Zanim dostała Oscara za „Poradnik pozytywnego myślenia”, Jennifer Lawrence była już nominowana do nagrody za rolę w filmie „Do szpiku kości”, w 2011 roku. Cztery lata wcześniej ubiegała się o rolę Belli Swan w „Zmierzchu”, ale dostała ją Kristen Stewart. Za to teraz jej nazwisko jest na szczycie listy najbardziej pożądanych aktorek w Hollywood. 23-letnia Jennifer mieszka w Santa Monica w Los Angeles. Pochodzi z Louisville, gdzie nadal mieszkają jej rodzice i obecnie przebywa statuetka Oscara. Nigdy nie studiowała ani nie pobierała lekcji aktorstwa. Grała w lokalnym teatrze, a gdy miała 14 lat, przekonała rodziców, żeby zabrali ją do Nowego Jorku poszukać agenta aktorskiego. Debiutowała małymi rolami w serialach telewizyjnych. Spotykam się z nią w Los Angeles, w hotelu Casa del Mar.

ELLE Wszyscy pytają, jak się zmieniło Twoje życie po otrzymaniu Oscara. Ja spytam, co się nie zmieniło?
Jennifer Lawrence Moje życie prywatne, przyjaciele, rodzina i ja sama. To się nie zmieniło. Dzięki Oscarowi mam więcej możliwości i propozycji.

ELLE Sława nie uderzyła Ci do głowy?
J.L. A musiała? Aktorstwo to zawód. Życie jest gdzie indziej. Otacza mnie grupa zaufanych osób. Moja asystentka jest moją najlepszą przyjaciółką i mieszkamy razem, więc moje życie wygląda jak życie 23-letniej dziewczyny. Gdy wracam do domu, spędzam czas z przyjaciółką, która krzyczy na mnie, że nie umyłam naczyń. Josh Hutcherson, z którym gram w „Igrzyskach śmierci”, jest dla mnie jak rodzina i z tego, co pamiętam, w ogóle nie rozmawiamy o pracy poza planem filmowym.

ELLE Rozrzutność?
J.L. Nie w moim stylu. Nie kupiłam domu czy drogiej biżuterii.

ELLE Jak świętowałaś otrzymanie Oscara?
J.L. Zwykle nie chodzę na przyjęcia i imprezy w Hollywood. Po rozdaniu Oscarów poszłam na jedną imprezę, ale zaraz z niej wyszłam. To było dla mnie zbyt wiele, czułam się zmęczona i na dodatek byłam przeziębiona. Pojechałam do domu z przyjaciółmi i zamówiliśmy pizzę. Okazało się, że była na grubym cieście, a ja lubię pizzę na cienkim i byłam niepocieszona z tego powodu (śmiech).

ELLE Pizzę? Myślałam, że wśród aktorek w Hollywood to słowo nie istnieje.
J.L. Mogłabym wyglądać inaczej, ale wtedy nie mogłabym jeść pizzy. Zawsze będę miała biust i pupę – gdybym chciała się ich pozbyć, chodziłabym cały czas głodna, a to jest po prostu idiotyczne. Oczywiście mam trenera i dietetyka. Gdy kręcę film, przez miesiąc mogę ćwiczyć i być na diecie, żeby wyglądać tak jak na ekranie. Ale to nie jest rzeczywistość. Ja nie wyglądam w ten sposób, gdy jem pizzę i mam czas wolny.

ELLE Co jeszcze robisz w wolnym czasie?
J.L. Maluję obrazy, jeżdżę konno za każdym razem, gdy wracam do domu rodziców w Kentucky. Uwielbiam leżeć na kanapie i czytać książki. Czytanie jest moim ulubionym sposobem spędzania wolnego czasu, także gdy pracuję. Potrafię przeczytać pięć książek w trakcie zdjęć do jednego filmu. Gdy jestem w domu, najczęściej zalegam przed telewizorem.

ELLE Co ostatnio czytałaś?
J.L. Właśnie skończyłam „Na wschód od Edenu” Johna Steinbecka. Chciałabym, żeby z książkami było tak jak z serialami – oglądasz je, dopóki ci się podobają. Ale „Na wschód od Edenu” skończyła się nieodwołalnie, nikt już nigdy nie napisze ciągu dalszego, okropnie tego żałuję. Nie lubię, kiedy książka się kończy!

ELLE A sama piszesz?
J.L. Zaczęłam prowadzić dziennik. Jestem strasznie gadatliwa i cały czas słyszę swój głos w głowie. Żałuję, że nie wpadłam na ten pomysł kilka lat temu. Miło by było wrócić do niektórych momentów, gdy za kilka lat dopadnie mnie depresja i będę chciała sobie przypomnieć, jak to kiedyś było fajnie.

ELLE Może zawsze będzie. Jakie aktorki Cię totalnie inspirują?
J.L. Uważam, że Cate Blanchett jest wspaniała. Także Meryl Streep, nie tylko dlatego że jest wielką aktorką. To po prostu jest Meryl Streep.

ELLE Jak przygotowywałaś się do „Igrzysk śmierci: W pierścieniu ognia“?
J.L. Na szczęście nie musiałam uczyć się łucznictwa, ponieważ to opanowałam przy pierwszym filmie. Dzięki Bogu! (śmiech) Dużo biegałam, ćwiczyłam elementy parkour, przygotowywałam się do scen kaskaderskich, uprawiałam jogę. A potem byłam strasznie głodna.

ELLE Twoja postać w „Igrzyskach śmierci” to nowy symbol odważnej, młodej kobiety. A Ty jesteś odważna?
J.L. Tak i nie. Jestem impulsywna, ale to nie oznacza wcale, że jestem odważna. Lubię przygody, ale też jestem w stanie w sekundę uwierzyć, że mam gangrenę.

ELLE Ostatnia przygoda niezwiązana z filmem?
J.L. Każda minuta spędzona ze stylistą, z fryzjerem i makijażystą jest dla mnie nową przygodą (śmiech). A na poważnie – nurkowanie z rekinami bez klatki w Belize, jedzenie termitów. Może rzeczywiście jestem odważna!

ROZMAWIAŁA Joanna Ozdobińska