Czy masz garderobę pełną butów jak Carrie Bradshaw?

Nie wiem czy nie większą! Nawet nie mieszczą się w domu, więc część trzymam u rodziców. Kocham buty i lofty.

Dla nich zrezygnowałaś z kariery prawnika, prawda?

Moi rodzice mieli firmę która od lat produkowała obuwie. Know how wyssałam więc z mlekiem matki. Rodzicie widzieli dla mnie karierę prawniczą, ale już w trzecim tygodniu studiów wiedziałam, że to nie jest moja droga. Gdy spotkałam Paulinę Kalińską (przyp. red. współzałożycielka L37, która w 2016 r. sprzedała swoje udziały), obie byłyśmy w takim momencie życia, że potrzebowałyśmy zmian. Paulina spytała mnie wtedy czemu buty moich rodziców są takie wygodne, ale takie brzydkie? Postanowiłyśmy zmienić to zakładając własną markę. L37 okazało się moim najstarszym dzieckiem i spełnieniem marzeń o tym, jak chciałam, żeby wyglądało moje życie zawodowe.

Wpadłyście na pomysł pierwszej w Polsce marki z personalizowanym obuwiem. Jak L37 zmieniło się od tamtych czasów?

Ewoluowało na każdym szczeblu. Opcja personalizacji, wtedy kluczowa dla nas, dziś stała się marginalna. Klientki wolą nasze autorskie wzory. Ufają estetyce L37. Firmę zakładałam z wspomnianą już Pauliną Kalińską. Projektowałyśmy wspólnie, a że każda miała swoją wizję kolekcje były bardzo różnorodne i czasami niespójne. Paulina sprzedała swoje udziały po kilku latach, dlatego kolekcje tworzę sama. Teraz są w 100% takie jak ja. Inną sprawą jest, że niesamowicie się powiększyliśmy przez ze 9 lat! Zwiększyliśmy produkcję i wystartowaliśmy na zagranicznych rynkach. To zasługa mojego wspólnika Jacka. Sprofesjonalizował wszystko. Bez jego wiedzy ta firma nie wytrzymałyby takiego tempa wzrostu, bo wszystko rozpadłoby się w chaosie. Z Paulina nie miałyśmy doświadczenia w biznesie, nie czytałyśmy cyfr. A marka to nie tylko ładne buty. To biznes, który wiąże się z dużą odpowiedzialnością.

Gdzie można dziś kupić „lofty” za granicą?

Naszymi najlepszymi rynkami są obecnie Niemcy, Szwajcaria, Holandia, kraje Beneluksu. Poza Europą jesteśmy dostępni w Australii i rozwijamy się w USA. Tak naprawdę 70% naszej sprzedaży to obecnie zagranica, dlatego z dumą mogę powiedzieć, że L37 to marka globalna. Zresztą właśnie w związku z rozwojem poza Polską musieliśmy przeprowadzić rebranding. Okazało się, że na świecie jest sieć o nazwie LOFT, dlatego zmieniliśmy nazwę na L37. 

Ile pracy trzeba włożyć w wyprodukowanie jednej pary loftów?

To praca od 10 do 12 osób. Tak jak na samym początku swojej działalności, tak i teraz wszystkie buty produkujemy w manufakturze w Częstochowie, własnoręcznie. Inaczej jest z torebkami. Nie mieliśmy zaplecza do ich produkcji, dlatego powstają we Włoszech, pod Florencją. Podoba nam się to połączenie polsko-włoskiego rzemiosła. Choć minęło 9 lat, dalej jesteśmy rodzinną, lokalną firmą z tradycjami. Znamy ludzi, którzy produkują nasze buty, pakują, wysyłają. Nie mamy nawet magazynów zewnętrznych. Te wszystkie czynniki są bezcenne w dzisiejszym świecie. 

Wasze buty mają też swoją cenę. Czy Polki dalej pytają dlaczego to tyle kosztuje, czy świadomość wzrosła?

Te pytania wciąż padają i nie wiem czy ich częstotliwość spadła. Nie złościmy się na nie tylko odpowiadamy podając nasze argumenty, które oczywiście do klientek trafiają. Wystarczy zobaczyć, że konkurencja ma ceny zbliżone do naszych, a na pudełku jest Made in China. Też mieliśmy swoje pokusy. Produkcja w Chinach, Indiach, Turcji dawałaby nam dużo większą kasę, ale nie o to chodzi. Cieszę się, że wybraliśmy tę drogę, bo widzę, że czasy się zmieniły i coraz więcej klientek przychodzi do nas i kupuje świadomie. Chcą wiedzieć, kto za tym stoi.

Przeczytałam ostatnio, że masz „magiczną zdolność przewidywania trendów i bestsellerów”.

Wydaje mi się, że intuicyjnie czuję trendy. Długo już jestem w branży i dużo podróżuję. Non stop jeździmy na targi za granicę. Cieszę się, że nasza firma podjęła współpracę z trendwatcherką Agnieszką Polkowską. To sprofesjonalizowało system projektowania. Aga nauczyła mnie regularnie przeglądać WGSN (przyp. red. platforma prognozująca trendy) i korzystać z prognozowanych przez nich trendów w mądry sposób. Nie boję się wprowadzać w kolekcjach L37 odważnych modeli. Ostatnio byłam we Florencji i nosiłam przez cały pobyt kowbojki z pomarańczowej, wężowej skóry. Byłam w szoku ile razy zadano mi pytanie skąd mam takie buty i to w takim miejscu jak Włochy, kolebka obuwia. Ale warto też zaznaczyć, że często trendy wprowadzały nas w kłopoty. Zbyt szybko je wyłapywałyśmy i wprowadzałyśmy na polski rynek. Przykładowo panterka była u nas kilka lat za wcześnie, zanim jeszcze stała się modna w Polsce. Często wprowadzaliśmy też zbyt odważne projekty butów, które nie mogły się skomercjalizować. Te wszystkie doświadczenia nauczyły mnie, że trendy trendami, ale buty tworzy się dla ludzi. Sztuka w tym, żeby je mądrze zinterpretować i przełożyć na projekty z myślą o codziennym życiu dziewczyn, kobiet, matek, żon, bizneswomen.

Co będzie w najnowszej kolekcji?

Przede wszystkim pastelowy kolor, który przełamiemy odrobiną intensywnej pomarańczy i czerwieni. Pierwszy raz wprowadzamy kolekcję dżinsową, bardzo modową. Nie projektujemy do szafy, więc jak zawsze buty będą uniwersalne i wygodne. Specjalnie dla tych kobiet, które nie lubią całkowicie płaskich butów wprowadziliśmy nowy obcas - niewielką, sześciocentymetrową „kaczuszkę”. Mamy wiele sprawdzonych modeli letnich kozaków i botków, które zamierzamy powtarzać, ale nowością będą m.in. glany i mule.