły z producentem szampana i koniaku Moët & Chandon i Hennessy, tworząc nową spółkę – LVMH. Dwa lata później wykupił ją francuski przedsiębiorca Bernard Arnault, w którego portfolio znajdował się już Dior. Jego strategia to przejmowanie kolejnych domów mody i obsadzanie na stanowiskach dyrektorów kreatywnych młodych, utalentowanych twórców, o których w branży zaczyna być głośno. W 1997 roku przyszedł czas na zmiany także w Vuitton.

Nowym projektantem ogłoszono Amerykanina Marca Jacobsa, który zdobył sławę, tworząc kolekcje na pograniczu grunge’u i stylu rodem z szafy babci. Jego zadaniem było stworzenie linii prêt-à-porter i przywrócenie blasku przykurzonej marce. Przy okazji dał się poznać jako spec od marketingu. W jego debiutanckiej kolekcji nie pojawiła się ani jedna torba, mimo że to właśnie z nich słynął dom mody. Nie tylko po to, by skupić uwagę dziennikarzy i klientów na ubraniach, lecz także po to, żeby wszyscy o tym mówili. Na akcesoria Jacobs miał inny pomysł. Postanowił tworzyć je we współpracy ze światowej sławy artystami, stając się jednym z pierwszych kreatorów, którzy pożenili świat mody ze sztuką.

Getty Images/ Antonio de Moraes Barros Filho / Contributor

Pierwszą kolekcję dodatków zaprojektował w  2001  roku z amerykańskim designerem Stephenem Sprouse’em, który otoczone czcią logo marki przerobił na uliczne graffiti i ozdobił nim ikoniczne modele toreb. Kolekcja okazała się bestsellerem. Idąc za ciosem, dwa lata później Jacobs wypuścił kolejną serię akcesoriów, tym razem stworzoną razem z artystą Takashim Murakamim. Ten z kolei, odwzorowując słynny monogram, zainspirował się mangą, co ukształtowało estetykę początku lat 2000. Była to także jedna z najczęściej kopiowanych kolekcji w dziejach. Marka miała na niej zarobić 300 milionów dolarów.

Jacobs szefował Louis Vuitton do 2013 roku. Odszedł po 16 latach pracy, potrajając zyski domu mody. Oficjalny powód? Chęć skupienia się na własnym brandzie. Swoje zrobiły też presja, szaleńcze tempo pracy i ciągłe podróże między kontynentami.

Dyrektorzy kreatywni w tej dziedzinie w Vuitton wyjątkowo stabilnie. Dwóch projektantów damskiej linii i czterech męskiej w ciągu trzech dekad to w świecie mody, którzy słynie z gorących krzeseł, fenomen.

Spotlight Launchmetrics

2012 rok, Paryż.

Francuski projektant Nicolas Ghesquière rozstaje się z domem mody Balenciaga. Zmęczony konfliktami z szefostwem firmy przez kolejny rok pozostawał w cieniu świata mody. Do momentu, gdy Bernard Arnault zaproponował mu przejęcie sterów w Louis Vuitton – oczku w głowie prezesa. Już debiutancką kolekcją na jesień 2014 Ghesquière zasygnalizował, jaką estetykę chce lansować. Dopasowane, nonszalanckie fasony na co dzień, skórzane trencze, obcisłe legginsy, trapezowe mini, ramoneski i przylegające żakiety. Francuski szyk, ale w sportowym wydaniu, czego wcześniej w kolekcjach domu mody nie było. Eksperyment przypadł do gustu krytykom. Sukcesem okazały się też nowe kolekcje akcesoriów – jak minikuferki z monogramem, dla których inspiracją były kufry Louis Vuitton z początku XX  wieku. Uwagę projektanta przykuły traktowane wcześniej po macoszemu linie cruise i pre-fall, czyli kolekcje wychodzące między regularnymi prêt-à-porter. I  tak w 2016 roku zorganizował pokaz w  modernistycznej posiadłości Boba Hope’a w Palm Springs, rok potem w Muzeum Sztuki Współczesnej Niterói w Rio de Janeiro, a dwa lata temu w kosmicznym gmachu Salk Institute w Kalifornii. Ghesquière wzorem Jacobsa kontynuuje też współpracę z artystami. W 2017 roku wspólnie z Jeffem Koonsem stworzył kolekcję toreb z nadrukami dzieł sztuki takich artystów jak Vincent van Gogh, Leonardo da Vinci czy Rubens, a na początku zeszłego roku ponowił kooperację z Yayoi Kusamą, wypuszczając serię dodatków zdobionych jej ikonicznymi grochami. Równie ważny jest dla niego dobór ambasadorów.

Z jednej strony to cenione gwiazdy filmowe – Cate Blanchett, Léa Seydoux czy Emma Stone. Z drugiej nowa generacja celebrytów: kubańska aktorka Ana de Armas, koreańska piosenkarka Taeyeon, tajski raper BamBam. Wszystko po to, by pokazać, że Vuitton to brand międzypokoleniowy.

Jak mówił w wywiadzie dla „Vanity Fair”:

„W modzie najbardziej interesuje mnie to, by odzwierciedlała ducha czasów. Ludzie postrzegają mnie jako futurystycznego projektanta, ale dla mnie przyszłość jest teraz”.

Prorocze słowa, bo kilka miesięcy temu dom mody wydał oświadczenie o przedłużeniu jego kontraktu o kolejne pięć lat. Mając zatem w damskiej linii kreatywnego geniusza, a w męskiej medialnego guru (mowa o Pharrellu Williamsie), Louis Vuitton może być spokojny o przyszłość budowaną na 170-letnim dziedzictwie.

Spotlight Launchmetrics