Agnieszka Piskała

Zdrowie i racjonalne odżywianie to nie tylko jej zawód, lecz także pasja. Uzależniona od antyoksydantów w postaci herbaty i kawy oraz od wieczornych transcendentalnych rozmów o życiu z synem Jankiem. Uwielbia książki Milana Kundery, muzykę Boba Marleya i…tort czekoladowy Pischingera.

Twój sekret szczupłej sylwetki?

Żyję w pędzie. Codziennie mam wykłady, nagrania, warsztaty. Dlatego przygotowuję dla siebie przekąski w domu, by nie sięgać po łatwe rozwiązania ze sklepu. A jeśli już jadam w drodze, wybieram te propozycje, które dadzą mi poczucie sytości na czas mierzenia się z wyzwaniami codzienności. Sekret? Duża konsekwencja i stosowanie zasady „Practice what you preach”, czyli praktykuj to, co głosisz.

Byłaś kiedyś na diecie?

W liceum i na studiach. Nie będę ukrywać, że jako nastolatka miałam obiekcje co do swojej figury. Zawsze jednak moja dieta była wyważona. Głodówki czy monodiety nie wchodziły w grę. Zdobywając kolejne stopnie wtajemniczenia na studiach i podczas pracy, modyfikowałam swoje menu tak, by wedle reguł dostarczyć w codziennej diecie składniki, dające mojemu organizmowi zdrowie i siłę do działania. Nie lubię słowa „dieta”. Mam poczucie, że to słowo narzuca mentalne kajdany, przez co trudno się wtedy skoncentrować na celu. Zmiana nawyków żywieniowych czy stylu życia niesie pozytywny ­ładunek psychologiczny. Analizuję wyniki badań genetycznych i na podstawie informacji otrzymanych w tych badaniach układam indywidualne diety. Sama też poddałam się tym testom i wyeliminowałam niektóre składniki ze swojego jadłospisu, mimo że mój organizm był w naprawdę dobrej kondycji. I poczułam różnicę.

Jak wygląda „jedzeniowo” Twój dzień?

Raz zjem śniadanie w domu, raz na dworcu w kawiarni. Zawsze jednak przestrzegam dwóch zasad, dzięki którym od kilku lat utrzymuję wagę 49 kg. Pierwsza to: „Jedz królewskie śniadanie, książęcy obiad i żebraczą kolację”. Druga: „Niech przerwy między posiłkami nie będą mniejsze niż 2,5 godziny i nie większe niż 4”. Obiecuję, że działa, niezależnie od tego, czy zaczynam dzień owsianką na mleku, kanapką z szynką, czy omletem z warzywami.

Sama gotujesz? Jakie zasady wyznajesz w kuchni?

Gotuję bardzo często, lubię to i daje mi to poczucie spełnionej misji wobec moje rodziny. Jestem zafascynowana nowoczesnymi rozwiązaniami, które od dłuższego czasu goszczą w mojej kuchni. Możliwość przygotowania dań „jednogarnkowych” bez obaw o mieszanie się smaków czy zapachów to ogromna ekonomia, także wyboru. Odkąd znalazły się w moje kuchni naczynia ze stali umożliwiające gotowanie kilku dań jednocześnie na jednym palniku, obiad gotuje się niemalże sam, a ja mam dodatkowy czas na rozmowę z synem. Często jestem w rozjazdach, gotuję na kilka dni i porcjuję rodziniee pyszności w pojemnikach próżniowych. Często ustalam menu z domownikami, dzięki czemu zmniejszam prawdopodobieństo na występienia zjawiska nagłych zachcianek, które mogą się skończyć wypadem na miasto. 

Czego nigdy nie znajdę w Twojej kuchni?

Maksymalnie ograniczam stosowanie półproduktów. Wprawdzie ułatwiają one przygotowywanie posiłków, ale często zawierają substancje, których wolałabym nie widzieć w żołądkach swoich najbliższych. Kiedyś kupiłam książkę „Weź tylko trzy” o przyrządzaniu potraw z tylko trzech składników. Nie jestem aż tak radykalna, ale staram się, by moje dania były proste i zawierały nie więcej niż 4-5 składników. To oszczędność czasu i pieniędzy, a powstają naprawdę smaczne posiłki w naprawdę różnych smakach.

