Wolf cut to fryzura, którą wynaleźli (a przynajmniej tak się utrzymuje) fryzjerzy k-popowego zespołu G-Dragon w 2015 roku. Puszyste nieregularne grzywki, które odsłaniają brwi i lekko falowane postrzępione włosy, układające się wręcz warstwami, były naśladowane przez fanów muzyków i stały się tak popularne, że na ulicach Seulu trudno było nie spotkać młodych ludzi właśnie z takim cięciem i uczesaniem.

Wolf cut - jak wygląda "wilcze cięcie"?

W wersji damskiej - jako "dzikie fale", które przypominają fryzurę z samodzielnie obciętą nożyczkami napuszoną grzywką i poskręcanymi od wilgoci cieniowanymi końcówkami. Takie "wilcze cięcie" to jednak nie tylko domena kobiet - wolf cut fundują sobie też często mężczyźni, którzy chętnie dodają do swoich zmierzwionych fryzur kolorowe pasemka i jaśniejsze refleksy. 

Więcej: Najmodniejsze fryzury na jesień - 10 fryzur>>

Po kilku latach od prawdziwego szału na to cięcie, wolf cut znów wraca do mody i to ze zdwojoną siłą. Tym razem już nie tylko koreańskie kobiety czy mężczyźni (uwielbia ją model Nam JooHyuk)- trend podbija USA, a na łamach amerykańskich serwisów opowiada o nim Charlotte Cho, autorka książki "Sekrety urody Koreanek". Nie zdziwimy się wcale, jeśli stanie się najmodniejszą fryzurą tegorocznej jesieni. Jest w końcu praktyczna, bo im bardziej napuszona i potargana - nawet jeśli od wiatru i deszczowej pogody, a nie suszarki i produktów do stylizacji - tym lepiej. 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Maya (@iimaya_13) Wrz 8, 2018 o 5:45 PDT

Podobne fryzury, chociaż w nieco ugrzecznionej wersji, znaleźliśmy na ostatnich pokazach Armani, Genny czy Paul&Joe. Wypróbowalibyście wolf cut? Zobaczcie zdjęcia! 

GALERIA: Wolf cut - fryzura jesieni 2018? Zdjęcia z pokazów>>