Budzisz się rano. Pierwsze co robisz dla swojej skóry to...?

Wypijam szklankę wody! Od kilku lat piję co najmniej dwa-trzy litry wody dziennie, dzięki czemu moja skóra jest zdrowo nawilżona. Stąd też zazwyczaj nie muszę używać balsamów do ust. Po suchych ustach poznaję, że danego dnia wypiłam za mało wody.

A przed snem? Czego w życiu byś nie odpuściła swojej skórze?

Jestem wierna koreańskiej rutynie pielęgnacji skóry. Codziennie rano i przed snem myję twarz dwa razy. Najpierw płynem na bazie olejku, wykonując delikatny masaż, po czym spłukuję i przechodzę do płynu lub pianki na bazie wody. Zrozumienie, żeby usunąć zarówno hydrofobową, jak i hydrofilową warstwę zanieczyszczeń ze skóry, było dla mnie krokiem milowym. Dzięki temu pozbyłam się problemu zaskórników. Po oczyszczeniu twarzy, ważne jest wyrównanie PH - a tym zajmuje się tonik. Wybieram takie w mgiełce, by nie marnować wacików (a poza tym jest to bardzo przyjemne). Następnie nakładam kolejno: emulsję z kwasem hialuronowym, serum (w zimie), krem pod oczy, krem nawilżający i krem z SPF50 (rano). Brzmi to przytłaczająco, ale obiecuję, że po tygodniu wprawy zajmie Ci to nie dłużej niż mycie zębów.

Gdzie kupujesz koreańskie kosmetyki? Przywozisz je jako pamiątki z podróży czy zaglądasz do niszowych drogerii?

Większość koreańskich kosmetyków można w Polsce zamówić przez internet, ale ja kupuję je zazwyczaj stacjonarnie. Na przykład marka IT'S SKIN, z której mam emulsję i super lekki krem z SPF50 ma swoje sklepy w Warszawie i we Wrocławiu. Za granicą lubię kupować nowości polecone przez makijażystki czy też zasłyszane hity, niedostępne stacjonarnie w Polsce. Teraz z USA przywiozłam słynny olejkowy balsam Banila Co Clean It Zero do zmywania makijażu, różaną piankę Nature Republic i tonik różany z gliceryną, która dodatkowo nawilża. Tak więc testuję!

Ulubione kosmetyki Werushki.

Regularność jest kluczowa?

Myślę, że tak. Jak we wszystkim. Chociaż słyszałam też opinie, że zdrowo jest raz w tygodniu po prostu umyć twarz i dać skórze odpocząć, niczego nie nakładając.

Dużo podróżujesz ze względu na swoją pracę. Zdradzisz nam, co zawsze masz w swojej podręcznej kosmetyczce?

Mgiełkę-tonik o przyjemnym zapachu, krem nawilżający, krem do rąk i jedwabną maskę na oczy. Czasem po długim locie bardzo przydaje się maska w płachcie. No i oczywiście szczoteczka do zębów, pasta i nitka.

Czego (w temacie beauty) nauczyła Cię ostatnia wyprawa do LA?

Woda kranowa w LA jest bardzo twarda, co od razu widać po włosach, które stają się ciężkie i matowe. Dobrze było wrócić do domu, gdzie mam zamontowany mini filtr przy słuchawce prysznicowej. Kosztuje około sześćdziesięciu złotych i wystarcza nawet na sześć miesięcy. 

Amerykanki mają inne podejście do urody?

Przykładają sporą wagę do wyglądu. Możliwości urodowe, sklepy z kosmetykami, perukami, salony odnowy, siłownie i studia pilates czy jogi, wydają się być nieskończone.

Widać, że Amerykanki częściej korzystają z medycyny estetycznej i mają bielsze zęby - nawet u dentysty są nowe jaśniejsze kolory do wyboru przy wybielaniu czy licówkach. I kochają sztuczne rzęsy w paskach - miałam je nakładane na co drugiej sesji (śmiech).

Jak odżywiasz swoją skópo całym dniu zdjęć lub noszenia grubej warstwy makijażu na planie?

Zazwyczaj od razu po zakończeniu zdjęć ściągam makijaż, by moja skóra mogła znowu oddychać. Do mojej standardowej pielęgnacji dodaję wodę micelarną. Nadal nie znalazłam idealnego sposobu na usunięcie brokatu, który czasem nie chce zejść kilka dni (śmiech).

Czy są jakieś sekrety urodowe, o których wiedzą tylko modelki?

Nie wiem, czy tylko modelki, ale pracując z setkami makijażystek i makijażystów, można podpatrzeć wiele ciekawych tricków. Moim ulubionym jest utrwalenie brwi na lakier do włosów zamiast żelu. Albo dorysowywanie piegów na podkładzie, by skóra wyglądała naturalniej na zdjęciu.

fot. Gosia Turczyńska for HUSH Warsaw

Z zawodu jesteś też dentystką. Ciekawi mnie, jak lata spędzone na uczelni medycznej ukształtowały Cię pod kątem pielęgnacji. Na co zwracasz uwagę? Co dzięki temu odkryłaś?

