Najpierw osiągnął Pan duży, międzynarodowy sukces, zarobił miliony, po czym zajął się własnym wnętrzem, samorozwojem. Myśli Pan, że doszedłby do tego drugiego, gdyby nie było pierwszego?

Michał Kiciński Ciężko powiedzieć. Ale wydaje mi się, że jest to możliwe. Spotykam wiele osób, które są na różnych rozwojowych ścieżkach. Zazwyczaj mają zupełnie inną drogę, która prowadziła do tego, że zainteresowały się wewnętrznym rozwojem. Często jest tak, że jakieś wydarzenia w życiu i to takie, które wyrzucają nas ze strefy komfortu, wymuszają na nas zajęcie się swoim wnętrzem. W moim przypadku było to wypalenie zawodowe plus fizyczne zmęczenie, u kogoś innego mogą to być problemy w związku, czy po prostu problemy ze swoją własną psychiką. Chociaż droga, którą poszedłem ma swoje zalety, gdyż nie muszę teraz poświęcać zbyt dużo czasu na przyziemne rzeczy. Paradoksalnie to też może być pułapką. Codzienne sprawy to całkiem niezłe pole do wewnętrznego treningu. Zaś finansowa zasobność też rodzi różne pułapki i wymaga sporej uważności i pewnej dozy zdrowego rozsądku.
Otwarcie mówi Pan o rzeczach, o których biznesmeni raczej milczą – kryzys, depresja, wypalenie – dlaczego? Czy są to nieodłączne elementy prowadzenia biznesu, szczególnie takiego na dużą skalę? Czy uważa Pan, że takie wyznania wymagają odwagi w świecie, w którym pieniądze są synonimem szczęścia?
Zaczynając od końca. To bardzo smutne, że w naszym świecie pieniądze są aż na tak strasznie wielkim piedestale. Naprawdę wspaniale by było, aby to zaczęło się wreszcie zmieniać. I wierzę, że jest to możliwe. Miałem okazję odwiedzić Szwecję i miałem kilka sytuacji - bardzo dobitnych przykładów, że inne podejście do pieniędzy jest możliwe. Pewnie wymagany jest pewien poziom zamożności społeczeństwa by tak się stało. Ale najważniejsze, że jest to możliwe. W gruncie rzeczy czym są pieniądze? To tylko waluta, za którą możemy pozyskać rzeczy potrzebne nam do życia, lub niepotrzebne, ale takie których z jakichś powodów pożądamy. Problemem wydaje się to, że brakuje ich na zupełnie podstawowe potrzeby, takie jak dach nad głową czy pożywienie. Stąd wydają się szalenie ważne. Ale gdy już mamy zapewnione podstawowe potrzeby, to jakby ich znaczenie spada. Sama gotówka na koncie, daje poczucie bezpieczeństwa, to też cenne, ale radość w życiu bierze się raczej z innych rzeczy: podziwiania piękna, zabawy, sztuki, obcowania z naturą, czy tymi którzy są nam bliscy.
I nie, nie uważam, że takie wyznania wymagają odwagi. Po prostu mówię jak było. I tyle. Nie widzę potrzeby ani powodu, aby tego nie mówić, albo przeinaczać. No może jedynym powodem, aby tego nie mówić, jest to, że już i tak jest mnie trochę za dużo w mediach i zabiera mi to czas na zajmowanie się wegemamą, która potrzebuje mojego wsparcia w swoich pierwszych dniach istnienia.
Myślę, że droga którą przeszedłem jest dość typowa. I nie wiem na ile możliwe jest odniesienie dużego sukcesu w biznesie w bardziej harmonijny sposób. Być może jest. Ale też bardzo często spotykam ludzi sukcesu, który noszą w sobie bardzo dużo napięcia. A naturalny zrelaksowany śmiech pełną gębą nie tak często gości na ich twarzach, jeśli w ogóle. Te największe sukcesy chyba mają swoją cenę. Cudów nie ma. A mi się takie życie po prostu nie podoba.
W sumie to pytanie fajnie można odpowiedzieć przytoczeniem wypowiedzi mojego nauczyciela medytacji Vipassana, Goenki. On był też milionerem w Birmie zanim został nauczycielem. I został nim w bardzo młodym wieku. Przed 30stką. Powiedział coś w stylu "W sumie jestem wdzięczny, że byłem bogaty (on stracił majątek przy zmianach ustroju w Birmie), bo teraz na własnej skórze sprawdziłem jak nieszczęśliwi są bogaci ludzie, a gdybym tego nie doświadczył, to może jakiś kawałek mnie by się zastanawiał i myślał, że bogactwo może dać szczęście. A teraz wiem, że tak nie jest". A on był nie tylko bogaty, ale też był ważną figurą w lokalnej społeczności.
Oczywiście jest wiele aspektów. Ale na przykład, co Ci po pieniądzach, gdy z przeciążenia siada Ci zdrowie. Jest sporo głośnych przykładów osób, którym żadne pieniądze świata nie pozwoliły uniknąć problemów ze zdrowiem. A zgadywałbym, że są one często związane z przeciążeniem organizmu. Czyli wpierw psujesz siebie, aby zarobić pieniądze, a potem za zarobione pieniądze próbujesz siebie naprawić. Tylko często nie jest to możliwe.
Pana największy sukces i porażka, cel i marzenie?
Sukces. Taki przyziemny. To zbudowanie firmy, która dalej świetnie funkcjonuje beze mnie. Jako jeden z ojców założycieli, jestem z tego faktu szalenie dumny. Dzieło, które tworzyłem jest na tyle silne i trwałe, że świetnie sobie radzi samo. To jak obserwowanie dorosłego dziecka, które samodzielnie zaczyna odnosić sukcesy w życiu. Budujące. Wielkim sukcesem na innej płaszczyźnie jest to, że odnalazłem medytację Vipassana. Testowałem różne rozwojowe narzędzia. Ale Vipassana odciska na mnie największe piętno. Bardzo pomogła mi poszerzyć rozumienie samego siebie i świata. A jest to dla mnie bardzo ważne.
Moim celem jest wciąż poszukiwanie i odnajdywanie w sobie wewnętrznej równowagi i harmonii. Jest tego we mnie coraz więcej, ale to dłuższa droga. Na poziomie przyziemnym przekłada się to na to, aby nie brać nadmiaru obowiązków na swoje barki. Do czego mam wrodzoną skłonność. Ale uczę się tego i robię postępy.
Zaś największym marzeniem, jest to aby być spełnionym i szczęśliwym. I aby to było możliwe nie tylko w moim przypadku. Ale aby tego wewnętrznego dobra było jak najwięcej na całym świecie. Jak najwięcej radości i mądrości, ale najlepiej takich wypływających z poszerzonej świadomości. Ze zrozumienia tego kim naprawdę jesteśmy, po co jesteśmy na tym świecie, i tego co jest w życiu naprawdę ważne.
A co jest ważne?
Żyć w zgodzie ze sobą. Ze swoimi marzeniami. Być ze sobą szczerym. Żyć prawdziwie. Rozwijać się i poznawać siebie. Słuchać głosu serca. I robić w życiu jak najwięcej tego co sprawia nam radość. I oczywiście, nie ranić innych, tylko wręcz wspierać, aby potrafili odnaleźć w sobie jak najwięcej dobra. Być wyrozumiałym, nie oceniać, nie obwiniać innych. Umieć wybaczać. I jak to powiedział jakiś znany mistrz, nie iść w życiu tylko za tym co miłe i przyjemne, ale robić też rzeczy właściwe, nawet gdy są one dla nas niezbyt przyjemne. Jak to mówił Bartoszewski, po prostu starać się być przyzwoitym człowiekiem.
Jest Pan wciąż biznesmenem? Czy zakładając ośrodki rozwoju osobistego, Fort Traugutta i restaurację wchodzi Pan na kolejną gałąź biznesu?
Poza wysokiej jakości wodą mineralną ID’EAU i Muditą, czyli projektem związanym z telefonem o niskim poziomie radiacji, innych projektów nie traktuję biznesowo. A nawet projekt Mudity ma też mocno edukacyjny charakter - chodzi o zwrócenie uwagi na problem rosnącej ekspozycji na promieniowanie elektromagnetyczne. Jasne te wszystkie projekty muszą być zdrowe finansowo, w tym sensie, aby nie trzeba było do nich dokładać na co dzień. Ale nie chodzi tu o biznes. Na przykład jeśli chodzi o wegemame, bardziej chodzi o pokazanie, często wbrew obiegowym opiniom, że można się odżywiać roślinnie i będzie to zdrowe, smaczne i pożywne. Fajne jest to, że to jest korzystne dla środowiska, dla planety. Ważne jest też na przykład, że dajemy niezłą pracę całkiem sporej grupce ludzi, bo nasz zespół to około 30 osób. Dla mnie osobiście ważne jest, że mam gdzie zdrowo zjeść i napić się wspierającej organizm naturalnej wody mineralnej czy świeżych soków.
Dlaczego akurat restauracja w centrum Warszawy? Dlaczego wege? Czym ma się wyróżniać? Co w niej będzie serwowane?
Motywacja była bardzo prosta. Naprawdę uważaliśmy, kiedy chce się zjeść coś zdrowego i świeżego w Warszawie, to sprawa nie jest taka prosta. Wielokrotnie miałem ochotę na miskę świeżej sałaty, takiej na bogato, z kiełkami, awokado itd. i nie bardzo wiedziałem gdzie mogą się wybrać, a w domu często nie mam czasu na to aby sobie przygotowywać jedzenie. Tak samo jeśli chodzi o pożywną, rozgrzewającą miskę zupy. Znów to nie takie proste.

