Jacek Górecki: Ten rok jest szczególny, nie tylko ze względu na rzeczywistość, która nas co chwilę zaskakuje. Kino doczekało się wielu filmowych rocznic, 120. rocznica urodziny Luis Bunuela, 110. Akiry Kurosway i wreszcie 100. rocznica maga kina, wielkiego FeFe, który zwrócił uwagę światu, na wyobraźnię. Zestawiając współczesne kino z głową Felliniego, w jakiej kondycji jest wyobraźnia dzisiejszych filmowców?

Grażyna Torbicka: Trudno odpowiedzieć mi na to pytanie, bo nie siedzę w głowach twórców i nie wiem do końca jak ona przekłada się obraz, który później widzimy. Muszę  przyznać, że pierwotnie, kiedy myślałam o tej edycji jesienią zeszłego roku to chciałam, żeby była ona właśnie spotkaniem upamiętniającym dwóch magów kina, Akirę Kurosawę i Federico Felliniego. Dlatego ostateczny program festiwalu nie jest programem moich marzeń. Ale niestety sytuacja jaka zaistniała wiosną zmusiła nas do weryfikacji. Podobnie jak wszystkie inne festiwale, ze zbliżającą się Wenecją na czele, która zmierzy się z właśnie niedoścignioną wyobraźnią Felliniegom, tak i my spróbujemy chociaż odrobinę tego klasycznego kina zobaczyć. Na tegorocznych Dwóch Brzegach zobaczymy dwa obrazy FeFe, La Stradę oraz Głos z księżyca. Wisienką na urodzinowym torcie z okazji jego setnych urodzin będzie monodram Małgorzaty Bogdańskiej wyreżyserowany przez Marka Koterskiego „ Nie lubię pana Panie Fellini”, w którym o Fellinim opowiada Giuletta Masina.

Federico Fellini, mówił, że sny są jego jedną rzeczywistość, że tylko tam może być tym kim chce. Może się kochać kilkanaście razy, zawsze czerpiąc z tego przyjemność. Jego kino było utkane z tego czym był przesiąknięty: cyrkiem, kobietami, spaghetti. I na ty polegało jego wielkie zwycięstwo, że sięgał, do takiego tematu, który znał, który dotknął na własnej skórze. 

Fellini owszem był przesiąknięty wszystkimi tymi wpływami, o których Pan mówi, ale to były tylko narzędzia, punkt wyjścia do opowiedzenia zawsze aktualnej i innej historii. Pod płaszczykiem fantastycznej formy, którą nam proponował komentował rzeczywistość czy to polityczną czy społeczną czy kościół, który tak bardzo go potępiał. Na tym polegał jego geniusz. Można powiedzieć, że kręcił jeden film przez całe życie, ubrany w ten sam kostium, ale już paleta tematów była przebogata.

Takim nieco zapomnianym z perspektywy czasu jego filmem, ale jakże aktualnym dziś, który przywołuje na myśl obraz Michaela Haneke Happy End jest A statek płynie.

W jednym i drugim filmie widzimy obraz inteligenckiej Europy, który spotyka się w jednym miejscu z powodu jakieś uroczystości i nagle ten ich spokój przerywa rzeczywistość, napływający uchodźcy. To pokazuje, jak uniwersalne kino kręcił Fellini, chociaż tak wręcz groteskowo przebrane w charakterystyczne postaci czy zachowania. Ale skoro już mówimy o wyobraźni to takim filmem na Dwóch Brzegach jest film otwarcia. Babyteeth, fabularny debiut Shannon Murphy, która sprawnie operuje wymyśloną przez siebie formą, nieco popową, tęczową, która z czasem przygasa. To bardzo ciekawa propozycja, w dodatku opowiadająca o młodym, aktualnym pokoleniu i ich emocjach.

W tym roku sięga Pani także po innego włoskiego mistrza, który jest gdzieś w cieniu Felliniego, Rosselliniego, Viscontiego, Antonioniego czy nawet braci Taviani?

