Mądrość, do której wiele osób z branży rozgrywkowej jeszcze nie dorosło. Coraz więcej kobiet związanych z show-biznesem otwarcie porusza temat wszechobecnego ageizmu. Według topowych aktorek pierwsze zmarszczki i siwe włosy negatywnie wpłynęły na liczbę zawodowych propozycji. Jednocześnie zaznaczały, że ich rówieśnicy płci męskiej nie zmagali się z podobnymi problemem. Od kilku lat obserwuje się mozolne próby zrównania dojrzałych kobiet i mężczyzn w oczach filmowych producentów. Rok do roku małymi krokami zwiększa się procentowy udział żeńskich postaci na wielkim ekranie. Niestety – mimo sukcesów Michelle Yeoh, Cate Blanchett, Violi Davis czy Jennifer Coolidge – zdecydowana większość z nich miała mniej niż czterdzieści lat. Niechęć do obsadzania dojrzałych artystek spędzała sen z powiek nawet... nastoletniej Anne Hathaway.

Jennifer Lopez przekonuje, że seksapil przychodzi z wiekiem

Czy sprawy idą w dobrym kierunku? Do narracji przełamującej monopol młodości na hollywoodzkie laury dołączyła właśnie Jennifer Lopez. Gwiazda uważa, że zachłyśnięty gładką skórą świat powoli się zmienia, zaczyna doceniać dojrzałość i oferuje jej równolatkom coraz więcej inspirujących ról. „Zdano sobie sprawę, że gdy kobiety się starzeją, stają się seksowniejsze” – powiedziała 54-latka na łamach ELLE. „Są mądrzejsze i mają ciekawszy charakter. Wszystko to jest nie tylko bardzo piękne i atrakcyjne na zewnątrz, ale także wewnątrz – zarówno piękno, jak i mądrość, które zyskujesz wraz z wiekiem. [Standardy] bardzo się zmieniły i myślę, że właściwy kierunek”.

„W miarę jak się starzejesz i zdobywasz więcej doświadczenia, stajesz się bogatszym człowiekiem i masz więcej do zaoferowania. Myślenie, że po 30. roku życia w kobiecie nie ma nic naprawdę wartościowego, jest tak absurdalne. To mnie po prostu śmieszy” – wyjaśniła J.Lo.

Jennifer zapowiedziała, że nie zamierza przechodzić na wcześniejszą emeryturę. „Będę pracować tak długo, jak będę tego chciała. Nie wiem, jaki wiek okaże się właściwy. Może siedemdziesiątka, osiemdziesiątka, a może dziewięćdziesiątka” – wylicza. Dodała też, że nie pozwoli, aby krytyka uderzyła w jej poczucie własnej wartości i działalność sceniczną: „Zawsze miałam takie nastawienie. Nie pozwalałam się zaszufladkować ze względu na to, gdzie się urodziłam, skąd pochodzę, ile mam lat. Dla mnie te granice nie istnieją”. Trzymamy kciuki, aby każda z nas przejęła od Jenny tę postawę (i z niecierpliwością czekamy na debiut „This Is Me... Now”).