Czy to koniec przemysłu futrzarskiego? WWD i Business of Fashion rozpisują się, że nowa rzeczywistość znacznie spowolniła handel futrami w Danii, co więcej - zniżyła go do prawie zerowego poziomu. Szczególnie teraz, kiedy znany na całym świecie dom aukcyjny z futrami, Kopenhagen Fur, kończy swoją działalność i planuje "kontrolowane zamknięcie" do 2023 roku. To następstwo kontrowersyjnej decyzji podjętej z zeszłym tygodniu przez premier Danii, Mette Frederiksen, o odstrzeleniu populacji norek hodowanych na futra, które zaraziły się koronawirusem. Okazuje się, że na początku listopada odkryto u nich rzadką zmutowaną wersję Covid, która według duńskiego rządu może zagrażać szczepionce. "Ze względu na ryzyko mutacji koronawirusa Dania wybije norki na wszystkich fermach w kraju. Zmutowany wirus może stanowić ryzyko dla opracowywanej szczepionki" powiedziała Frederiksen.
Rolnikom i hodowcom obiecano rekompensatę finansową za obój 15 milionów duńskich norek, jednak ta drastyczna decyzja spotkała się z ich sprzeciwem. Krytycznie wobec planów premier wypowiadała się nie tylko branża futrzarska, ale też obrońcy praw zwierząt i eksperci ds. zdrowia (m.in. amerykański dr Anthony Fauci, który kwestionował pogląd o tym, że mutacja może zagrozić pracom nad szczepionką - szczególnie, że przypadki zakażeń ludzi przez zwierzęta są jednak bardzo rzadkie). Dyskusja nad tym tematem wciąż trwa, mają zostać zlecone dodatkowe badania nad mutacją zaobserwowaną u norek.
Bez względu na to, jak ostatecznie rozwiąże się ten problem, Kopenhagen Fur już zdecydowało się zakończyć swoją działalność na przestrzeni najbliższych trzech lat. "Nawet najsilniejsza społeczność nie jest w stanie przetrwać konsekwencji podjętych decyzji. W związku z tym ogłosiłem dziś ponad 300 pracownikom firmy, że planujemy zamknięcie firmy za kilka lat do przodu” powiedział w oświadczeniu dyrektor generalny Jesper Lauge. Jego firma odpowiada za prawie 40% światowej produkcji futer z norek i zrzesza blisko 1500 duńskich hodowców.
