Twoje zdjęcia wcale nie przypominają fotografii ze ślubnego albumu: filmowe kadry, sceny pełne szczerej bliskości, umiejętne operowanie nostalgią i bliskość natury. Skąd wziął się u Ciebie taki właśnie styl?

Z fascynacji kinematografią. Odkąd pamiętam – uwielbiałem oglądać filmy, jestem wręcz od nich uzależniony. Moja głowa jest więc naturalnie przesiąknięta tym, co widziałem i czym się zachwycam. Sam analizuje filmy i dociekam, dlaczego konkretne produkcje zostały zrobione w taki, a nie w inny sposób: jak się kręci dane sceny, używając odpowiednich ogniskowych czy jak buduje się klimat odpowiednim światłem, ale też ta charakterystyczna filmowa psychologia, której jest przecież bardzo dużo. To wszystko mnie zawsze interesowało, dlatego staram się przemycać do mojej fotografii filmowy klimat. 

Miejsce pochodzenia – dalekie Podlasie – miało duży wpływ na Twoją twórczość?

Ogromny. Kiedy się tam wychowywałem, to miejsce było zawsze pełne ludzi: odwiedzających się krewnych, dzieciaków biegających po podwórku, dorosłych, którzy spotykali się na biesiady... Ludzie spędzali tam czas ze sobą pod gołym niebem, chodząc na grzyby, zajmując się żniwami czy po prostu przebywając razem. Podlasie do dziś jest dla mnie synonimem prawdziwych relacji międzyludzkich i tamte czasy wspominam z nostalgią, chociaż przez pogoń za pieniądzem i życiem w social mediach kontakty się spłycają. Z drugiej strony te tereny kojarzą mi się z piękną, dziewiczą naturą, mgłą, deszczem, lasami - to wszystko towarzyszyło mi w dzieciństwie i teraz jest obecne na moich zdjęciach. Podobnie zresztą jak te prawdziwe relacje. 

Pierścionki polskich marek, które mogą zastąpić zaręczynowe>>

Swoich bohaterów zwykle zabierasz właśnie za miasto. Czy ucieczka od zgiełku pełni swego rodzaju rolę terapeutyczną?

Zdecydowanie. Chcę ich zabrać do "trochę innego czasu". Czasu, który ja pamiętam z dzieciństwa, tej natury bez technologii, gdzie można było pomyśleć, odstresować się, wyobrazić sobie magiczne rzeczy. Moim celem jest dać ludziom tę szansę - żeby pomyśleli o swoim związku, skupili się na sobie i aby mogli podczas zdjęć doświadczyć czegoś, o co w życiu codziennym trudno.

Jakie jeszcze sztuczki stosujesz, by pary czuły się przy Tobie swobodnie, a nawet zapominały, że robisz im zdjęcia?

Tak naprawdę to nie są sztuczki, po prostu staram się spędzić z kimś przynajmniej dwa-trzy dni podczas takich zdjęć. W tym czasie buduję z moją parą relację i w pewnym momencie zaczynamy podchodzić do siebie przyjacielsko. Kiedy skraca się dystans, jest mi łatwiej fotografować ludzi w momentach bardziej prywatnych. Nie traktują mnie już wtedy jak osoby, która jest im obca i której nie wiedzą, czy mogą zaufać. Wręcz przeciwnie, powoduje to, że mogę być bardzo blisko nich, czasami wręcz niezauważalnie.

Masz z nimi bliski kontakt. Czy są przypadki, w których do tej pory utrzymujesz znajomość z poznanymi przy okazji sesji parami?

Jest kilka par, zarówno z Polski, jak i ze świata, z którymi regularnie utrzymuję kontakt. Rozmawiamy ze sobą, wysyłamy wzajemnie życzenia świąteczne czy urodzinowe, a nawet dostaję od nich zdjęcia, gdy urodzą im się dzieci! 

Czy intymność i sposób okazywania miłości różni się w zależności od kraju?

Zdecydowanie tak. Zawsze lubiłem filmować czy fotografować Amerykanów, bo oni są bardzo otwarci. Nie ma u nich czegoś takiego jak tematy tabu - chętnie dzielą się różnymi rzeczami, które im się przydarzyły i nie mają problemu z bardzo intymnymi zdjęciami. U azjatyckich par jest zupełnie odwrotnie: wstydzą się wspólnych zdjęć, więc staram się podchodzić do nich w inny sposób. Wydaje mi się, że dobra fotografia to dobra psychologia, trzeba potrafić odczytywać ludzi i się z nimi synchronizować.

Dlatego nigdy nie podchodzę do zdjęć jak do czegoś, co wymaga wzorca czy szablonu - staram się zawsze patrzeć na pary ich własnymi oczami, nie zmuszam do niczego, a raczej pokazuję ludzi takich, jakimi są. 

A jacy są w takim razie Polacy w obliczu miłości?

Polskie pary są jakoś między Amerykanami a Azjatami, potrafią być skrępowani i bardzo odważni. Miałem jakiś czas temu możliwość zorganizowania oraz sfotografowania pięknego ślubu Olgi i Radka w Stodole u Jojo i muszę przyznać, że zaskoczyli mnie swoją otwartością. Polska bardzo szybko się zmienia i dostosowuje do realiów. Oczywiście, jest wciąż duży margines błędu (śmiech), ale trzeba jeszcze trochę poczekać, by ludzie się przekonali, że ślub jest dla nich, a nie dla rodziców lub znajomych. Wiele osób idzie wciąż na kompromis, a moim zdaniem to wydarzenie, które powinno być pełne szczerości wobec samych siebie, a nie zadowalaniem innych. Inaczej poświęcamy swoje szczęście. Bliscy, którzy nas kochają i którym na nas zależy, powinni to zrozumieć. 