To Elio Petri, o którym zapomniał nie tylko świat, ale też rodzinne Włochy. A przecież ma na swoim koncie całą masę doskonałych filmów. Jest zdobywcą Oscara, Złotej Palmy w Cannes oraz wielu innych międzynarodowych nagród. Zupełnie niesłusznie pozostaje w cieniu tych największych, ale pewnie dlatego, że jego filmów nie da się rozpoznać po jednym kadrze jak twórców wymienionych przez pana. Zaprezentujemy jego trzy filmy: Dziesiąta ofiara będący połączeniem science-fiction i dramatu szpiegowskiego, z Marcello Mastroiannim, który jest obiektem polowania w wielkiej medialnej grze na zabijanie. Każdemu swoje pierwszej filmowej adaptacji, kryminalnej powieści sycylijskiego pisarza Leonardo Sciascii oraz Todo modo, którym Petri obnaża mechanizmy działania demokracji chrześcijańskiej. Ale muszę też dodać, że zdobycie tych tytułów było niemałym wyzwaniem, a koszty licencji bardzo wysokie. Elio Petri, który spogląda na to wszystko z góry, musi się łapać za głowę, że jego filmy, które są w rękach wielkich wytwórni zamiast być pokazywane po jego śmierci leżą gdzieś na półkach, a gdy ktoś po nie sięga, to musi pokonać masę przeszkód.

Oprócz tej sentymentalnej podróży do Włoch jak jeszcze będzie ta tegoroczna edycja Dwóch Brzegów?

Ta edycja będzie wyjątkowa, ponieważ będzie dla nas sprawdzianem. Nie mamy pewności, chociaż bardzo wierzymy, że nasi widzowie zostaną z nami pomimo, iż festiwal ma formę hybrydową. Filmy będą pokazywane on-line. Było to nas sporym wyzwaniem technologicznym do pokonania, musieliśmy też uzyskać międzynarodowy certyfikat zabezpieczający wszystkie projekcje.

Mimo tych trudności udało się stworzyć bardzo ciekawy program!

Przede wszystkim pokażemy nagrodzony Złotym Niedźwiedziem na tegorocznym festiwalu w Berlinie obraz Zło nie istnieje. Reżyser Mohammad Rasoulof snuje w nim cztery opowieści, związane wspólnym mianownikiem – tajemnicą i trudnym wyborem. Historie czwórki bardzo różnych bohaterów i decyzji, jakie muszą podjąć, są ważną wypowiedzią irańskiego reżysera przeciwko systemom reżimowym. Ale jest też Cudowne dziecko, w którym duńska reżyserka debatuje z widzem o kryzysie uchodźczym, ale w sposób nieoczywisty, nie czarno-biały. Pomimo iż wiele festiwali w ostatnim czasie zostało odwołanych, w tym przede wszystkim Cannes, z którego zawsze mieliśmy kilka tytułów, to jednak udało nam się stworzyć bardzo bogaty program, w którym mieszają się aktualne tematy.

Znana festiwalowiczom sekcja Muzyka moja miłość wydaje się takim czarnym koniem tej edycji. To w niej zostanie pokazany film o kosmicznym projekcie Maxa Richtera?

Ten rok będzie wyjątkowy w sekcji Muzyka Moja Miłość, został wypełniony filmami, które dotykają bardzo różnych gatunków muzyki. Każdy odnajdzie tutaj swoje ukochane dźwięki. Wspomina Pan film o projekcie Maxa Richtera, jest to rzeczywiście coś niesamowitego już na etapie pomysłu. Richter postanowił skomponować ośmiogodzinny utwór do snu... W filmie Kołysanka Maxa Richtera reżyserka Natalie Johns towarzyszy Richterowi w przygotowaniach niezwykle ambitnego plenerowego koncertu Sleep w parku w Los Angeles, gdzie zgromadzeni ludzie kładli się czy to na leżakach czy przygotowanych łóżeczkach i kontemplowali muzykę bądź zasypiali. Zupełnie innym filmem, również wartym uwagi jest dokument, którego bohaterem jest wybitny skrzypek Ara Malikian, który jako czternastolatek uciekał ze skrzypcami przed bombardowaniami w Bejrucie. Tych filmów i obszarów muzyki jest oczywiście znacznie więcej, pokażemy także Nowy Orlean przepełniony jazzem czy gwiazdy rocka ZZ Top.

Dwa Brzegi to zdecydowanie festiwal spotkań, w którym kino miesza się z dialogiem. Jaki jest sens przenoszenia tej edycji do Internetu?

