Niebotycznie wysokie obcasy są dla Jennifer Lopez tym, czym ciemne okulary przeciwsłoneczne dla Victorii Beckham albo ręcznie dziergane kardigany vintage dla francuskich influencerek – absolutnym must have. A przynajmniej były do tej pory. Na najnowszych zdjęciach gwiazda zrezygnowała z charakterystycznych dla siebie szpilek, obcisłych ubrań podkreślających sylwetkę oraz hołdujących modzie na logomanię dodatków. 

Na lunch w Beverly Hills, Lopez zaskoczyła stylizacyjną klasyką wpisującą się w założenie estetyki cichego luksusu. 

Miała na sobie beżowo-szarą szmizjerkę z rozkloszowanym dołem w kształcie litery „A” sięgającym kilka centymetrów ponad kostkę, czarne, lakierowane balerinki na płaskiej podeszwie oraz kultową torebkę Birkin od Hermès. Powściągliwa elegancja > seksapil. 

Fot. thecelebrityfinder/Bauer-Griffin / Contributor / Getty Images

 

Zmiana image’u – choć póki co jednorazowa –  wydaje się być emanacją zmian wewnętrznych, których Jennifer doświadcza od momentu rozpoczęcia nowego rozdziału w swoim życiu. Zmian bez dwóch zdań na lepsze. „Nigdy nie czułam się piękniejsza” wyznała w rozmowie z amerykańskim Vogue. „W końcu jestem w takim momencie życia, w którym bezgranicznie kocham każdą część siebie. Każda część mnie, moje ciało, mój głos, moje wybory, a nawet moje błędy. To wszystko uczyniło mnie tym, kim jestem i doprowadziło mnie tu, gdzie jestem dzisiaj. Ben chce, żebym rozumiała swoją wartość i znała ją. Czuję się spokojnie i komfortowo, co sprawia, że automatycznie czuję się jeszcze piękniejsza niż kiedykolwiek wcześniej z kimkolwiek innym.” powiedziała J.Lo. You go girl!