Najpiękniejsze suknie ślubne od polskich marek. Gdzie kupić wymarzoną kreację?>>

W jednym z wywiadów opowiadałeś, że organizujesz parom symboliczną ceremonię. Jak wygląda taki moment i na czym polega?

Proszę moje pary, by napisały do siebie szczerze i sekretne listy miłosne, które następnie odczytują sobie na głos podczas takiej ceremonii. Dzieje się to zwykle na łonie natury, często w towarzystwie osoby, która "prowadzi" ten moment, ale zdarza się, że pary są same. Każda z ceremonii się od siebie różni w zależności od kraju. Staram się wplatać w nie rytuały - w Polsce będą to na przykład motywy słowiańskie, a w Wielkiej Brytanii celtyckie. Na takie wyznanie zwykle potrzeba więcej czasu, zdarza się, że nawet dwóch lub trzech dni, a całe wydarzenie jest bardzo emocjonalne. 

Na ile reżyserujesz, a na ile dokumentujesz?

Dobre pytanie. W zależności od historii i nie ma co do tego reguły. Zdarza się, że mam swoje pomysły na historie – takie kompletne, więc wtedy wszystko jest reżyserowane, ale zawsze w takim stopniu, żeby też nie dawać ludziom poczucia, że coś odgrywają, o czym kompletnie nie mają pojęcia albo z czym się nie utożsamiają. Niektóre historie  z kolei dokumentuję prawie w stu procentach.

Co jest najtrudniejsze w fotografowaniu relacji międzyludzkich?

Trzeba być bardzo obiektywnym. Nie jest to proste takie wyłączenie swoich poglądów oraz myśli i spojrzenie na kogoś bez emocji i ocen. 

Jak reagują pary, gdy zobaczą efekt Twojej pracy? Sam dostajesz wyznania miłosne?

Z reguły bardzo pozytywnie. Zwłaszcza w przypadku tych historii, które stworzyłem na przestrzeni ostatnich dwóch lat. Czasami sam proszę pary, aby mi się nagrały i powiedziały coś bardzo szczerego na temat naszej współpracy - to, co sami uważają za słuszne. I ostatnich kilka wiadomości było takich, że w życiu bym nawet nie pomyślał, że tak ciepło można się wypowiadać o fotografii.

Z jakiego zdjęcia jesteś najbardziej dumny? 

Szczerze mówiąc chyba nie mam takiego, chociaż jest kilka zdjęć, z których jestem zadowolony bardziej niż z innych. Przeważnie są to fotografie, na których zaskoczył mnie jakiś element: pogoda, dany moment, sama para. Szczególnie w przypadku bohaterów to są dla mnie osobiście najlepsze zdjęcia, bo jest w nich dużo prawdy. Pamiętam, że robiłem kiedyś jednej parze bardzo intymną sesję na Islandii. W pewnym momencie podeszła do mnie przyszła panna młoda i wyznała: "Rafał, słuchaj, chciałabym teraz rzucić zaklęcie, aby moje małżeństwo było udane". Zaskoczyło mnie to, bo nie wiedziałem jak się rzuca zaklęcia, ale zapytałem Larę, czy nie będzie jej przeszkadzać, jak to sfotografuję. Zgodziła się. Po chwili zaczęła szeptać coś po cichutku i powoli się poruszać, zupełnie jakby powiewała na wietrze, aż w końcu te ruchy zamieniły się w taniec. Pamiętam ten moment do dziś i uwielbiam te zdjęcia.

Pracujesz głównie za granicą. Na taki rodzaj fotografii ślubnej jest w Polsce jeszcze za wcześnie?

Wydaje mi się, że jest za wcześnie na tak zwane "elopmenty", ale to jest bardziej charakter ślubu niż rodzaj fotografii. To określenie w tłumaczeniu na polski oznacza "ucieczkę" i jest popularne przykładowo w USA - Amerykanie często urządzają sobie takie śluby wyjazdowe. Polegają konkretnie na tym, że robisz sobie taką ceremonię bez gości – jest tylko osoba, która udziela takiego ślubu, tak zwany celebrant. Nie ma tam rodziny i znajomych. W Polsce to jest jeszcze temat kontrowersyjny, a za granicą jest to dosyć częste, że pary biorą ślub tylko i wyłącznie w swojej obecności.

To jak kształtują się trendy w fotografii ślubnej? Czego naprawdę oczekują teraz ludzie?

Wydaje mi się, że coraz częściej tak naprawdę pragną klimatu zdjęć, który pamiętają jeszcze z dzieciństwa. Zwłaszcza takie pary, których nie dosięgła wtedy technologia. Nikt już nie marzy o wyretuszowanych i "doskonałych" fotografiach, tylko takich, które mają klimat i pokazują prawdziwe momenty. Zupełnie jak wtedy, gdy ktoś w rodzinie kupił pierwszy aparat analogowy i łapał momenty - te zdjęcia do dziś są świadectwem szczególnych chwil. Ludzie coraz częściej to doceniają i tego właśnie oczekują również od fotografii ślubnej. Po prostu prawdy i szczerości. 

Suknie ślubne dopasowane do znaków zodiaku>>