"Krew, sperma, pot" - takimi hasłami od początku roku podsycano promocję nowego dzieła Lady Gagi, którym tym razem nie jest singiel, ale flakon autorskich perfum o oryginalnych aromatach... Gwiazda zapowiedziała swój zapach "Fame" już na kilka miesięcy przed premierą, którą przewidziano na końcówkę sierpnia (USA) i wrzesień (Europa). Świat huczał od plotek, a sama zainteresowana i ekipa speców od marketingu współpracującego z gwiazdą koncernu Coty dozowali informacje:

"To będą pierwsze w historii czarne perfumy. Czarne w butelce, ale niewidoczne po rozpyleniu. To nawiązanie do ciemnej strony sławy i jej ulotności. Całość będzie jak wszystko, co otacza Lady Gagę, jak wyjątkowy teatr" - mówił na konferencjach prasowych Steve Mormoris, wiceprezes ds. globalnego marketingu Coty Beauty.

Tuż przed premierą wiemy już, że zapach będzie zawierał, nie krew gwiazdy i nasienie jej kochanków (jak prognozowali najodważniejsi w branży), ale poetycko brzmiące: łzy belladonny (z wilczej jagody), kadzidło, kwiat tygrysiego storczyka, sproszkowaną morelę, szafran i krople miodu. Perfumy faktycznie mają zachowywać się jak atrament sympatyczny, czyli z czarnych, zmieniać się w niewidoczne...Póki co doskonale widoczne są za to zdjęcia kampanii i trailer promujący "Fame". Wszystko to dzieło Stevena Kleina, którego twórczy romans z Lady Gagą trwa od dawna (artysta jest autorem m.in. klipu "Alejandro"). Całość jest oczywiście mroczna, trochę makabryczna i bardzo... czarna. Czy pomoże sprzedać miliony flakonów?

Póki co, wiemy, że zapach trafi do 30 000 sklepów na całym świecie (m.in. sieci Sephora i domów handlowych takich jak: Saks Fifth Avenue, czy Bloomingdale) i że spodziewane zyski to 100 milionów dolarów w pierwszym roku po premierze. Dołożycie się do tych wyników? Może odpowiedź ułatwi Wam informacja, że perfumy Lady Gaga "Fame" w edycji Masterpiece (z metalową zakrętką) będą kosztować ok. 300 złotych.