Bądźmy szczerzy: do Izraela nie przyjeżdża się na shopping. Nawet w czasie wyprzedaży jest tu absurdalnie drogo. Co nie oznacza, że nie warto szukać, bo prędzej czy później natrafi się na prawdziwe skarby! Najlepiej zacząć od wizyty na pchlim targu w Jaffie (południowej, najstarszej części Tel Awiwu), gdzie oprócz sklepików ze starociami znaleźć można butiki z ciuchami i biżuterią młodych projektantów. Nazwiska tych już znanych, także w Paryżu czy Nowym Jorku: Gideon Oberson (projektuje głównie bikini), Ronen Chen, Kedem Sasson, Frau Blau, Gal Feldman (zakochacie się w tych torebkach!) czy największa dama izraelskiej mody Dorin Frankfurt. Ich butików szukajcie przy Allenby w Tel Awiwie czy w dzielnicy Gan Hahashmal.

W każdy czwartek i piątek od 10 do zachodu słońca przy Nahalat Binyamin Str. w Tel Awiwie pod gołym niebem działa rewelacyjny targ ze sztuką. Wystawia na nim ponad 200 artystów - twórców biżuterii, ceramiki, zabawek, obrazów czy judaików. W Jerozolimie po prostu trzeba zajrzeć na ogromny targ Machne Yuda (pisane także Mahane Yehuda), gdzie dostaniesz izraelskie smakołyki za kilka szekli- od oliwek przez kandyzowany imbir, świeżą chałkę po rozpływającą się w ustach chałwę i świetne wina… (Swoją drogą w nocy targ staje się wielką imprezownią!).

Prawdziwym przebojem są tutejsze kosmetyki, zwłaszcza z minerałami z Morza Martwego i te robione przez lokalne manufaktury. Ja polecam szampony i odżywki niewielkiej rodzinnej firmy Raffles Hairdressing, przy Mesilat Yesharim 7 w Jerozolimie, niedaleko Starego Miasta. Nie spodziewałam się, że po moje włosy mogą się tak pięknie i naturalnie kręcić!

tekst: Anita Szarlik