Dogranie terminu spotkania zajmuje nam kilka miesięcy. W końcu lukę w kalendarzu projektantki udaje się znaleźć między wyjazdem do  Londynu i na południe Francji. Podczas pierwszego z nich, projektu organizowanego m.in. przez Design Museum i magazyn „Wallpaper” (ten, który w 2008 roku ogłosił Marię Jeglińską- Adamczewską jedną z najbardziej obiecujących młodych artystek), będzie mentorką dla początkujących projektantów.

Na drugim, festiwalu mody i fotografii Hyères, pełni funkcję scenografki – w modernistycznej willi Noailles zaaranżuje przestrzeń tak, by sprzyjała wyeksponowaniu akcesoriów.

Drzwi warszawskiego mieszkania otwiera w koszuli o męskim kroju w żółte paski, czarnych cygaretkach i mulach Proenza Schouler zawiązanych wstążką – jej ulubionym uniformie do pracy. To, że mamy do czynienia z artystką, widać już od wejścia – obrazy, rzeźby, meble i ceramika są na 40 metrach umiejętnie wkomponowane w każdy kąt. Zmysł twórczy wyniosła z domu. Urodziła się w podparyskim Fontainebleau. Rodzice poznali się w Paryżu, do którego oboje przeprowadzili się w latach  70. Matka rzeźbiarka i ojciec wydawca, wspólnie prowadzili polską księgarnię przy bulwarze Saint-Germain. Ze środowiskiem artystycznym były również związane babcie – jedna po architekturze, druga po wzornictwie i historii sztuki. Nic dziwnego, że Maria wyrosła w przekonaniu, że też będzie tworzyć.

Mateusz Stefanowski

Do kraju wróciła z rodzicami na początku lat 90., gdy miała osiem lat, ale czuła, że jej miejsce jest za granicą. W trakcie studiów na Uniwersytecie Sztuki i Designu ECAL w Lozannie wygrała stypendium Ikei i zaliczyła staże w Paryżu, Monachium i Londynie. Na koncie ma projekty meblarskie, ceramiczne, kuratorskie czy scenograficzne. Gdy pytam, który uważa za najlepszy, dyplomatycznie odpowiada:

– Zawsze ten ostatni. Jej podejście do mody jest konsekwencją sposobu myślenia projektanta form przestrzennych.

– Ubranie powinno służyć jak najdłużej. Dopełniać, ale nie przebierać. Najważniejsza jest dla mnie trwałość, dlatego staram się kupować rzeczy ponadczasowe i dobre jakościowo – tłumaczy.

Choć z każdym projektem stawia sobie poprzeczkę coraz wyżej i podejmuje się tworzenia coraz to nowych rzeczy, nie kusi jej, by zrobić zwrot w kierunku mody. Jednak docenia kolekcje marek Comme des Garçons, Dries Van Noten, Alaïa, Lemaire czy Sunnei.

– Moda mnie inspiruje – kolory, tkaniny, wzory. Uwielbiam też to, że w przeciwieństwie do meblarstwa tak szybko adaptuje się do zmian, wprowadza nowe technologie – mówi.

Ubrania wymienionych przez Marię domów mają wspólną cechę: to pochwała formy. Jak w designie, tak w modzie designerka zwraca szczególną uwagę na kształt. Lubi luźne, przeskalowane sylwetki. Choć na co dzień wybiera minimalizm, na ważne okazje wkłada coś charakterystycznego, wzorzystą sukienkę Dries Van Noten czy welurowe czółenka Marni.

Mateusz Stefanowski

– Kiedyś ubierałam się na czarno-biało, teraz kocham kolor – przyznaje.

Z paryskich czasów zostały jej dwie rzeczy: francuski akcent i wyczucie stylu.

– Gdy dorasta się, widząc każdego dnia tyle stylowych kobiet w koszulach, żakietach, z torebkami w ręku, nie sposób nie nabyć tego charakterystycznego wyczucia smaku – uważa.