Chociaż w pokazie Emilio Pucci nie zabrakło bogato dekorowanych obcisłych sukienek maxi, ton pokazu był zupełnie inny. Właściwy Mediolanowi dekoracyjny luksus wyrażała chyba tylko finałowa sylwetka, zaprezentowana przez perfekcyjną Małgosię Belę. Reszta kolekcji Petera Dundasa to prawdziwe szaleństwo łączenia gryzących się wzorów i ubrań dla sportowców różnych dziedzin. Prawie jak na koncercie Rihanny albo na pokazie jej ulubionej brytyjskiej marki KTZ (Kokon To Zai). Nastały czasy, kiedy to niszowe kolekcje z Londynu nadają ton starym domom mody, niedawno jeszcze zawieszonych w XX wieku. Ich nagłą popularność zawdzięczamy social media i gwiazdom, które wiernie śledzą offowe tendencje w modzie, zawsze gotowe pokazać na Instagramie swoje ekscentryczne kreacje.

Wzorzysta spódnica z pierwszej sylwetki pokazu z daleka wyglądała jak Balmain, ale z bliska widać naiwne etniczne wzory i "1947", rok założenia domu mody. Przewrotne jest nawiązanie do tradycji w kolekcji tak nowoczesnej i streetowej, że przekraczającej główny nurt high fashion. Nie jest odkrywcza, ale urocza w swoim buncie. Przekonuje znacznie bardziej niż eksperyment sióstr z Rodarte, które również szukały inspiracji w modzie ulicy. Podoba nam się zwłaszcza podejście Dundasa do mody sportowej. Udało mu się stworzyć świetne parki, bezpretensjonalne szorty bokserskie i kombinezony spadochroniarzy. Aż chce się to nosić, ale cóż, młodzi projektanci oferują w tym segmencie lepsze ceny.

Pokaz Emilio Pucci wiosna-lato 2014 w GALERII >>>