Na pewno jest sens przenoszenia festiwali filmowych do sieci w tym czasie, chociażby ze względu na bezpieczeństwo i to, że nie każdy ma dostęp do tak wyselekcjonowanych filmów, które nie zawsze trafią do kin i na platformy internetowe. Pytanie tylko czy jest sens robienia edycji on-line takiego festiwalu jak Dwa Brzegi, który jest typowo wakacyjny i polegający na spotkaniach ludzi. Zaraz po filmach bardzo ważnym elementem naszego festiwalu jest wymiana myśli z naszymi gośćmi. Nasz widz dokładnie tak jak Pan mówi potrzebuje spotkania. Miasteczko, które co roku budujemy gromadzi ludzi z przeróżnych światów, w różnym wieku, wszyscy spotykają się pod naszym namiotem, żeby porozmawiać o kinie, albo posłuchać innych. Ale odpowiedzi na to pytanie jeszcze nie znam... Dopiero za parę dni, jak festiwal w wersji hybrydowej się zakończy będziemy mogli podsumować naszą decyzję, która muszę przyznać nie była łatwa. Zdecydowaliśmy się na taką edycję, tylko dlatego, żeby zachować pewną ciągłość, bojąc się, że rok przerwy spowoduje, że bardzo trudno będzie nam powrócić. Z drugiej strony nie wiemy też co przyniesie kolejny rok.

Znalazło się też coś poza wirtualnym światem, sekcja Kino Plenerowe, odbędzie się zgodnie z planem z udziałem publiczności.

Dostaliśmy bardzo dużo sygnałów, że jest cała masa naszych corocznych widzów, którzy pomimo innej formy festiwalu nie odwołali rezerwacji i przyjeżdżają do Kazimierza. My jako organizatorzy musimy pamiętać, że jesteśmy odpowiedzialni za skupiska. Dlatego w tym roku możemy zaproponować widzom kino na Zamku w otwartej przestrzeni, ale w ograniczonej liczbie osób. To będą najciekawsze i najgłośniejsze filmy ostatnich miesięcy; nagradzane obrazy takich reżyserów jak Pedro Almodovar, Jan Komasa, Ladj Ly czy Agnieszka Holland. Do tego spotkania z polskimi twórcami będą odbywały się również na Zamku z udziałem publiczności.

A czy Internet jest dla kina zagrożeniem?

Przeżyliśmy już wiele takich zagrożeń od rozkwitu telewizji, po kasety VHS, Netflixa... Teraz kino mierzy się z wirusem. Wierzę jednak, że jest cała masa ludzi, która ma potrzebę przeżywania kina w grupie, będąc razem w ciemnej sali. I kiedy minie już zagrożenie wrócimy do oglądania tych wyszukanych czy archiwalnych tytułów w sali, celebrując to święto jakim jest oglądanie filmów. 

Kilka lat temu opowiadała mi Pani o swojej pierwszej fascynacji kinem o Doktorze Żywago, w którym śnieg w rzeczywistości był watą cukrową. Gdzie się podziała ta lekkość, naiwność czy zabawa kinem i czy odnajdziemy ją na tegorocznej edycji Dwóch Brzegów?

Od zawsze w kinie szukałam czegoś, co mnie wyrywa z rzeczywistości i uruchamia tą wspomnianą na początku moją wyobraźnię. Chcę, żeby twórca zaprosił mnie do współtworzenia filmu z tym, co oglądam na ekranie, a nie tym co dookoła mnie. Chciałabym, żeby kino wróciło do takiej symboliki bajki, przeniesienia mnie w lepszy świat i przez to oczyszczenia. Zatraciła się dziś w kinie wiara w człowieka. Myślę, że takim najciekawszym zjawiskiem w kinie i także tegorocznej edycji festiwalu jest sekcja filmów krótkometrażowych. Wybraliśmy 34 filmy z 2300 nadesłanych zgłoszeń. Te filmy pokazują jak młodzi ludzie są mądrzy, uważnie obserwują świat czy jak zdystansowani są do tego co wydaje się być ich chlebem powszednim, chociażby media i Internet. Takim przykładem jest film Forntiera, gdzie na promie jadącym w kierunku Lampedusy spotyka się nastolatek w pierwszym dniu pracy grabarza i chłopak z jego pierwszej misji jako nurka, ale też polska animacja Story Jolanty Bankowskiej o przenikaniu się codzienności ze światem cyfrowym. Warto jest zwrócić uwagę na tę sekcję, żeby przekonać się, że ten spadek po klasyce, Fellinim i innych mistrzach, jest wciąż obecny. 

ZOBACZ TEŻ: Co oglądać w pierwszy weekend sierpnia? [FILMY I SERIALE NA WEEKEND]

CZYTAJ WIĘCEJ: Cały czas Jessy Lanzy, koleżanki i koledzy Zeldy Klimkowskiej i festiwal "Dwa Brzegi" na starcie [GÓRECKI NA WEEKEND #12]

KULTURA NA ELLE MAN: „Utalentowany pan Ripley”: jeden z najbardziej stylowych filmów w historii