Nie ma chyba przedstawicielki pokolenia Y, która choć raz nie zacytowałaby w życiu jednej z głośnych kwestii Bridget Jones. Niezdarna, pełna autoironii i jedynego w swoim rodzaju uroku Brytyjka wymyślona w 1996 roku przez pisarkę Heen Fielding, to prawdziwa ikona millenialsów. Jako singielka urodziny spędza na kanapie w piżamie z flaneli, z pudełkiem lodów i bliżej nieokreśloną ilością kieliszków wina (All By Myself playing in the background), przed randką każdorazowo staje przed wyborem pt. „płaski brzuch czy sexy bielizna” (przypomnijmy, że większość kultowych scen nakręcono tu na długo przed popularyzacją ruchu body neutrality), a kiedy kocha, to na zabój.  

W trzeciej części serii przygód Bridget, towarzyszyliśmy jej w rozwoju kariery producentki telewizyjnej i obserwowaliśmy uczuciowe rozterki, które tym razem dotyczyły nie tylko sercowych dylematów, ale też kwestii ciąży i ojcostwa. Bo tak, najsłynniejszej singielce świata przyszło w końcu stawić czoła macierzyństwu, a nawet stanąć na ślubnym kobiercu (I nawet nie próbujcie przewracać oczami, i tak wiemy, że uwielbiacie happy endy). 

Od premiery Bridget Jones’s Baby minęło już jednak 6 lat, a międzynarodowa publika niestrudzenie czeka na więcej. Teraz apetyt rozbudziła sama autorka serii, która w rozmowie z dziennikarzem Radio Times bezpośrednio odniosła się do tematu kolejnych produkcji. 

„Tak, pracuję nad tym i naprawdę mam nadzieję, że to się wydarzy” – wyznała Fielding, dodając: „Każdy film, który powstaje, jest swego rodzaju cudem – naprawdę trudno jest doprowadzić do końca proces produkcyjny i sprawić, aby efekt był satysfakcjonujący. Ale tak, bez wątpienia chciałbym zobaczyć na ekranie Bridget Jones 4”. Warto przypomnieć, że trzecia odsłona kinowa opowieści o brytyjskiej idolce kobiet z całego świata (Bridget Jones’s Baby) nie była adaptacją istniejącej powieści. Przy czwartym filmie natomiast prawdopodobnie powrócono by do pierwotnej formy. Prace miałyby dotyczyć książki Mad About The Boy, którą Fielding opublikowała w 2013 roku.

SPOILERS ALERT

Historia ta przybliża losy Bridget po pięćdziesiątce, która – niespodzianka – nie może otrząsnąć się po kolejnej katastrofie. Jej świat znów wywrócił się do góry nogami. Po śmierci Marka Darcy’ego (sic!) stanie przed koniecznością zmierzenia się z rozwiniętym technologicznie światem i samotnym wychowaniem dwójki małych dzieci. 

Pomimo to, że Fielding wyraźnie zadeklarowała chęci nakręcenia ekranizacji czwartej części bestsellera swojego autorstwa, nie ogłoszono jeszcze oficjalnie, czy film faktycznie powstanie i czy uwielbiani członkowie obsady, z Zellweger, Firthem i Grantem na czele, powrócą na ekrany. Pozostaje nam mocno trzymać kciuki, aby tak się stało.

Bo czy wbrew całej poprawności politycznej twierdzimy, że świat desperacko potrzebuje kolejnej części Bridget Jones? Być może… W końcu jeśli ktokolwiek mógłby uczynić świat lepszym, doskonale niedoskonałym miejscem, to prawdopodobnie tylko ona. Period.