Jedno jest pewne – dziś fani „Seksu w wielkim mieście” nie mówią o niczym innym. Kiedy kilka miesięcy temu wyszło na jaw, że wyzwolona i ambitna PR-ówka dołączy do przyjaciółek w kontynuacji kultowej produkcji, widzowie odetchnęli z ulgą. Dla wielu z nich „I tak po prostu” od początku nie miało racji bytu bez Samanthy Jones. Początkowo twórcy nie zdradzili, jak dużą rolę przyjęła Kim Cattrall. Z każdym kolejnym odcinkiem szanse na satysfakcjonujący wpływ na fabułę malały, aż w końcu stało się jasne, że zgodnie z medialnymi doniesieniami 67-latka dała się skusić tylko na jedną scenę. Według różnych szacunków długość występu wahała się o 75 do 78 sekund. Aktorka ponownie weszła w buty uwielbianej bohaterki 22 maja w Nowym Jorku. Kiedy przebywała na planie, nie towarzyszyła jej pozostała część obsady (na czele z Sarah Jessicą Parker). Choć nic nie zapowiada, aby relacje gwiazd wyszły na prostą w prawdziwym życiu, stosunki serialowych przyjaciółek uległy poprawie. Do tej pory skłócone Carrie i Samantha ograniczały się do wymieniania SMS-ów. Wczoraj skusiły się na rozmowę telefoniczną. Jakie słowa padły w finale „And Just Like That”?

Kim Cattrall w finale „I tak po prostu”. Samancie Jones wystarczyło 75 sekund, żeby skraść całe show

Uwaga na spoilery! Scena z Kim Cattrall zaskoczyła widzów już na początku nowego odcinka. Wielu liczyło, że Samantha Jones zjawi się na planowanej przez Carrie Bradshaw „ostatniej wieczerzy” tuż przed wyprowadzką ze starego mieszkania. Niestety plany pokrzyżował... opóźniony samolot. Bohaterka zadzwoniła do gospodyni pożegnalnego przyjęcia z informacją, że przez zmianę rozkładu lotów nie uda jej się przybyć na czas z Londynu do Nowego Jorku. Rozmówczyni wyraziła zdziwienie, że dotarła do niej wieść o kolacji. „Miranda i Charlotte o wszystkim mi opowiedziały. Chciałam sprawić ci niespodziankę. Jestem wściekła” – odpowiedziała z tylnego siedzenia samochodu. Dodała, że całkowicie zrezygnowała z wyprawy za ocean, ponieważ zaraz po imprezie miała wracać do Wielkiej Brytanii. Spotkanie w innym terminie nie jest więc możliwe.

Nie zabrakło też smaczków dla najwierniejszych miłośników serialu, którzy perypetie czterech nowojorczanek znają na wyrywki. Kiedy Carrie słyszy w głosie Samanthy brytyjski akcent, ta z rozbawieniem odpowiada: „Jaka Samantha? Tu Anabelle Bronstein z Indii”. To oczywiście nawiązanie do szóstego sezonu i nieudolnych prób wejścia w szeregi prestiżowego Soho House. To jeszcze nie wszystko. Na koniec sceny Cattrall niezwykle czule obchodzi się z telefonem. Okazuje się, że była to improwizacja aktorki. „Przy pożegnaniu całuje komórkę, co nie było uwzględnione w scenariuszu. Pod wpływem emocji zrobiła coś niezmiernie miłego” – powiedział showrunner Michael Patrick King.

Część widzów przyznaje, że tęsknota za ulubioną postacią była tak wielka, że aż zaszkliły im się oczy: „To takie urocze, kompletnie się rozkleiłam”. W komentarzach zapowiadają założenie petycji o więcej scen z jej udziałem. Inni byli mniej entuzjastyczni i narzekali, że wymiana zdań wywołała u nich ciarki zażenowania. „Wyszło dziwacznie, scenarzyści nawet nie próbowali udawać, że naprawdę ze sobą rozmawiają. Samantha straciła temperament” – piszą rozczarowani internauci. Pod którymi opiniami podpisujecie się Wy?