Dużo by mówić, ale ogólnie studia nauczyły mnie, że większość naszych dolegliwości zdrowotnych, czy to problemy z dziąsłami czy ze skórą - jest wieloczynnikowych. Prawidłowo funkcjonujący organizm działa w delikatnym balansie, trwa w homeostazie. Kiedy ta równowaga jest zachwiana, przychodzą dolegliwości czy choroby. W takiej równowadze także jest nasza skóra i jej mikroflora, o czym należy pamiętać, stosując przeróżne preparaty na własną rękę. Zaburzając ją w walce ze zwykłym wypryskiem możemy jeszcze spotęgować problem. Dlatego, gdy mamy problem ze skórą, ważne jest by skonsultować się ze specjalistą.

Słyszałaś o popularnych od niedawna pastach do zębów w pastylkach? Czy zdaniem specjalistów w branży dentystycznej to dobre rozwiązanie, czy jednak kolejny urodowy kaprys?

Pasty do zębów w pastylkach są alternatywą do zwykłej pasty, które mogą sprawdzić się w podróży czy w awaryjnych sytuacjach. Natomiast myślę, że na co dzień lepiej używać pastę poleconą przez swojego dentystę - dostosowaną do indywidualnych potrzeb Twoich zębów i dziąseł.

Co jest Twoim zdaniem takim właśnie kaprysem lub przesadą?

Mam mieszane uczucia co do plastikowych nicio-wykałaczek, których pacjenci używają zamiast klasycznej nici dentystycznej. Mogą być łatwiejsze w użyciu, ale raz, że są niezbyt higieniczne, bo każdą przestrzeń międzyzębową powinniśmy oczyścić nową, czystą częścią nitki. A po drugie są nieekologiczne, bo jednorazowe i plastikowe. Także polecam starą dobrą nitkę.

Krótka piłka: Twój najdziwniejszy trik urodowy?

Peeling z kawy i olejku kokosowego do ciała. Robię go sama, co może wydawać się dziwne... ale efekt jest cudowny! Skóra jest gładka jak jedwab. PS Nie róbcie go wieczorem, kofeina wchłania się także przez skórę.

To jeszcze: największe beauty regret?

Jak byłam nastolatką i czasem błyszczała mi się twarz (wtedy to było passe, a teraz mówi się na to healthy glow) stwierdziłam, że mam cerę tłustą i zaczęłam używać wysuszających kosmetyków. To powodowało, że miałam ściągnięta skórę i wypryski na czole. W końcu dałam się przekonać siostrze, żeby spróbować zastąpić kremy matujące tymi nawilżającymi. I jak ręką odjął.

A dieta? Co jesz - jakkolwiek absurdalnie to nie zabrzmi - by mieć piękną twarz?

Staram się jeść dużo warzyw i owoców, orzechów, awokado, bataty... Bardzo rzadko znajdziesz mięso na moim talerzu. Ostatnio zdecydowałam, że chcę przejść na dietę roślinną, choć prawdziwą weganką jeszcze nie mogę się nazwać. Work in progress. Polecam dokument "Game Changers" na Netflix.

Widziałam, jest świetny i też polecam go wszystkim wokół. Co Cię w nim szczególnie zaskoczyło?

Dokument ma mnóstwo argumentów, które mogą przekonać jednych z najbardziej upartych mięsożerców, czyli mężczyzn. Mnie najbardziej zaskoczyło, że nawet po jednym posiłku z produktami odzwierzęcymi są wizualne różnice w wyglądzie naszego osocza. Sama postanowiłam zrobić eksperyment i po Świętach idę na badanie krwi, przechodzę na miesięczną dietę wegańską oraz pod koniec stycznia porównam wyniki przed i po, a także moje obserwacje. Przestawienie się na dietę roślinną może przynieść zaskakujące korzyści naszemu zdrowiu i samopoczuciu oraz naszej Planecie.

Który z kosmetyków okazał się Twoim niekwestionowanym hitem?

Emulsja IT’S SKIN Hyaluronic Acid, która super nawilża skórę jako warstwa pod krem.

A czy jest jakaś urodowa tajemnica, którą przekazała Ci mama?

Mama namawiała mnie, żebym zaczęła używać kremu pod oczy odkąd skończyłam dziewiętnaście lat. I choć na początku byłam oporna, bo po co komu odrębny krem i dodatkowa czynność, to w końcu dałam się przekonać, kiedy zaobserwowałam pierwsze zmarszczki wokół oczu. Skóra w tym miejscu jest dużo cieńsza i delikatniejsza, bo ma dużo mniej gruczołów, które naturalnie ją nawilżają.

Ukochana szminka Weroniki to matowa pomadka Mac - Russian Red.

Na swoim Instagramie często pokazujesz się bez makijażu: z piegami, niepomalowanymi rzęsami, naturalnymi brwiami. Dla wielu dziewczyn wymaga to dużej odwagi - a jak jest z Tobą? Uczyłaś się tego czy od zawsze lubiłaś siebie no make-up?

To po prostu dlatego, że ja ogólnie nie czuję się zbyt dobrze w za mocnym make-upie. Preferuję taki natural look.

Skoro już jesteśmy przy makijażu - czy istnieje kosmetyk kolorowy, który kochasz bez pamięci?

Tak! I to jaki klasyk: matowa pomadka Mac - Russian Red (śmiech).