Twój ulubiony przepis na najzdrowsze śniadanie, obiad, kolację?

Na śniadanie zdarza mi się zjeść obiad. Ciepły posiłek taki jak zupa jarzynowa to dla mnie dobry początek dnia. Zapewnia mi poczucie sytości na długo, szczególnie w sytuacjach, gdy mam naprawdę napięty grafik. Na obiad zawsze jem dużą porcję warzyw i często rezygnuję z mięsa na rzecz węglowodanów. A na kolację często wybieram grillowane warzywa z kawałkami uduszonego na parze indyka, polane ­olejem z ostropestu (dla nocnej regeneracji wątroby).

Kiedy nagle dopada Cię głód, to…

Staram się mieć pod ręką zawsze baton zbożowy, kilka orzechów nerkowca lub garść żurawiny. Może się wydawać, że to mało, ale warto pamiętać, że impuls z żołądka do mózgu jest wysyłany dopiero 20 minut po rozpoczęciu posiłku. Wystarczy poczekać kilka minut, by spokojnie wytrwać do następnego posiłku.

Najmądrzejsza „słodka” przekąska to…

Kiedy mamy ochotę na coś słodkiego, oznacza to najczęściej, że brakuje nam chromu, magnezu, witamin z grupy B. Warto sięgnąć wtedy po świeże lub suszone owoce, bakalie, pestki słonecznika i dyni, sezam, siemię lniane kawałek gorzkiej czekolady, a także warzywa o niskim indeksie glikemicznym – marchewka, ogórek, seler naciowy „oszukają” nieco organizm i dodają niezbędnej porcji energii.

Co radzisz swoim klientkom, które nie mogą schudnąć?

Podstawą mojej pracy jest pozytywna motywacja, choć zdarza mi się też bardziej stanowczo wskazać na przyczyny niepowodzeń. Wiem, jak często wynikają one ze zbyt małej konsekwencji działania. Zdarza mi się korzystać ze sprawdzonych haseł, typu „Kto chce, szuka sposobu, kto nie chce – szuka powodu”. Często sięgam też do cytatu Jima Rohna: „Twoje ciało to jedyne miejsce, w którym musisz żyć”. Słowa te dobrze oddają sytuację, w której znajduje się każdy z nas. Około 75 proc. wpływu na nasze życie mamy my sami. Genetyka i otoczenie oczywiście też, ale to my sami musimy odnaleźć siłę i chęć do zmian, być może dojrzeć do nich. Szukajmy zawsze w sobie, motywacja wewnętrzna to największa siła. Dlatego najtrudniej nią zachwiać.

Z jakiego powodu, kobiety najczęściej nie mogą zgubić kilogramów?

Powody można podzielić najczęściej na dwie kategorie: fizyczne i psychologiczne. Pewne schorzenia sprawiają, że niektórym osobom trudniej jest pozbyć się zbędnych kilogramów. Ważne jest by mieć tego świadomość, że tempo chudnięcia nie wynika wyłącznie np. ze zbyt małego wysiłku, który wkładamy w naszą przemianę. Zawsze tłumaczę swoim pacjentom, że każdy przypadek jest inny, ponieważ każdy organizm jest jedyny w swoim rodzaju i wyjątkowy. Innym problemem jest konsekwencja, której brakuje osobom o zbyt słabej silnej woli. Jeśli pozwolimy sobie na zbyt wiele odstępstw od zaplanowanych działań efekty odłożą nam się w czasie. Zawsze pokonujemy lub dajemy się poddać samemu sobie.

Sposób, aby wytrwać w postanowieniach?