Zależało nam też, aby jedzenie było świeże i bez dziwnych dodatków, aby było czyste. Tak samo jest z serwowaną naturalną wodą mineralną ID’EAU o właściwościach funkcjonalnych, wspierającą organizm. Woda ta optymalnie nawadnia oraz dotlenia, pomaga zachować równowagę kwasowo-zasadową, poprawia przemianę materii oraz wspiera wydolność. Jest ona polecana dla wszystkich, w szczególności dla osób żyjących w zgodzie ze zdrowym stylem życia, dbających o zdrowe odżywianie, aktywnych fizycznie, pragnących zachować urodę i dobrą kondycję, stosujących diety, a także tych wymagających szczególnie troskliwej opieki – dzieci i karmiących matek.

Wracając do wegemamy, zbyt często zauważałem, że jak miejsce jest wegańskie to jakby uznawane jest, że to już wystarczy. Również w aspekcie zdrowotnym i że np. odgrzewanie jest ok, czy smażenie na głębokim tłuszczu. My jesteśmy wegańscy, ale też przykładamy dużą dbałość do właśnie tego aspektu prozdrowotnego. Może też to, że nie używamy pszenicy i unikamy glutenu, czy cukru. Po co to wszystko? Po prostu wydaje mi się, że w naszej codziennej diecie jest tego wszystkiego za dużo. Chcieliśmy zaproponować alternatywę. 
rozmawiał Bartłomiej Rączkowski

Michał Kiciński - Współzałożyciel firmy CD Projekt, dystrybutora i producenta gier komputerowych, m.in. cyklu Wiedźmin. Od 2012 roku nie działa w firmie, choć nadal ma prawie 11 proc. akcji. Zajmuje 65. miejsce na liście najbogatszych Polaków.