Cel, wizja siebie i własnego życia po zmianach. Lepiej robić małe kroki i dostawać pojedyncze nagrody w postaci efektów, które widać, kiedy monitorujemy przebieg naszej przemiany. To dotyczy nie tylko sposobu odżywiania się, lecz także innych dziedzin życia. Dzienniczki aktywności, notowanie posiłków, pomiary to elementy, które w wielu przypadkach są wsparciem. Podstawą jednak zawsze jest przeświadczenie, że gdy robimy coś dla zdrowia i lepszego samopoczucia, robimy to dla siebie.

Najgorsza dieta, jaką można sobie zafundować?

Wszelkiego rodzaju modne monodiety i głodówki, szczególnie realizowane na własną rękę bez konsultacji ze specjalistą. Nasz organizm to skomplikowany układ naczyń połączonych, gubiąc kilogramy we wspomniany sposób, nie analizujemy konsekwencji jakie tak drastyczna zmiana może wywołać w naszym organizmie. Nasz mikrobiom (około 3kg symbiotycznych mikroorganizmów, żyjących w naszym przewodzie pokarmowym), który odpowiada nie tylko za procesy trawienne, ale także odporność organizmu, podaż hormonów, trzyma w ryzach utajone choroby zakodowane w naszym DNA, niemalże kontroluje nasze samopoczucie, a nawet kondycję psychiczną. Taka dieta może wywołać poważne spustoszenie w krótkim czasie, a odbudowa tej tarczy ochronnej trwać może nawet kilka miesięcy. Rachunek jest prosty, prawda? Stosując urozmaicona, odpowiednio wyważoną dietę, a właściwie sposób odżywiania się oddalamy od siebie widmo restrykcji, żywieniowych wymuszonych/wywołanych przez stany chorobowe, pamiętajmy 60% wszystkich chorób to choroby żywieniowozależne - zdecydowanie jesteś tym, co jesz.

Co jest łatwiejsze dieta, czy zmiana stylu odżywiania na zawsze?

Jeśli myślimy krótkoterminowo, 14 dni diety i potem już będę jak młody Bóg, to będzie to sygnał dla nas samych – tyle osiągnąłem, mogę sobie pozwolić na jedną, dwie, trzy … osiem chwil słabości. Traktujemy dietę jak pewien etap ciężej jest nam wcielić w życie zdrowy nawyk. Dieta nie musi być utrapieniem, wręcz nie powinna. Można skomponować swój codzienny jadłospis tak, by czerpać przyjemne i pożyteczne z posiłków. Zmiana stylu życia będąca zmianą sposobu odżywiania się to pewny sukces i ogromne korzyści na wielu płaszczyznach.

Detoks ma sens? 

Jeśli nasz organizm funkcjonuje prawidłowo, nie choruje, nie ma zaparć, stanów podgorączkowych, wyprysków na skórze… nie ma potrzeby robić drastycznych detoksów. Widać że organizm super daje sobie z tym radę, każda ingerencja zaczynając od picia przez kilka dni soków owocowo-warzywnych (to jeszcze jest ok), po głodówki i płukanie jelit pod ciśnieniem wody nie przynosi rezultatów oczyszczenia tylko wypłukania mikroflory, która ma za zadanie stać na straży naszej odporności. Detoks to wymysł dzisiejszych czasów, aby po nim…. Zobaczyć 3-4kg mniej na wadze, ale to nie nadprogramowy tłuszcz „wymiatamy” z organizmu, tylko to… co dla nas najlepsze i najzdrowsze – mikroflorę jelitową.

Superskładnik, obowiązkowy w twojej diecie?

W mojej diecie nie może zabraknąć superfood'ów, jak awokado, czarnuszki, cynamonu, ryby morskich, pełnoziarnistego makaronu, całej gamy warzyw w tym bogatych w witaminy z grupy B warzyw strączkowych, wysokogatunkowej oliwy z oliwek i dobrej gatunkowo herbaty. Herbata wieczorem jako dopełnienie chwili relaksu to niemal rytuał.

Więcej porad  dietetyczek znajdziesz w ELLE 01/2016. Już w sprzedaży!